Выбрать главу

– Rossi, ten facet z Ufficio Catasto, który zmarł, miał w portfelu numer telefonu jakiegoś adwokata i okazało się, że ten adwokat występował kilka razy przeciw lichwiarzom.

– Adwokat skąd?

– Z Ferrary.

– Nie ten, którego zamordowali? – Paola znów na niego spojrzała.

– Właśnie ten – potwierdził Brunetti, zaintrygowany, skąd u Paoli ta pewność, że sprawców zabójstwa było przynajmniej dwóch, i dodał: – Sędzia śledczy wykluczył udział lichwiarzy i najwyraźniej starał się mnie przekonać, że ten adwokat zginął przez pomyłkę.

– Czy myślisz, że to dlatego miał przy sobie numer telefonu tego adwokata, z powodu lichwiarzy? – spytała Paola po długiej przerwie, podczas której, jak zauważył Brunetti, intensywnie nad czymś myślała.

– Nie mam na to żadnego dowodu. Ale to ciekawy zbieg okoliczności.

– Samo życie jest ciekawym zbiegiem okoliczności.

– Ale nie morderstwo.

Paola oparła splecione dłonie na kupce pustych strączków.

– Od kiedy to uważa się za morderstwo? Mówię o Rossim.

– Nie wiem, od kiedy. Może od nigdy. Ja chcę się tylko dowiedzieć, dlaczego Rossi do niego dzwonił.

– A Franca?

– Ponieważ pracuje w banku, myślałem, że może coś wie o lichwiarzach.

– Przecież to właśnie banki pożyczają pieniądze.

– Ale robią to niechętnie. Nie chcą pożyczać na krótki termin, zwłaszcza ludziom, którzy mogliby mieć kłopoty ze spłatą.

– Dlaczego rozmawiałeś o tym z Francą? – W tej nieruchomej pozie Paola mogłaby uchodzić za sędziego śledczego.

– Myślałem, że może będzie coś wiedziała.

– Już to mówiłeś. Ale dlaczego akurat z nią?

Brunetti nie umiał podać żadnego wyjaśnienia poza tym, że była pierwszą osobą, jaka przyszła mu do głowy. Oprócz tego dawno jej nie widział i miał ochotę się z nią zobaczyć. Wsadził ręce do kieszeni i przestąpił z nogi na nogę. – Bez specjalnego powodu – powiedział w końcu.

Paola wróciła do łuskania groszku.

– Co ona ci powiedziała, że dlaczego boi się o Pietra?

– Wspomniała o dwojgu ludzi, a nawet mi ich pokazała.

Widząc, że żona zamierza mu przerwać, dodał szybko:

– Spotkaliśmy się na San Luca. Oni tam byli, stali na środku placu i rozmawiali. Para ludzi dobiegających siedemdziesiątki. Powiedziała, że oni właśnie zajmują się pożyczaniem pieniędzy.

– A co ma z tym wspólnego Pietro?

– Według niej proceder lichwiarski może się łączyć z praniem pieniędzy i mafią. Nie chciała powiedzieć nic więcej.

Po lekkim skinieniu głowy Paoli zorientował się, że podzielała zdanie Franki. Samo słowo „mafia” wystarczy, żeby wystraszyć każdego rodzica.

– Nie chciała powiedzieć nawet tobie?

Pokręcił przecząco głową.

– Hm, więc to naprawdę poważna sprawa – rzekła.

– Tak sądzę.

– Co to za ludzie?

– Angelina i Massimo Volpato.

– Czy już o nich kiedykolwiek słyszałeś?

– Nigdy.

– Czy kogoś o nich wypytywałeś?

– Nikogo. Zobaczyłem ich po raz pierwszy w życiu dosłownie pół godziny temu.

– Co zamierzasz zrobić?

– Dowiedzieć się na ich temat wszystkiego, co będę mógł.

– A potem?

– Zależy, czego się dowiem.

Zamilkli.

– Dziś myślałam o tobie, o twojej pracy – powiedziała Paola po chwili.

Brunetti czekał na dalszy ciąg.

– Myłam właśnie okna i to sprawiło, że pomyślałam o tobie.

– Czemu akurat mycie okien?

– Myłam najpierw okna, potem lustro w łazience i wtedy pomyślałam o tym, czym się zajmujesz.

Wiedział, że Paola pociągnie swoją opowieść, nawet jeśli będzie milczał, ale wiedział również, że lubi być zachęcana, więc odezwał się pytająco:

– No i?

