Выбрать главу

– Nu, skarbów poszukam jutro – postanowił. Wdrapał się do sarkofagu i podłożywszy sobie pod głowę walizkę nakrył się waciakiem. Z walizki wydobył książkę. Dzieło było stare jak świat, to znaczy wydano je jeszcze przed pierwszą wojną. Brakowało okładki i strony tytułowej, za to treść odnosiła się do Egiptu. Jakub założył okulary i zaczął czytać, sylabizując z trudem, bo przez ostatnich kilka lat nie miał do czynienia z literaturą i teraz okazało się, że zapomniał trochę alfabetu.

…Doktor Smith zapalił dwanaście świec.

– Uhr hakau seczech – wyszeptał.

Odpowiedziało mu milczenie.

– Powstań który tu leżysz. Niech moc twojej nienawiści przywróci cię dzisiaj do świata żywych.

Mumia drgnęła i jej martwe oczy otworzyły się powoli…

Jakub przerwał lekturę i ziewnął.

– Ano trzeba będzie iść spać – powiedział sam do siebie. Zgasił świeczkę i niebawem zapadł w sen.

Ocknął się na skutek szarpnięcia. Otworzył oczy i mrugnął kilkakrotnie, aby wyostrzyć obraz. Jak zwykle po przebudzeniu chciało mu się pić więc pociągnął solidny łyk z flaszki. Potrząsał nim jakiś kundel.

– Poszedł! Leżeć! – wrzasnął na niego Jakub.

Stwór przestał nim trząść i wyprostował się. Wówczas egzorcysta stwierdził, że jest to człowiek z głową psa.

– Przebudziłeś się synu… Jakub wywalił na niego gały.

– Schlałem się czy co? – zapytał sam siebie po polsku. – Słuchaj, ten psi łeb to maska?

Wylazł z sarkofagu i rozejrzał się półprzytomnie po krypcie. Tym razem była jasno oświetlona, a w ścianie widniały złote wrota. Brwi egzorcysty uniosły się lekko do góry. Podszedł i poskrobał drzwi bagnetem. Tak jak się domyślał, złoto stanowiło jedynie cienką warstewkę na drewnianym podkładzie.

– Tandeta – parsknął.

– Przekrocz tę bramę, synu – zachęcił go psiogłowy.

Jakub popatrzył na niego niechętnie

– Gadasz po polsku, to pewnie jesteś z naszych, spod Czarnobyla? Znaczy promieniowanie cię tak poprzestawiało?

Anubis poskrobał się po głowie.

– Z Czarnobyla? – upewnił się.

– No, elektrownia. Po wybuchu? Ile masz lat, co?

– Jestem wieczny…

– Główka boli, lekarz kazał przytakiwać. Zjeżdżaj, co? Ni lubię świrów.

Naciął bagnetem wrota. Udało mu się oderwać spory kawałek kruszcu. W tym momencie otworzyły się. Zajrzał przez nie jakiś stwór z głową ptaka.

– A ty kto? – zaciekawił się Jakub. – Też mutas czarnobylski?

Intruz wykonał ręką gest. Ten z głową kundla rozpuścił się w powietrzu, a po chwili zniknęły także drzwi. Jakubowi został w ręce kawałek złotej blachy. Upchnął łup byle jak w walizce i wstawił ją za sarkofag, po czym znowu ułożył się do snu. Nic mu się nie śniło.

Buty sporego stada amerykańskich turystów zatupotały na kamiennej podłodze. Prowadził ich przewodnik, wyjaśnił

– Oto komora grobowa faraona Cheopsa. W tym sarkofagu przed czterema tysiącami lat złożono jego ciało… – urwał w połowie zdania, widząc drzemiącego w skrzyni Jakuba.

Turyści stłoczyli się wokoło podekscytowani.

– To oryginalna mumia, czy atrapa?

– Dziwny ubiór, zrekonstruowano go wedle wykopalisk?

Błysnęły flesze. Jakub ocknął się

– Nie po oczach, cholera! – wrzasnął.

Wygramolił się z trumny i rozepchnąwszy turystów, oddalił się z godnością. O walizce przypomniał sobie dopiero na zewnątrz. Usiłował po nią wrócić, ale wachmani przy wejściu go nie wpuścili. Chcieli biletów, a bariera językowa była zbyt duża, aby mógł cokolwiek zrozumieć. Obrzucił ich finezyjnymi polskimi przekleństwami i zniechęcony ruszył dalej. Ostatecznie walizka i tak była stara, a to w nocy o złocie tylko mu się śniło.

