Związki zawodowe w takiej formie, w jakiej są one znane na Zachodzie, nie istnieją. Centralna Rada Związków Zawodowych (CRZZ), która w roku 1949 wchłonęła wszystkie istniejące dotąd niezależne organizacje, pozostaje pod całkowitą kontrolą partii; na poziomie lokalnym organizacja związków opiera się na przedsiębiorstwach państwowych, w których zatrudnieni są wszyscy ich członkowie. Gałęzie lokalne działają na zasadzie pasa transmisyjnego, przekazującego oficjalne przepisy i zarządzenia w sprawie warunków pracy, oraz jako instytucja, której zadaniem jest narzucenie pracownikom norm produkcji. Nie istnieje żaden mechanizm negocjacji w kwestii wysokości wynagrodzenia. Polscy robotnicy zdani są na łaskę niewidzialnych państwowych planistów, którzy ustalają zarówno zarobki, jak i ceny. Niewymienialność waluty, w której są opłacani, stawia ich w pozycji niewolników dawnego kapitalistycznego systemu wymiennego, w którym siła robocza opłacana była w naturze, towarami z przyzakładowego sklepu. Statystyki porównawcze, zawierające dane na temat wysokości i poziomu zróżnicowania zarobków — podobnie jak niepomyślne informacje dotyczące stanu zdrowia oraz higieny i bezpieczeństwa pracy — utrzymuje się w ścisłej tajemnicy przed środkami masowego przekazu. Autorzy planu utworzenia samorządów robotniczych, zainicjowanego w 1957 roku, nigdy nie zdołali zrealizować swych początkowych zamierzeń. Niezależny charakter Rad Robotniczych stał się niebawem fikcją, z chwilą włączenia ich w ramy kontrolowanych przez partię Konferencji
Samorządów Robotniczych (KSR)[554].
Teoretycznie państwo opiekuńcze gwarantuje swoim obywatelom powszechność i bezpłatność ubezpieczeń. W rzeczywistości jednak istnieją liczne ograniczenia, korzyści zaś są mniejsze niż, powiedzmy, w Wielkiej Brytanii. Leki wydawane na recepty, podręczniki szkolne i miejsca w domach akademickich to zaledwie trzy przykłady typów usług, za które regularnie pobiera się dodatkowe opłaty.
Do roku 1972 chłopi pracujący we własnych gospodarstwach nie byli objęci bezpłatną opieką zdrowotną.
Ogólnie rzecz biorąc, poziom życia w kraju można w najlepszym przypadku określić jako skromny. Oficjalna propaganda, która bez przerwy podkreśla postęp, jakiego dokonano w stosunku do warunków panujących przed wojną, zupełnie nie dostrzega faktu, że analogiczny postęp — a w niektórych przypadkach nawet o wiele większy — dokonał się we wszystkich krajach Europy, bez względu na polityczne zabarwienie istniejących w nich ustrojów. (W tym miejscu warto dodać, że w 1976 roku w czasie obchodów uroczystości dwusetlecia USA cenzura w Polsce wydała specjalne zarządzenia mające na celu zapobieżenie wszelkim niekorzystnym porównaniom między stopą życiową Polaków zamieszkujących przez ostatnie 30 lat w Ameryce a standardem życia ich krewnych w Polsce). Na liście priorytetów gospodarczych towary konsumpcyjne i usługi zawsze ustępowały miejsca przemysłowi ciężkiemu. Nie może zatem dziwić fakt, że zbyt duża ilość niewymienialnego pieniądza znajduje się w ciągłej pogoni za niewystarczającą ilością dóbr. Polski konsument, który nie ma możliwości łatwego inwestowania w prywatny dom, samochód czy inne przedmioty trwałego użytku, wydaje zbyt wiele pieniędzy na towary przeznaczone do natychmiastowej konsumpcji, w tym głównie na żywność i napoje, pogłębiając w ten sposób występujące na rynku braki. Wszystko to nieuchronnie wywiera niekorzystny wpływ na wartość bezcenną, jaką jest ludzkie życie. Alkoholizm, zła kanalizacja, długie kolejki, odpadający ze ścian tynk, zatłoczone mieszkania i autobusy, zanieczyszczone powietrze, opady sadzy i pyłu, nie naprawiane wyboiste chodniki, niski poziom usług, nie kończące się utarczki z opieszałymi urzędnikami najniższych szczebli administracji — wszystko to trzeba przyjąć jako nieodłączne elementy życia codziennego.
Tania i łatwo dostępna pozostaje jedynie siła robocza. Wszystkie usługi świadczone przez osoby prywatne — od opiekunek do dzieci i pomocy domowych, przez taksówkarzy, po fryzjerów, krawców i prostytutki — są tańsze niż na Zachodzie[555].
