Выбрать главу

W myślach szybko przeprosiłem Damiena, najwyraźniej nie mówił nam tego, co chcieliśmy usłyszeć.

– Był stary? Młody?

– Jak pan.

– Kiedy to się działo?

Jessica otwarła usta i poruszyła nimi bezdźwięcznie.

– Co?

– Kiedy widziałyście z Katy tego człowieka? Czy to było kilka dni przed odejściem Katy? Albo kilka tygodni? Dawno temu?

Starałem się być delikatny, ale ona podskoczyła.

– Katy nie odeszła. Katy została zabita. – Jej oczy zaszły mgłą. Rosalind rzuciła mi pełne wyrzutu spojrzenie.

– Tak – przyznałem łagodnie – została zabita. Dlatego bardzo ważne jest, żebyś sobie przypomniała, kiedy widziałyście tego człowieka. Może dzięki temu uda nam się odkryć, kto ją zabił. Przypomnisz sobie?

Jessica lekko rozchyliła usta. Jej spojrzenie było nieobecne.

– Powiedziała mi – cicho odezwała się Rosalind nad jej głową – że to się zdarzyło dwa tygodnie przed… – Przełknęła ślinę. – Nie jest pewna, którego dnia dokładnie.

Kiwnąłem głową.

– Dziękuję ci, Jessico. Jesteś bardzo dzielna. Myślisz, że mogłabyś rozpoznać tego człowieka, gdybyś go zobaczyła?

Nic, nawet mrugnięcia. Torebka z cukrem zwisała z zaciśniętych palców.

– Chyba powinnyśmy już iść – powiedziała Rosalind, z niepokojem przenosząc wzrok z zegarka na Jessicę.

Obserwowałem przez okno, jak idą ulicą: Rosalind stawiała stanowcze, drobne kroki i delikatnie kołysała biodrami, ciągnąc Jessicę za rękę. Patrzyłem na tył jedwabistej, pochylonej głowy Jessiki i myślałem o wszystkich starych opowieściach, gdzie bliźniaczka zostaje zraniona, a druga wiele kilometrów dalej czuje ból. Zastanawiałem się, czy była taka chwila podczas nocnych chichotów w domu cioci Very, kiedy wydała z siebie jakiś cichy, niezauważony przez nikogo dźwięk. Czy wszystkie odpowiedzi, których szukaliśmy, znajdowały się za dziwnymi, ciemnymi bramami jej umysłu?

„Doskonale nadaje się pan do tej sprawy", powiedziała mi Rosalind i słowa te wciąż brzmiały mi w uszach, kiedy patrzyłem, jak odchodzi. Nawet teraz zastanawiam się, czy wydarzenia, które nastąpiły, udowodniły, że miała rację, czy też zupełnie się myliła, i jakich kryteriów należy użyć, by to stwierdzić.

10

Przez kilka następnych dni praktycznie każdą chwilę poświęciłem na poszukiwania tajemniczego człowieka w dresie. Do opisu, jaki mieliśmy, pasowało w okolicy Knocknaree siedmiu ludzi – wysoki, mocno zbudowany, po trzydziestce, łysy albo ogolony na łyso. Jeden z nich był notowany – echo szalonej młodości – za posiadanie haszu, nieprzyzwoite zachowanie; serce mi podskoczyło, kiedy to zobaczyłem, ale poważny, młody policjant doniósł, że mężczyzna ten kosił trawę przed domem. Dwóch oświadczyło, że mogli wchodzić na teren osiedla, gdy wracali z pracy, mniej więcej o tej porze, którą podał nam Damien, ale nie byli pewni.

Żaden z nich nie przyznał się do rozmowy z Katy, na noc śmierci wszyscy mieli alibi, które sprawdziliśmy, żaden nie miał córki tancerki ze złamaną nogą. Dostałem fotografie i pokazałem je Damienowi i Jessice, lecz obydwoje patrzyli na zdjęcia z tym samym oszołomionym, zaszczutym wyrazem twarzy. Damien w końcu powiedział, że żaden z mężczyzn nie jest tym, którego widział, a Jessica, kiedy ją o to proszono, za każdym razem niepewnie wskazywała inne zdjęcie, a w końcu w ogóle przestała reagować. Wysłałem kilku funkcjonariuszy, żeby obeszli osiedle i wypytali wszystkich, czy ktoś nie miał ostatnio gościa, który by odpowiadał opisowi – i nic.