Jakieś cztery dni później Jakub Wędrowycz wysiadł z pociągu na stacji w Luksorze. Walonki, spięte drutem, przerzucił przez ramię. Papacha sterczała z cholewy jednego z nich, w drugim miał butelkę z resztą arabskiego, daktylowego samogonu. Kilka drobiazgów upchnął po kieszeniach esesmańskiej kurtki. Waciak spoczywał zagrzebany w piasku koło piramid. Jakub oczywiście miał zamiar odgrzebać go wracając. Na razie zapędził się tutaj, bo podsłuchał rozmowę dwu amerykańskich Żydów, którzy opowiadali sobie istne cuda o grobowcach w tych stronach. Zaciekawiło go to. Błąkając się w poszukiwaniu cmentarzyska zaszedł do świątyni Amona. Przy wejściu sprzedawano bilety, więc kupił bilet za miejscowe pieniądze, pokryte jakimiś niezrozumiałymi znaczkami, nie przypadły mu do gustu, choć orientował się już trochę w ich wartości i zastosowaniach. Wewnątrz świątyni spodziewał się grobowców i mumii, ale ku swojemu przygnębieniu nie znalazł żadnych. Za to było tu trochę hieroglifów. Wykorzystując wczesną porę i brak innych zwiedzających, odlał się w sali na świętą barkę i wyszedł przed budowlę.

– Słuchaj no, gdzie tu są groby? – zagadnął inteligentnie wyglądającego wachmana, który pilnował tego cyrku.

Wachman w odpowiedzi wyrzucił z siebie długie i niezrozumiałe zdanie o pytającej intonacji.

– Mumie. Rozumiesz? – zapytał Jakub zdenerwowany niedomyślnością strażnika.

Tym razem zaskoczyło. Strażnik uśmiechnął się ze zrozumieniem i odpowiedział dłuższym zdaniem, w którym słowo mumies pojawiło się kilkakrotnie.

– Dobra, dobra – powiedział Jakub tracąc pomału resztę cierpliwości. – Gdzie?

Strażnik machnął ręką w stronę Nilu. Egzorcysta poskrobał się po głowie.

– Znaczy utopiliście wszystkie? – upewnił się.

Tubylec znowu coś zagdakał. A potem końcem buta narysował łódkę płynącą na drugą stronę rzeki.

– Mumies – machnął rękaw stronę gór po drugiej stronie Nilu.

– Aha – ucieszył się Jakub. – Mam przepłynąć na drugą stronę?

To, co powiedział strażnik brzmiało jak potwierdzenie. Po drugiej stronie rzeki faktycznie było sporo grobowców. Zwiedzenie wszystkich zajęło Wędrowyczowi trzy dni, jednak żadnych mumii nie znalazł. Siedział właśnie zniechęcony, gdy usłyszał na tym pustkowiu jakieś znajome głosy.

Podkradł się do wycieczki i podsłuchując pilnie, co gada przewodnik, ruszył jej śladem. Niebawem grupa weszła do jednego z prywatnych grobów. Nie mógł lepiej trafić. W sarkofagu nakrytym szklaną płytą leżała mumia właściciela.

– Ten tutaj to pisarz Neb-ha-amon – wyjaśnił przewodnik. – Napis, na ścianie głosi, że został zabity w czasie kłótni przez nadzorcę Abu-netet-ra, który pochowany jest w sąsiednim grobowcu.

Wycieczka wyszła, a Jakub został w środku.

– U bidoku – powiedział do mumii. – Pewnie nawet cię nie pomścili.

Mumia milczała jak to mumia. W głowie Jakuba dojrzewał plan. Przecież przyjechał tu, sprawdzić jak to jest z tymi mumiami.

– Spoko – rzekł wreszcie. – Nie takie numery. Przyda się trochę twojej nienawiści.

Wyjął z kieszeni bagnet. Wrócił do drzwi i podparł je kamieniem, żeby nikt mu nie przeszkadzał. Następnie odkręcił śruby podtrzymujące płytę. Miał przy sobie tylko trzy świeczki, ale pociął je na kawałki, uzyskując dwanaście. Poprzylepiał je wokoło sarkofagu i zapalił. Walonki położył obok.

– Uhr hakau seczech – powiedział z namaszczeniem.

Mumia drgnęła.

– O cholera – pokręcił głową. – Udało się!

Nieboszczyk potoczył zamglonym spojrzeniem wyschniętych oczu wokoło. W tym momencie rozległ się skrzyp drzwi. Mumia natychmiast straciła pozory życia. Jakub nie zdążył się odwrócić, gdy dwie pary rąk opadły na jego barki.