Выбрать главу

Terri odpowiedziała coś, ale była tak przejęta faktem, że Leah nie jest żoną Bena, że z wrażenia nie mogła zapanować nad emocjami. Oczywiście, to nie miało żadnego znaczenia, że nie jest żonaty ani zaręczony, ani że nie mieszka z kobietą…

– Miło mi panią poznać – powiedział Parker z uwodzicielskim uśmiechem, ujmując jej rękę. Przypominał jej nieco Richarda, który doskonale wiedział, że podoba się kobietom.

Parker, podobnie jak jego ojciec, miał na sobie ubranie od Stetsona. Wydawał się młodszy od Bena, nie miał chyba jeszcze trzydziestu lat. Obaj bracia byli podobni do matki, podczas gdy Leah najwyraźniej odziedziczyła urodę po ojcu.

– Czy pani mąż czuje się dobrze? – spytała pani Herrick pełnym współczucia głosem.

– Mam taką nadzieję, ale jeszcze nie udało mi się go odnaleźć.

Terri nie chciała dopuścić do siebie myśli, że Richard mógłby porzucić matkę swojego dziecka, która była w tak zaawansowanej ciąży.

Celowo unikała wzroku Bena, w obawie, że mężczyzna będzie w stanie wyczytać z jej oczu zbyt wiele.

– Bardzo mi było miło państwa poznać, ale sądzę, że pan Herrick musi być już bardzo zmęczony. Zapewne chciałby się położyć. Teraz, kiedy już wiem, że jest z nim rodzina, mogę go spokojnie zostawić.

– Nie martw się o Bena, moja droga – pan Heniek poklepał syna po ramieniu. – To twardziel. Jednak skoro to jego pierwszy dzień poza łóżkiem, może rzeczywiście masz rację.

Terri ruszyła w stronę widny. Dobiegł ją jęk protestu, który doskonale znała. Zignorowała go. Dobrze wiedziała, że każda następna chwila spędzona w towarzystwie Bena Herricka spotęgowałaby tylko chaos, jaki zapanował w jej uczuciach. Powinna wracać do hotelu i czekać na wiadomość od kapitana Ortiza.

– Pani Jeppson? Proszę zaczekać!

Terri odwróciła się i popatrzyła na zbliżającego się w jej kierunku Parkera Herricka.

– Ależ pani szybko chodzi. Mój brat chciałby, aby pani wróciła.

– Odwiedzę go jeszcze przed powrotem do Stanów.

– To nie wystarczy. Nigdy nie widziałem go tak przygnębionego. Jeśli się pani nie pojawi, będzie niepocieszony.

– W takim razie proszę mu powiedzieć, że przyjdę później, kiedy zostanie sam. Nie chciałabym teraz przeszkadzać.

Parker założył kapelusz na głowę.

– Siedzimy u niego od sześciu godzin. Nie pamiętam już, kiedy ostatnio spędziliśmy razem tyle czasu.

Terri uśmiechnęła się mimo woli.

– Jak znam mojego brata, miał ochotę wyrzucić nas dziesięć minut po tym, jak się pojawiliśmy. Zrobiłaby nam pani wielką przysługę, gdyby zechciała pani potowarzyszyć mu przez jakiś czas. – Parker zniżył głos. – Mówiąc szczerze, jeśliby pani z nim została, mama uznałaby, że spokojnie możemy na jakąś godzinę wyjść i wreszcie coś zjeść.

Terri mogła sobie wyobrazić, jak są głodni i zmęczeni. Zresztą, przyszła tu po to, by dowiedzieć się czegoś o Richardzie.

– Dobrze. Wrócę, ale nie mogę zostać długo.

– Ben będzie zachwycony.

– Kiedy przyjedzie jego żona? – Terri nie mogła powstrzymać się przed zadaniem tego pytania.

Parker posłał jej zagadkowe spojrzenie.

– Wszyscy zadajemy sobie to pytanie od dnia, w którym Ben opuścił dom, aby zająć się swoimi sprawami.

Opuścił dom?

– Czy to oznacza, że żyje z żoną w separacji?

– To oznacza, że nie ma żony. Pewnie dlatego jest taki drażliwy, ale proszę mu tego nie mówić.

Serce Terri zaczęło walić jak oszalałe.

– Dlaczego?

– Ponieważ małżeństwo to zakazany temat. Jego zdaniem, żeniąc się, popełniłem największe głupstwo w życiu. Teraz, kiedy się rozwiodłem, dowiodłem tylko słuszności jego tezy. Co nie zmienia faktu, że według mnie małżeństwo jest zupełnie rozsądną instytucją, dopóki wszystko się w nim układa.