Parę alibi nie zostało potwierdzonych. Jeden z wytypowanych twierdził, że siedział w Internecie do trzeciej nad ranem, na forum dla motocyklistów i omawiał konserwację klasycznych kawasaki. Drugi był w mieście na randce, spóźnił się na autobus o wpół do pierwszej i czekał w Supermacu na kolejny o drugiej. Przyczepiłem ich fotografie do tablicy i zabrałem się do rozpracowywania alibi, ale za każdym razem, gdy na nich patrzyłem, miałem to samo przeczucie, specyficzne i niepokojące, że zaczynam się utożsamiać ze sprawą: wrażenie, że wciąż moja wola natyka się na czyjąś wolę, na coś chytrego i upartego, na coś, co żyje własnym życiem.

***

Jedynie Sam miał wyniki. Często nie było go w biurze, rozmawiał z ludźmi – z członkami Urzędu Gminy, geodetami, farmerami, członkami „Przesunąć autostradę". Na naszych kolacjach był ostrożny w opowiadaniu, dokąd wszystko to go prowadziło.

– Pokażę wam za kilka dni – obiecał – jak nabierze sensu.

Raz, kiedy wyszedł do łazienki i zostawił na stole notatki, spojrzałem na nie ukradkiem: były tam wykresy i skróty, i kilka rysunków na marginesach, szczegółowych i nie do odczytania.

Nagle we wtorek – w duszny, drażniący i dżdżysty poranek, kiedy razem z Cassie w ponurym nastrojach przerabialiśmy po raz kolejny raporty policjantów z rozmów przeprowadzonych na osiedlu, na wypadek gdybyśmy coś przeoczyli – wszedł z dużym rulonem papieru technicznego, takiego, z jakiego dzieci robią kartki walentynkowe i dekoracje świąteczne w klasach.

– Oto czym się zajmowałem przez cały czas – powiedział i wyjął z kieszeni taśmę klejącą, a następnie zaczął przyklejać papier do ściany w rogu pokoju operacyjnego.

Była to ogromna, szczegółowa mapa Knocknaree: domy, wzgórza, rzeka, las, donżon, wszystko doskonale narysowane długopisem i piórem z delikatną, zamaszystą precyzją ilustratora książek dla dzieci. Musiało mu to zająć wiele godzin. Cassie gwizdnęła.

– Dziękuję, dziękuję państwu – rzekł Sam głębokim głosem, naśladując Elvisa, i uśmiechnął się. Obydwoje porzuciliśmy sterty raportów i podeszliśmy bliżej, aby się przyjrzeć. Duża część mapy została podzielona na nieregularne fragmenty, zacieniowane kolorowymi kredkami – zieloną, niebieską, czerwoną, kilka części żółtą. Każdy fragment został opisany tajemniczym skrótem: SD J. Downey-GII 11/97. Spojrzałem na Sama i pytająco uniosłem brew.

– Już wyjaśniam. – Urwał kawałek taśmy i przykleił ostami róg. Usiedliśmy z Cassie na skraju stołu, tak by z bliska widzieć wszystkie szczegóły.

– Okay. Widzicie to? – Sam wskazał dwie równoległe linie biegnące przez mapę, przecinające las i wykopaliska. – Tędy właśnie ma iść autostrada. Rząd ogłosił plany w marcu dwutysięcznego roku i przez cały następny rok skupywał grunty od miejscowych farmerów na podstawie nakazu wywłaszczenia. Nie ma w tym nic podejrzanego.

– No – odezwała się Cassie. – To zależy od punktu widzenia.

– Cii – uciszyłem ją. – Patrz sobie na ten śliczny obrazek.

– Wiecie, co mam na myśli. Nic, czego nie można by się spodziewać. Interesujące są jednak grunty wokół autostrady. To także były tereny rolnicze, aż do końca tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiątego piątego. Potem przez kolejne cztery lata zaczęto je skupować kawałek po kawałku i przekwalifikowywać z rolniczych na przemysłowe i budowlane.

– Jakiś jasnowidz pięć lat przed oficjalnym ogłoszeniem wiedział, że tędy właśnie będzie biegła autostrada – podsumowałem.

– Nawet to nie jest tak naprawdę podejrzane – kontynuował Sam. – O autostradzie biegnącej do Dublina z południowego zachodu mówiło się już dawno – znalazłem artykuły prasowe – poczynając od tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiątego czwartego roku, kiedy pojawił się Celtycki Tygrys [2]. Rozmawiałem z kilkoma geodetami i powiedzieli mi, że to była najbardziej oczywista trasa dla autostrady ze względu na topografię, rozmieszczenie osiedli i milion innych rzeczy. Nie wszystko zrozumiałem, ale tak mi powiedzieli. Nie ma powodu, dla którego deweloperzy nie mieliby wyczuć, którędy mniej więcej pobiegnie autostrada, i wynająć geodetów, żeby im zdradzili, gdzie ją najprawdopodobniej zbudują.

вернуться

[2] Celtycki Tygrys – nazwa gwałtownego wzrostu gospodarczego w Irlandii.