Выбрать главу

– Dobrze, Lily. – Tennyson westchnął ciężko. – Jeśli nie lubisz doktora Rossettiego, to znajdę ci innego lekarza, który będzie mógł ci pomóc.

– Wolałabym kobietę.

– Wszystko jedno. Co prawda nie znam kobiety psychiatry, poza tymi, które zajmują się poradnictwem rodzinnym.

– Lily, jutro będę miał dla ciebie kilka nazwisk – uciął Savich. – Nie ma problemu. W tej chwili chodzi mi o coś innego. Chcę znać nazwę leków antydepresyjnych, które przyjmowała Lily, i chcę wiedzieć, dlaczego odnosiły wręcz przeciwny skutek.

– To bardzo popularny lek – tłumaczył cierpliwie Tennyson. – Elavil. Możesz o to spytać każdego lekarza.

– Nie wątpię w to. Przypuszczam, że nie wszyscy jednakowo.

– Niestety, masz rację. Zastanawiałem się, czy nie zmienić go na inny lek, na przykład prozac.

– Może zaczekałbyś z wypróbowywaniem tych leków, dopóki Lily nie spotka się z nowym psychiatrą – zaproponował Savich. – Co się stało z doktorem McGill? Chodziłaś do niego, prawda, Lily?

– Chodziłam do niego niecałe dwa tygodnie i on zaraz umarł. Był strasznie kochany, ale był stary i chory na serce. Umarł na zawał.

– To się zdarza. – Tennyson wzruszył ramionami. – Savich, widziałem cię w telewizji razem ze wszystkimi dygnitarzami z FBI. Dopadłeś Demony Zła.

– Okazało się, że był tylko jeden demon, a ten drugi był wiedźmą.

– Tak, brat i siostra. Jak to się stało, że nikt tego nie odkrył?

– To dobre pytanie. – Savich zauważył, że Lily uważnie przysłuchuje się rozmowie. Uwielbiała słuchać opowieści o ich pracy, więc mówił dalej. – Okazało się, że jedno z nich nie było facetem, tylko tak się ubierało. Timmy była kobietą. Mówiła niskim głosem i miała krótkie włosy. Eksperci od portretów pamięciowych niczego nie zauważyli. Agenci też nie. Przestała być Tammy i stała się Timmy.

– Czy ona sypiała ze swoim bratem? – spytał Tennyson.

– Tego nie wiemy.

– To MAX znalazł tę stodołę? – zaciekawiła się Lily.

– Tak. Kiedy już wiedzieliśmy, że rodzeństwo Tuttle wróciło do Maryland, byłem przekonany, że pozostaną tam dłużej, że wrócili do domu, chociaż urodzili się i wychowywali w Utah. Porwali tych chłopców w Maryland. Kiedy wiemy, kim jest podejrzany, MAX zawsze sprawdza wszystkich krewnych. Odnalazł Marilyn Warluski, kuzynkę; była właścicielką tej posiadłości, na której stała stara, opuszczona stodoła.

Dzięki Bogu, że nikt nie wspomniał o ghulach.; – Sherlock, ilu chłopców oni zabili? – spytała Lily.

– Dwunastu, a może i więcej. W całym kraju. Pewnie nigdy się tego nie dowiemy, jeśli Tammy nie zechce nam sama powiedzieć, a to jest mało prawdopodobne. Amputowano jej rękę po tym, jak Dillon ją postrzelił. Na szczęście obaj chłopcy są cali i zdrowi.

– Postrzeliłeś ją? Zabiłeś też brata? – zainteresował się Tennyson.

– Tak, jej brat nie żyje. To była zespołowa akcja – skwitował Savich.

– Ci biedni chłopcy – odezwała się Lily. – Ich rodzice musieli przechodzić katusze, kiedy ich porwano.

– Naturalnie, ale, jak mówiłem, wszystko dobrze się skończyło.

W drzwiach stanęła pielęgniarka Carla Brunswick.

– Możemy spać spokojnie, kiedy FBI jest w naszym mieście, ale teraz muszę wszystkich stąd wyprosić, nawet pana, doktorze Frasier. Pani Frasier dostanie proszki nasenne. Tak nakazał doktor Larch.

Dopiero teraz uprzytomniłem sobie – powiedział Tennyson, kiedy byli już na szpitalnym parkingu – że ledwie co przyjechaliście. Zatrzymacie się u mnie, prawda?

– Chętnie – odrzekł Savich. – Dziękuję ci, Tennyson. Chce my być blisko.

Minęła godzina. Savich zadzwonił już do matki, żeby ją uspokoić, i porozmawiał ze swoim synkiem, po czym wszedł do ogromnego łoża w gościnnym pokoju, pocałował żonę i przy tulił ją do siebie.

– Jak myślisz, dlaczego Elcott Frasier do nas zadzwonił? – spytał.