– Ma pan dzieci?

– Na szczęście nie.

– Dobrze, że rozwód nie pozostawił panu niemiłych wspomnień.

– Następnym razem po prostu upewnię się, że żenię się z odpowiednią kobietą.

– A pana drugi brat i siostra mają rodziny?

– I to całkiem udane. A pani?

Na szczęście byli już pod drzwiami i nie musiała odpowiadać. Nie miała ochoty rozmawiać o Richardzie.

Ben siedział na łóżku w otoczeniu rodziny. Pani Herrick na widok Terri wstała z krzesła.

– Bardzo się cieszę, że Parker zdołał panią dogonić. Ben sprawiał wrażenie bardzo przygnębionego pani odejściem. Proszę z nim trochę zostać. Kochanie… – zwróciła się do syna, który nie spuszczał wzroku z Terri. – Pójdziemy teraz do „Ramada", a potem do ciebie wrócimy. – Pocałowała syna w policzek.

W pokoju pozostał tylko Parker.

– Czy ty też zatrzymałaś się w „Ramada"? To naprawdę niezły hotel.

– Nie, w „Ecuador Inn".

– Pytam, bo mamy zamiar zjeść wczesny obiad. Gdybyś poczekała tu do naszego powrotu, przywieźlibyśmy ci coś do jedzenia.

– To bardzo miło z twojej strony, Parker, ale dam sobie radę. Dziękuję.

– W takim razie może zobaczymy się jutro. Do zobaczenia, Ben.

Ben skinął głową.

Kiedy Parker wyszedł, Terri odłożyła torebkę na stolik i spojrzała na mężczyznę, który wywołał tyle zamieszania w jej uczuciach.

– Masz wspaniałą rodzinę, ale dobrze, że już poszli. Wyglądasz na zmęczonego. – Nie myśląc o tym, co robi, pochyliła się, zdjęła mu z nóg sandały i pomogła położyć się wygodnie, co przyjął z westchnieniem ulgi.

– Jestem pewna, że tak jest znacznie lepiej.

Ben wyciągnął rękę i chwycił ją za ramię. Spojrzała mu w oczy i dostrzegła w nich napięcie i ból.

– Widzę, że bardzo chcesz mi coś powiedzieć. Czy to dotyczy Richarda?

Skinął głową.

– To dobrze. Po to tu przyjechałam. Nikt nie widział go od czterech dni. Ani szef w pracy, ani kobieta, która za chwilę urodzi jego dziecko. Ona najbardziej go teraz potrzebuje.

Ben puścił jej rękę i wskazał na stolik, na którym leżała jej torebka.

– Chyba wiem, o co ci chodzi.

Sięgnęła do torebki i wyjęła z niej długopis i kartkę.

– Proszę, możesz pisać. Ale jeśli będzie bolała cię ręka, zabawimy się w zgadywanie alfabetu, dobrze?

Dźwięk, który z siebie wydał, oznaczał zgodę.

Włożyła mu długopis do ręki i przytrzymała kopertę. Ben z trudem zaczął pisać.

„Stracił przytomność i wypadł z łodzi. Utonął wraz z dwoma innymi mężczyznami. Chciałem powiedzieć ci o tym pierwszego dnia. Wybacz. "

– Och nie – wyszeptała. – Richard…

Po jej policzkach popłynęły łzy. Poczuła na ramieniu rękę Bena. Teraz zrozumiała, dlaczego w jego spojrzeniu było tyle bólu.

– Widziałeś, jak utonęli? – spytała, ocierając łzy wierzchem dłoni.

Skinął głową.

– Co za nieszczęście. – Po chwili przestała płakać. – Pomyśleć, że Richard zginął, nie widząc własnego dziecka. Juanita będzie niepocieszona.

Ben ponownie sięgnął po długopis. „Dziecko prawdopodobnie nie jest jego. "

– Tak samo uważa kapitan Ortiz.

„Zaczął u nas pracować cztery miesiące temu. "

– Może znali się już wcześniej?

Ben zawahał się, po czym znów coś napisał. „Przedtem pracował w Baton Rouge. "

– Wątpię, żeby Juanita była w Luizjanie. Kiedy dowie się, że Richard zginął, gotowa zacząć rodzić. W ósmym miesiącu to może być niebezpieczne. Ja miałam dwa poronienia, ale oba w pierwszym trymestrze.