A Nuistat, à Suedenisse.
Costen, Calix, Buton, Glagouve
Passèrent, & par Bassenouve
De la en Cracoe arrivèrent,
Ou les royes dessus dis trouvèrent,
Qui a 1'encontre venirent,
Et moult grant joie feïrent.
Comment il furent receü,
Honnoure, servi & peü
De pain, de vin, & de vitaille
De toute voille et d'aumaille
De poisson et d'autre viande,
II est moult fols qui le demande,
Qu'on ne le doit pas demander
Pour ce qu'on ni puet amender
Tant furent servi grandement. [52]
W czasie dyskusji na temat krucjaty król Cypru musiał wysłuchać drugiego szeregu świątobliwych zapewnień - najpierw z ust nowo wybranego cesarza, później od króla węgierskiego, wreszcie zaś od samego Kazimierza:
Apres fu le roy de Poulainne
Qui tint Cracouve en sa domaine,
Qu'il promist qu'il y aideroit,
Toutes les fois que poins seroit
Au saint voyage mettre à fin.
Et tuit li prince qui la furent
Li un vouent, li autre jurent
Que volontiers y aideront
Et que leur povoir en feront.[53]
Ale gdy przyszło do turnieju, król Piotr był niepokonany:
Mais einsois grans joustes crièrent
Car il le veulent sestier
De jouster & de tournier.
Briefment, ii joustèrent ensamble;
Et 1'emperere, ce me semble
Jousta avec les autre roys
Qui estoient en grans arrois.
Mais 1'estrange roy ot le pris,
Comme des armes li mieus apris.[54]
Potem, otrzymawszy dary oraz „pełne czci” i „uprzejme” życzenia, zwycięski zawodnik opuścił Kraków, udając się do Wiednia:
Or chevaucha li roys de Chipre
Qui n'est pas vestus de drap d'Ipre
Mais d'un drap d'or fait a Damas.
II n'est remes piteus ne mas
De są besogne pourchacier.
Eins ne fiat que aler & tracier
Les signeurs partout, et querir
Pour leur aide requerir.
Tant à erre par ses journées
Par froit, par chaut at par jalées
Qu'a Vienne vint sus la Denoe,
Aux journées de Cracoe.[55]
O powszechnej krucjacie nie było mowy. Piotr de Lusignan powrócił do Wenecji i na Cypr; przeżył niespodziewane zdobycie Aleksandrii - na którą chrześcijanie zawzięli się nie mniej niż Turcy - i wkrótce potem umarł. Dla reszty Europy kongres w Krakowie był mglistym, szybko zapomnianym epizodem. Dla Polski natomiast był to skromny debiut na scenie dyplomacji międzynarodowej. Pod koniec życia Kazimierz poniósł porażkę w jednej tylko sprawie. Jako król i władca odnosił wybitne sukcesy, jako „ojciec narodu” cieszył się powszechną miłością, ale jako dynaście brak mu było odpowiedniego dziedzica. Mogłoby się to wydać dziwne, skoro miał kolejno trzy legalne małżonki, jedną żonę bigamiczną i co najmniej dwie stałe kochanki; miał też kilka córek i trzech synów. Jego pierwsza żona, Litwinka Aldona, umarła młodo w 1339 r. Drugą żonę, Adelajdę heską, kroi poślubił dopiero po dwukrotnie zerwanych zaręczynach i wkrótce potem porzucił dla Krystyny Rokiczańskięj, Czeszki z Pragi, którą poślubił w 1357 r. potajemnie, wbrew wszelkim regułom, w opactwie w Tyńcu. Trzecią żonę, Jadwigę z Żagania, poślubił w 1365 r. na podstawie sfałszowanej dyspensy papieskiej. Testament króla wspomina o dzieciach, które miał z kobietą o imieniu Cudna; krążyły też uporczywe pogłoski o romantycznym związku władcy z Żydówką imieniem Estera. Kłopot z synami polegał na tym, że król miał ich z kobietą, która była formalnie żoną innego mężczyzny, i wobec tego nie mógł wysuwać roszczeń do formalnego ojcostwa. Wobec tego dwoma bezpośrednimi kandydatami do sukcesji byli siostrzeniec króla, Ludwik, król węgierski, oraz wnuk, Kazko, książę słupski. Z formalnego punktu widzenia, ich pretensje do tronu z tytułu sukcesji po kądzieli miały mniejszą wagę niż roszczenia czy to Władysława Białego, księcia gniewkowskiego, mnicha z Dijon w Burgundii, czy też Ziemowita III, księcia mazowieckiego. Kazimierz przez całe życie obawiał się sporu o sukcesję. Już w Wyszehradzie, w wieku 29 lat, zastrzegł sobie sukcesję Ludwika Węgierskiego lub jego braci na wypadek, gdyby umarł, nie zostawiając męskiego potomka. Umowa ta znalazła później potwierdzenie w podpisanym w 1355 r. w Budzie bardziej szczegółowym traktacie. Ale potem król zaczął się zastanawiać. Na mocy każdego z jego testamentów Kazko miał otrzymać księstwa: sieradzkie, łęczyckie, kujawskie i dobrzyńskie, czego widomym celem miało być umocnienie jego pozycji na wypadek sporu z Ludwikiem. Gdy król Kazimierz umiera - wczesnym rankiem 5 listopada 1370 r. - sprawa wciąż jeszcze nie była załatwiona. Pogrzeb Kazimierza był wydarzeniem na miarę jego osiągnięć. W kilka dni po śmierci króla Ludwik Andegaweński przybył z Węgier, aby poczynić przygotowania do własnej koronacji oraz wziąć udział w uroczystościach pogrzebowych:
Na tych egzekwiach był taki porządek: naprzód szły cztery wozy, każdy w cztery piękne konie, a wszystko to - tak woźnice, jak konie i wozy - były czarnym suknem przybrane i pokryte. Potem kroczyło czterdziestu rycerzy w pełnych zbrojach na koniach, pokrytych suknem szkarłatnym; następnie jedenastu niosło chorągwie tyluż księstw, dwunasty zaś chorągiew królestwa polskiego, a każdy miał tarczę ze znakiem, czyli herbem każdego księstwa. Za nimi jechał rycerz, odziany w złocistą szatę królewską, na pięknym stępaku królewskim, purpurą pokrytym, osobę zmarłego króla wyobrażający. Za nim szło parami procesjonalnie sześciu ludzi i niosło zapalone świece, z których dwie były zrobione z jednego kamienia wosku. Potem szły zgromadzenia zakonne i wszystkie osoby duchowne, ile ich było w mieście i na przedmieściach, śpiewając pieśni żałobne, a poprzedzając mary, pełne złotogłowia, sukna różnego i innych drogich materii, które miały być między klasztory i kościoły rozdzielone. Na końcu postępował król Ludwik, arcybiskup, biskupi, książęta, panowie i wielka moc ludu obojej płci. Pomiędzy nimi zaś a marami szli dworzanie zmarłego króla, w liczbie większej niż czterysta, wszyscy w czarną odzież przybrani i wszyscy z wielkim płaczem i jękiem (...) Nadto dwóch doświadczonej uczciwości ludzi było przeznaczonych do niesienia mis srebrnych, napełnionych groszami, z których to mis każdy, kto swej ofiary nie składał, brał, ile chciał. Inni znowu nieśli wory pełne groszów, i gdy tylko taka misa się opróżniała, w tej chwili napełniali ją znowu (...) Z taką ceremonią i w takim porządku pochód doszedł do kościoła katedralnego, w którym czcigodny ojciec, ksiądz biskup krakowski Florian mszę celebrował. Zaś podczas tej mszy były złożone następujące ofiary (...) Na wielkim ołtarzu złożono tym sposobem naprzód dwie drogocenne purpury, a drugim razem dwie sztuki drogiego sukna, jak i w innych kościołach, o czym było wyżej. Następnie urzędnicy zmarłego króla, każdy podług swojej służby, złożyli na ołtarzu naczynia, którymi zarządzali: a więc naprzód komornik Świętosław i podskarbi podali na ołtarz misy srebrne z ręcznikami i obrusami; potem stolnik Przedbor z podstolim złożyli cztery wielkie półmiski srebrne, potem cześnik i podczaszy - dzbany i kubki srebrne; potem podkomorzy, czyli marszałek, przyprowadził najlepszego z koni królewskich, podkoniuszy - zbrojnego rycerza, w królewskie szaty odzianego, na dzielnym a bardzo przez króla lubianym stępaku królewskim (...) Po złożeniu tych ofiar, gdy zaczęto podług zwyczaju w takich wypadkach kruszyć chorągiew, powstał taki krzyk żałosny, taki płacz i jęk wszystkich obojga płci obecnych w kościele krakowskim, że od tego płaczu i jęku wszyscy, osoby możne i niskie, starzy i młodzi, ledwo się utulić mogli. I nie dziw! Obawiali się bowiem, aby ze śmiercią króla pokój miłującego nie znikł ten pokój, do którego za jego życia przywykli.[56]
52
(Przekład polski: J. Łanowski, w: W. Voise, Guillaume de Machaut w Polsce i o Polsce, „Muzyka” nr 3 (38), 1965, s. 57-58, 59; Zdobycie Aleksandrii. Wszystkie dalsze cytaty z G. de Machaut pochodzą z tego samego źródła; przyp. tłum.).
53
Potem wystąpił Polski król;
Który ma Kraków w swym władaniu
I przyrzekł, że z pomocą przyjdzie,
Ilekroć będzie miał sposobność
Dopomóc w świętej tej wyprawie
Z gorącą chęcią, z głębi serca.
I wszyscy władcy, co tam byli —
Ci ślubowali, ci przysięgli,
Że chętnie w dziele tym pomogą,
I co w ich mocy, to uczynią.
54
A potem moc skruszono kopii,
Bo chcieli go uhonorować
Kruszeniem kopii i turniejem.
Więc, krótko mówiąc, był tam turniej.
A cesarz także, zdaje mi się,
Szedł w szranki z innymi królami,
Co byli świetnie wystrojeni,
Lecz go pokonał obcy król,
Co lepiej znał wojenne dzieło.
55
Guillaume de Machaut, La Prise d'Alexandrie - ou Chronique de Roi Pierre I de Lusignan, Genewa 1877, w. 1268-88, 1327-34, 1357-65, 1402-13.
56
Janko z Czarnkowa, Kromka Polska, przekład polski K. Żerbiło, w: A. Jelicz, wyd.. By czas nie zaćmił i niepamięć: wybór kronik średniowiecznych. Warszawa 1975, s. 129-130 (przyp. tłum.).