– Kiedy myje się okno – powiedziała, patrząc na niego – trzeba je otworzyć i przyciągnąć do siebie, a wtedy światło pada na nie pod innym kątem, niż kiedy jest zamknięte. – Widziała, że Brunetti słucha z uwagą. – Więc myje się je i wreszcie jest umyte. Albo myśli się, że jest umyte. Ale kiedy się je zamyka, światło znów pada pod uprzednim kątem i wtedy widać, że z zewnątrz okno wciąż jest brudne albo że zapomniało się o jakimś małym kawałku po wewnętrznej strome. To znaczy, że trzeba je ponownie otworzyć i umyć jeszcze raz. Ale nigdy nie będzie się miało pewności, że jest całkiem czyste, dopóki się go znów nie zamknie.

– A lustro? – spytał.

Popatrzyła na niego z uśmiechem.

– Lustro widzisz tylko z jednej strony. Z tyłu nie pada na nie żadne światło, więc jak się je umyje, jest czyste. Nie ma tu mowy o złudzeniu optycznym.

Wróciła do łuskania groszku.

– No i?

Wciąż patrząc na groszek, może żeby ukryć rozczarowanie jego niedomyślnością, wyjaśniła:

– Taka właśnie jest twoja praca, czy raczej chciałbyś, żeby była taka. Chcesz myć lustra, chcesz, żeby wszystko było dwuwymiarowe i łatwo postrzegalne. Ale za każdym razem, kiedy zaczynasz się czemuś przyglądać, to coś zmienia się w okno: jeśli spojrzysz na to z innej perspektywy, pod innym kątem, już nie jest takie jak przedtem.

Brunetti zastanowił się nad słowami żony.

– Ale w obydwu przypadkach muszę zmyć brud – powiedział w końcu, chcąc rozwiać poważny nastrój.

– Ty to powiedziałeś, nie ja – rzekła Paola. Ponieważ Brunetti milczał, wrzuciła do miski ostatni groszek i wstała. – Cokolwiek zrobisz, jestem pewna, że będziesz wolał zrobić to z pełnym żołądkiem – rzekła, stawiając miskę na blacie.

Tak więc z pełnym żołądkiem Brunetti zabrał się tego popołudnia do „zmywania brudu”, jak tylko wrócił do komendy. Zaczął od biura signoriny Elettry, która przywitała go jak zwykle z uśmiechem, dziś ubrana w strój nieodparcie kojarzący się z morską żeglugą: granatową spódnicę i jedwabną bluzkę ze stójką. Pomyślał, że brakuje jej tylko żeglarskiej czapeczki, kiedy zobaczył koło komputera sztywny cylindryczny kapelusik w białym kolorze.

– Volpato – powiedział, zanim jeszcze zdążyła go przywitać. – Angelina i Massimo. Małżeństwo. Obydwoje dobrze po sześćdziesiątce.

Elettra wyciągnęła kartkę i zaczęła notować.

– Mieszkają tu, w Wenecji?

– Tak mi się wydaje.

– Wie pan może, w jakich okolicach?

– Nie – odrzekł.

– Ale to łatwo sprawdzić – rzuciła. – Co jeszcze?

– Najbardziej potrzebowałbym danych finansowych: konta w banku, ewentualne inwestycje, własność zarejestrowana na nazwisko, wszystko, co uda się pani znaleźć. I niech pani sprawdzi, czy mamy coś u siebie.

– Billingi telefoniczne?

– Nie, na razie to wystarczy.

– Na kiedy mam to zrobić?

– Jak pani myśli? – spytał z uśmiechem.

Odsunęła mankiet bluzki i spojrzała na ciężki zegarek płetwonurka, który nosiła na lewej ręce.

– Informacje z urzędów miejskich postaram się zdobyć jeszcze dzisiaj.

– Ale banki już są zamknięte, więc z tym można zaczekać do jutra.

Elettra uśmiechnęła się do niego.

– Rejestry bankowe nigdy nie są zamknięte. Za kilka godzin powinnam mieć wszystko. – Schyliła się i wyciągnęła z szuflady plik dokumentów. – Mam tutaj coś takiego – zaczęła, lecz przerwała i spojrzała w kierunku drzwi.

Brunetti odruchowo się odwrócił i ujrzał wracającego z obiadu vice-questore Pattę, który spojrzał na niego jak na powietrze.

– Signorina Elettra? – zwrócił się do swojej sekretarki.

– Tak, dottore!

– Proszę przyjść do mnie do biura, chciałbym podyktować pani list.