Выбрать главу

Bardzo rzadko Tiril udawało się porozmawiać w cztery oczy z Mórim i zwykle mogli zamienić zaledwie kilka słów. Tiril pocieszało jedynie to, że Móri syknął kiedyś: „Czasami żałuję, że ją uwolniliśmy!”

Dopiero gdy dojeżdżali do Christianii, nadarzyła się sposobność dłuższej rozmowy. Catherine wypiła wtedy kilka kieliszków za dużo, musieli zanieść ją do sypialni. Zgasła tam jak zdmuchnięta świeczka.

Erling siedział w wyszynku, pogrążony w ponurych rozmyślaniach, litując się nad sobą. I on przesadził z winem, przedstawiał sobą obraz nędzy i rozpaczy.

Tiril i Móri mogli więc pójść z Nerem na wieczorną przechadzkę.

Z początku szli w milczeniu, oboje onieśmieleni.

W końcu Móri spytał:

– Co my zrobimy, Tiril? Ona nie chce zrozumieć. Przecież ja pragnę tylko ciebie, lecz jeśli ona się o tym dowie…

– Sądzisz, że wciąż ma zbrodnicze skłonności?

– Nie wiem. W istocie złagodniała, lecz nadal chce dominować, i sądzę, że nie będzie tolerować rywalki.

Tiril zamyśliła się.

– Co się stało, moja droga? – spytał, obejmując ją.

– Gdyby ujrzała twoich towarzyszy…

– Z pewnością by się wycofała, to prawda – roześmiał się Móri. – Ale oni nigdy się na to nie zgodzą.

Tiril podskoczyła.

– Ależ oczywiście, że się zgodzą!

– Przypuszczam, że nie. O czym ty właściwie mówisz?

– Móri… Czy nie obawiasz się tego dnia, kiedy stracimy Nera?

– Od dawna mnie to martwi. Jest wprawdzie silny i zdrowy, ale… Dość nieoczekiwanie zmieniłaś temat rozmowy.

– Wcale nie. Nie musisz bać się o Nera. Przedłużono mu życie.

Móri zatrzymał się gwałtownie.

– Co ty wygadujesz? – roześmiał się niepewnie. – Aż tak bardzo byś tego chciała?

Popatrzyła mu prosto w oczy.

– Zwierzę mi to obiecało.

– Zwierzę? Jakie zwierzę?

– To, które ci towarzyszy, uosabiające wszystkie zwierzęta świata.

Móri mocno ścisnął ją za ramiona.

– Tiril, co ty mówisz? Nie wiesz o nich nic poza tym, co sam ci opowiedziałem. Nie wolno ci dopuścić do tego, by fantazja zdobyła nad tobą władzę.

– Chcesz, żebym opisała ci twoich towarzyszy? Wszystkich po kolei?

Zaczęła wymieniać szczegóły, o których on nigdy nie wspominał.

Móri zakrył jej usta dłonią.

– Tiril! Czy ty ich widziałaś?

– Tak

Zaniemówił.

– Kiedy? I gdzie? – spytał wreszcie.

– W magazynie portowym w Bergen, gdy leżałeś bliski śmierci. Poprosiłam, aby cię uratowali. Uczynili to. A jednocześnie podarowali Nerowi dłuższe życie.

– W Bergen? Tak dawno temu? I nic nie mówiłaś?

– Bałam się. Nie wiedziałam, jak to przyjmiesz.

Podniósł głowę, zamyślił się.

– Rzeczywiście, cudownie szybko ozdrowiałem – rzekł po dłuższej chwili. – To prawda. Ale z Catherine się nie uda. Nie zechcą się jej pokazać, zresztą nie śmiem o to prosić.

– Zbyt mało korzystasz z ich obecności, Móri. Po prostu daj Catherine potrzymać magiczną runę, umożliwiającą widzenie zjaw.

– Skąd o niej wiesz?

– Bo właśnie dzięki niej zobaczyłam najpierw prawdziwą zjawę, a potem twoich towarzyszy.

– Mój ty świecie! Nie wystraszyłaś się?

– Och, oni byli tacy przyjaźni. Może dlatego, że okazywałam im szacunek i życzliwość. Przyjemnie nam się gawędziło.

Móri przyciągnął ją do siebie i mocno uścisnął.

– Jesteś wyjątkową osobą, Tiril. Jedynym człowiekiem na świecie, którego… Dobrze, zastanowimy się nad sprawą Catherine. Czy powinniśmy…

– Warto spróbować.

– Dobrze. Jeśli się powiedzie, przekonamy się, jak silne jest jej uczucie do mnie. Czy kieruje nią tylko żądza podboju, czy też coś poważniejszego.