– Pierwsze, co się nasuwa: martwił się o swoją synową i chciał nas jak najszybciej zawiadomić. Nie dzwonił do waszej mamy, żeby jej nie wystraszyć.

– Może masz rację. Po tym wariactwie z rodzeństwem Tuttle jestem skłonny podejrzewać najgorsze.

Sherlock pocałowała go w szyje i przylgnęła do niego jeszcze bliżej.

– Słyszałam tyle psychologicznego bełkotu na temat Lily. Ona chce się zabić, bo tylko w ten sposób znajdzie ukojenie. Musi skierować swojego explorera na sekwoję, żeby odkupić swoją winę. To nie pasuje do Lily. Tak, pamiętam, co było za pierwszym razem, ale to było juz dawno.

– A teraz to inna sprawa.

– Tak. Minęło siedem miesięcy. Lily nie jest neurasteniczną.

Zawsze uważałam, że jest silna i opanowana. Teraz czuję się winna, że nie odwiedzaliśmy jej przez te ostatnie miesiące.

– Sherlock, w niespełna tydzień po pogrzebie Beth urodziłaś dziecko.

– I Lily była wtedy ze mną.

– Ale nie podczas porodu, tak jak ja. Mój Boże, Sherlock, to był najdłuższy dzień w moim życiu. Nigdy nie klniesz, a wtedy wyzywałaś mnie takimi wyrazami, jakich nie słyszałem nawet podczas meczów piłkarskich w college'u.

Roześmiała się i pocałowała go w ramię.

– Posłuchaj, wiem, że Lily miała wystarczający powód, żeby wpaść w depresję. Przecież rozmawialiśmy z nią wielokrotnie po śmierci Beth. Jednak jakoś nie mogę uwierzyć, że znowu chciała się zabić.

– Nie wiem – powiedział. – To, co się dzieje z Lily, poważnie mną wstrząsnęło. Nie wiadomo, co teraz robić.

Objęła go mocno, myśląc o tym, jak strasznie nieszczęśliwa była Lily po śmierci córeczki. A potem połknęła te proszki i omal nie umarła. Savich wraz z matką poleciał powtórnie do Kalifornii, kiedy Lily była w szpitalu, w tydzień po pogrzebie Beth. Było jej tak strasznie przykro, że wprawiła wszystkich w przerażenie, a potem wróciła z nimi do Waszyngtonu, żeby spokojnie dojść do siebie. Po trzech tygodniach zdecydowała jednak, że wraca do męża, do Hemlock Bay.

A po siedmiu miesiącach skierowała explorera na sekwoją.

– Powiedziałaś, że nie możesz w to uwierzyć – odezwał się po chwili Savich. – Sherlock, co masz na myśli?

– W zeszłym tygodniu Lily przysłała nam nowego Nieustraszonego Remusa, pierwszy komiks, jaki zrobiła od śmierci Beth, i była tym bardzo podniecona. Co się więc zdarzyło w ciągu ostatnich czterech dni, że znowu zapragnęła się zabić?

4

Hemlock Bay, Kalifornia

Ukradłem butelkę z tabletkami – powiedział Savich, wchodząc do kuchni.

– Jak je sprawdzimy? – Sherlock patrzyła na męża.

– Dzwoniłem do Clarka Hoyta, do biura terenowego w Eureka. Dzisiaj dostaną tabletki, a on odezwie się do mnie jutro. Wtedy będziemy już mieli jakieś rozeznanie.

– Ach, Dillon – Sherlock uśmiechnęła się szeroko znad filiżanki herbaty – muszę ci coś wyznać. Zabrałeś nie te tabletki, o które ci chodziło. Wiesz, ja już wcześniej je ukradłam i wsypałam tam sudafed, który znalazłam w apteczce.

Ona czasem po prostu zwalała go z nóg. Wzniósł toast filiżanką herbaty.

– Około piątej rano, kiedy wszyscy jeszcze spali. Zaraz przyjdzie gosposia, pani Scrugginsggins. Zobaczymy, co o tym wszystkim powie.

Odpowiedzią pani Scrugginsggins na pytania Sherlock były głębokie westchnienia. Gosposia była prawie wzrostu Savicha, silna i muskularna, a na każdym palcu nosiła pierścionek. Musiała mieć przynajmniej sześćdziesiąt lat, na parapecie kuchennym stały zdjęcia jej wnuków. Była zadziwiającą osobą. Sherlock wolałaby z nią nie zadzierać.

Savich odchylił się w krześle i obserwował zabiegi Sherlock.

– To okropne – mówiła, potrząsając głową. – Nie potrafimy tego zrozumieć. Pani na pewno coś o tym może powiedzieć, pani Scruggins, stale będąc z naszą biedną Lily. Jestem pewna, że pani trafnie ocenia tę sytuację.