Jedną z podstawowych przyczyn niskiej stopy życiowej jest gigantyczna machina wojskowa; kosztów jej utrzymania nigdy nie podaje się do wiadomości publicznej, ale z pewnością muszą one przewyższać dwu- lub trzykrotnie odpowiednie wskaźniki budżetowe w krajach Europy Zachodniej. Polskie siły zbrojne utworzone zostały na podstawie modelu sowieckiego, a w latach 1949—56 podlegały bezpośredniemu dowództwu ZSRR. Od roku 1955 są one integralnym elementem wojsk Paktu Warszawskiego. (Patrz Rys. H, s. 1066—1067). Wojsko Polskie dzieli się na cztery rodzaje broni: siły powietrzne, wojska obrony powietrznej, marynarkę i wojska lądowe. Te ostatnie z kolei dzielą się na dwie odrębne grupy — oddziały obrony kraju oraz strategiczną rezerwę operacyjną. W ich skład wchodzą silne oddziały Wojsk Ochrony Pogranicza (WOP) oraz elitarne oddziały Wojsk Służby Wewnętrznej (WSW). Zgodnie z ustawą z 21 listopada 1967 roku podlegają one w pierwszej instancji Komitetowi Obrony przy Radzie Ministrów; w przypadku nagłej konieczności powszechne powołanie dotyczy wszystkich mężczyzn w wieku od 18 do 50 lat oraz kobiet w wieku od 18 do 40 lat. W czasie pokoju wojsko działa, częściowo opierając się na kadrze zawodowej, częściowo zaś — na oddziałach poborowych, odbywających obowiązkową dwuletnią służbę wojskową.
Według oficjalnych danych z 1977 roku, w ich skład wchodzi 15 dywizji, w tym jedna powietrzna i jedna wodno—lądowa, co daje 3800 czołgów i 4200 pojazdów pancernych innego typu; 4 brygady pocisków naziemnych, siły powietrzne złożone z 55 szwadronów wyposażonych w 745 samolotów bojowych, głównie myśliwców; nieduża flota wojenna złożona z 25 okrętów — głównie kutrów rakietowych i ścigaczy torpedowych. W sumie wojsko liczy 404 000 żołnierzy w służbie czynnej plus 605 000 rezerwy. Jak pokazała gigantyczna parada wojskowa zorganizowana 22 lipca 1974 roku w Warszawie dla uczczenia 30. rocznicy utworzenia Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej, w wyposażeniu polskiego wojska znajduje się pokaźny arsenał złożony z produkowanej w ZSRR broni, czołgów, rakiet i pocisków. W wojsku panuje atmosfera żywego patriotyzmu oraz surowa dyscyplina; ponad 70% zawodowej kadry oficerskiej ma wyższe wykształcenie, a techniczna sprawność stoi na wysokim poziomie. Mimo to prawdziwe możliwości polskich sił zbrojnych pozostają wartością nieznaną. Niedługa wojna domowa z lat 1945—47 oraz okryta złą sławą inwazja na Czechosłowację w 1968 roku to jedyne okazje w ciągu minionych trzydziestu lat, które wymagały czynnego wkroczenia wojska do akcji. W październiku 1956 roku wszystko wskazywało na to, że Wojsko Polskie wystąpi przeciwko sowieckiej interwencji. W roku 1968, a następnie ponownie w roku 1970 dawano do zrozumienia, że nie ma ono zamiaru ślepo popierać politycznych awantur prowokowanych przez MO i różne frakcje w łonie partii. Krążyły liczne plotki, jakoby Sztab Generalny podejmował uparte wysiłki w kierunku utrzymania kontroli nad wydziałami politycznymi we własnych rękach. W istniejących okolicznościach wpływy polityczne wojska są w przeważającej mierze niezauważalne. Możliwości niezależnego działania — przeciwko woli kierownictwa partii lub wspólnej polityce Paktu Warszawskiego — muszą zatem pozostawać w sferze wyobraźni[556].
554
J. Miedzińska, Likwidacja samorządu robotniczego, „Kultura”, Paryż (1958), nr 6/128, s. 105; P. Barton, Misere et revolte de 1’ouvrier polonais: 25 ans du syndicalisme d’etat: les 74 jours du proletariat, Paryż 1971; A. Litwin, Prawda o Radach Robotniczych, „Zeszyty Historyczne”, Paryż, XXIV (1973), s. 52—67.
555
B. Brodziński, Stopa życiowa w Polsce, 1945—1963, Londyn 1965. Od roku 1975 sytuacja ogólna uległa ponownie drastycznemu pogorszeniu.
556
Patrz 20 lat Ludowego Wojska Polskiego, Warszawa 1967, recenzja T. Nowackiego, „Zeszyty Historyczne”, Paryż, XII (1968), s. 203—206, wraz z przypisami; E. Żółtowski, Kto, kiedy, dlaczego o wojsku i obronności kraju. Warszawa 1973; The Military Balance, Międzynarodowy Instytut Spraw Międzynarodowych, Londyn 1977, Polana: s. 14—15.