– Móri – rzekła Tiril lękliwie. – Nie myśl sobie, że wykradłam tę runę z ciekawości. Szukałam magicznych znaków, żeby pomóc ci na własną rękę. Runa, dzięki której można widzieć zjawy, wsunęła mi się do kieszeni, zorientowałam się, co się stało, dopiero gdy wyszłam z Nerem. Ujrzałam wtedy kobietę przechodzącą przez ścianę.

Westchnął przerażony tym, co mogło się wówczas stać.

– Spróbujemy jutro – oświadczył. – Ale teraz nie chcę już rozmawiać z Catherine. Od chwili opuszczenia Ramundeboda tęskniłem za tym, by móc zostać z tobą sam na sam. Tiril, nie możemy być daleko od siebie, oboje o tym wiemy. Ale nie chcę cię wplątywać w moje życie i nie potrafię znaleźć wyjścia z tej sytuacji.

– Wiele stron twego życia już poznałam i jakoś się nie przelękłam.

– Rzeczywiście sporo widziałaś, ale nie dość. Nie masz pojęcia, w jakich straszliwych rytuałach musiałem wziąć udział, aby zostać czarnoksiężnikiem. Wiedz jednak, że nie jestem z tych, co zaprzedali się diabłu. Gdyby tak było, nie znosiłbym soli ani nie mógłbym chodzić po poświęcanej ziemi.

– Wiem, że posługujesz się tylko białą magią.

– Nie zawsze. W Gôrtiven nie obeszło się bez czarnej.

– To było konieczne.

– Wiem. Ale pamiętasz, mówiłem ci, że za każdym razem, kiedy uczynię coś -w służbie dobra, wyrządzam komuś krzywdę?

– Rzeczywiście. To się jednak nie sprawdziło.

– Niestety tak. Za każdym razem, zastanów się tylko. Ostatnio, kiedy uratowałem Catherine. Kogo tym uszczęśliwiłem oprócz niej samej?

– Może i masz rację.

Po wyrazie oczu Móriego poznała, że przyjaciel zamierza mówić o nich. Pojawił się w nich ów gorący, czuły blask. Serce zabiło jej mocniej.

– Panienko Tiril! Panienko Tiril! – rozległ się naraz dziewczęcy głos i z oberży wybiegła młodziutka dziewczyna.

Do licha, dlaczego akurat teraz? pomyślała z gniewem.

– Skąd ona wie, że masz na imię Tiril? – mruknął zdziwiony Móri.

Dziewczynka dobiegła do nich.

– Pani gospodyni bardzo prosi o rozmowę z panną Tiril. Teraz, natychmiast.

– Pójdę z tobą – zdecydował Móri.

Oberżystka przyjęła ich w swym prywatnym pokoju, starannie zamknęła za sobą drzwi.

– Proszę mi wybaczyć pytanie – rzekła Tiril. – Skąd zna pani moje imię?

– Gdy przybyliście, a ja was przyjmowałam, zamieniliście między sobą kilka słów. Ktoś z was zwrócił się do panienki, a Tiril to niezwykłe imię.

– Aha, po prostu – uśmiechnęła się dziewczyna. – Czego pani chciałaby się dowiedzieć?

– Nie o to chodzi – odparła pulchna oberżystka. Gotowanie, ulubione zajęcie, zostawiło swoje ślady. – Widzicie, ostatnio przybyli tu dwaj mężczyźni, pytali, czy wśród gości nie ma Tiril… jak to było? Berg [1]?

– Przeciwnie, Dahl [2].

Móri zaniepokojony uścisnął rękę dziewczyny.

– Zaglądali tu dwukrotnie. Prosili, bym dała znać, w razie gdyby panna zjawiła się w moim zajeździe, przedostatnim na drodze do Christianii. Nie budzili jednak zaufania dlatego postanowiłam porozmawiać z panienką.

– Brak mi słów, żeby wyrazić pani wdzięczność – odrzekł Móri. – Przypuszczam, że jeden z owych mężczyzn był trochę starszy i miał kozią bródkę. A drugiego trudno opisać.

– Na pewno mówimy o tych samych osobach.

– Ci mężczyźni śledzą Tiril już od kilku lat, nie wiemy dlaczego. Raz usiłowali ją zabić.

– Ach, mój Boże!

– Podejrzewamy, że chodzi o spadek. Pochodzenie Tiril do niedawna kryło się w mroku. Ostatnio dowiedzieliśmy się, że jej rodzice byli ludźmi niezwykłe wysokiego rodu. Próbujemy ich teraz odnaleźć.

– Ach, tak. No, jest też wśród was prawdziwa córka barona…

– O, ona – Móri powiedział to tonem tak wzgardliwym, że Tiril nie mogła powstrzymać się od uśmiechu. – Nie dorównuje Tiril urodzeniem.

вернуться

[1] Berg (norw.) – góra.

вернуться

[2] Dal (norw.) – dolina.