Prawdziwym powodem do obaw dla wielu myślących Polaków jest dziś w gruncie rzeczy „sowietyzacja”. Nazwą tą określa się inwazję społecznego klimatu, w którym ciemna masa podobnego do stada krów ludu przestaje być zdolna do samodzielnego myślenia i skoordynowanego działania, a władze mogą liczyć na pełną bezkarność. Niby—dobrobyt materialny, który stał się udziałem krajów sąsiadujących z Polską — NRD i Czechosłowacji — oraz bezmyślnie konsumpcyjna postawa konformistycznej elity społeczeństwa spełniają rolę potężnych motorów, popychających kraj w tym właśnie kierunku. W rezultacie, według niektórych obserwatorów, należy z radością witać wszystko, co sprzyja zwalczaniu panującej apatii. Jedynym pozytywnym aspektem trwającego w Polsce kryzysu gospodarczego jest rola hamulca, jaką spełnia on wobec niezbyt budujących tendencji społecznych ostatniego okresu.
Powojenna Warszawa musiała zaczynać od zera. Cegły, które dziś uchodzą za elementy historycznych zabytków miasta, nie są tymi samymi cegłami, które układano przed setkami lat. Zabytki te — od Rynku Starego Miasta i katedry Św. Jana na północy, po Łazienki i Wilanów na południu — to w większości współczesne kopie. Tylko nieliczni przechodnie spotykani na ulicy — nawet jeśli to będą ludzie w średnim wieku — mieszkali tu jeszcze przed wojną. Wszystko trzeba było zbudować od nowa, a w czasie rekonstrukcji wiele istotnych szczegółów zmieniono zgodnie z politycznymi wymogami chwili. Przypadkowy turysta oczywiście nie zdaje sobie sprawy z tego, jak starannie niektóre z pomników przeszłości wyeksponowano, inne zaś usunięto w cień, skazując je na zapomnienie, według obowiązujących politycznych kryteriów. Są jeszcze takie miejsca — na przykład okolice Kolumny Zygmunta czy otoczenie pomnika Sobieskiego w Łazienkach — w których da się odnaleźć ducha przeszłości. Ale nie wszystko jest tak, jak się wydaje.
Niewielu wie, że Grób Nieznanego Żołnierza kryje również szczątki jednego z młodocianych obrońców Lwowa z 1919 roku. Niewielu znajduje czas, aby porównywać liczne, ale starannie dobrane publiczne pomniki ofiar hitlerowskiego terroru z bardziej wymownymi nagrobkami na miejskich cmentarzach. Niewielu Polaków młodszego pokolenia, którzy powtarzają niezliczone dowcipy o nachalnym kolosie warszawskiego Pałacu Kultury i Nauki, zdaje sobie sprawę z tego, że ich dziadkowie dokładnie takimi samymi uczuciami darzyli równie pretensjonalną cerkiew katedralną pod wezwaniem Św. Aleksandra Newskiego — do czasu, gdy ją zburzono w 1923 roku. Plus ça change.
Polska Rzeczpospolita Ludowa uczestniczy w działalności licznych i różnorodnych organizacji międzynarodowych. Jako członek—założyciel Organizacji Narodów Zjednoczonych, była 51 z kolei krajem, który podpisał Kartę ONZ 16 października 1945 roku[564]. Delegacja polska zasiadała w Radzie Bezpieczeństwa w latach 1946-47, 1960 i 1970—71; w roku 1972 jej przedstawiciel pełnił obowiązki przewodniczącego Zgromadzenia Ogólnego. Przedstawiciele Polski mają swój wkład w prace UNESCO, Organizacji do Spraw Wyżywienia i Rolnictwa (FAO), Światowej Organizacji Zdrowia (WHO), Światowego Związku Pocztowego (UPU), Układu Ogólnego w Sprawie Ceł i Handlu (GATT) oraz Międzynarodowego Trybunału Sprawiedliwości w Hadze.
Podstawowe zobowiązania międzynarodowe Polski wypływają jednak z jej przynależności do głównych organizacji bloku państw socjalistycznych — od roku 1949 jest członkiem Rady Wzajemnej Pomocy Gospodarczej (RWPG), od roku 1955 zaś — Paktu Warszawskiego. Chociaż oficjalnie przeczy się istnieniu współzależności między tymi dwiema organizacjami, nie można mieć wątpliwości co do tego, że są to bliźniacze kolumny militarno—przemysłowej budowli, na których opierają się sowieckie plany strategiczne. Mogłoby się wydawać, że decyzja o rozpoczęciu realizacji długoterminowego planu przyspieszenia integracji socjalistycznej, podjęta podczas XXV posiedzenia RWPG w Bukareszcie w lipcu 1971, oznaczała początek nowego etapu w rozwoju sowieckiej hegemonii. Plan ten — w połączeniu z doktryną Breżniewa, potwierdzającą prawo ZSRR do występowania przeciwko próbom oderwania się któregokolwiek z sojuszników od bloku socjalistycznego, oraz z układem zawartym w Helsinkach, sankcjonującym polityczny i terytorialny status quo w Europie — kładł nacisk na silne powiązania losów Polski z losem czerwonej gwiazdy. Był po wojnie okres, w którym stosunki Polski z Niemcami nie były uregulowane i kiedy można było twierdzić, że ochrona ZSRR jest Polsce niezbędna. Dziś niebezpieczeństwo polega na tym, że sieć sowiecka zaciska się wokół Polski właśnie wtedy, kiedy ta ochrona straciła wszelkie uzasadnienie[565]. (Patrz Rys. H).
Złożonego obrazu obecnej Polski nie da się jednak wtłoczyć w ramy żadnego prostego opisu. Życie w tym kraju charakteryzuje nie tyle wieczny optymizm oficjalnej propagandy, ile cały złożony splot ścierających się ze sobą wartości, sprzeczności i paradoksów, który kazał niegdyś pewnemu czołowemu egzystencjaliście Europy wierzyć, że wreszcie udało mu się odkryć świat doskonałego absurdu. Według Jeana-Paula Sartre’a, który w roku 1960 odwiedził Warszawę, był to „kraj oderwany od własnej przeszłości środkami przemocy narzuconymi przez komunistów, ale tak silnie z tą przeszłością związany, że zrujnowaną stolicę odbudowuje się na podstawie obrazów Canaletta”; „stolica, gdzie obywatele z powrotem zamieszkali na Starym Mieście, które jest zupełnie nowe”; „kraj, w którym przeciętna miesięczna pensja nie przekracza ceny dwóch par butów, ale w którym nie ma nędzy”; „kraj socjalistyczny, w którym święta kościelne są świętami publicznymi”; „kraj, w którym panuje kompletna dezorganizacja i gdzie mimo to pociągi dokładnie trzymają się rozkładu jazdy”; „kraj, w którym rozkwitają obok siebie cenzura i satyra, w którym najmniejszy kwiatek jest przedmiotem planowania, ale zagraniczny dziennikarz może się poruszać po mieście bez anioła stróża”; jedyny kraj tego bloku, którego obywatelom wolno kupować i sprzedawać dolary (ale nie wolno ich posiadać)”; „kraj, w którym w wyniku straszliwej potęgi niesłychanej bezsilności podróżny, nie chcąc stracić gruntu pod nogami, musi porzucić wszelką logikę”; „dziwny kraj, gdzie można rozmawiać z kelnerem po angielsku lub po niemiecku, z kucharzem po francusku, ale z ministrem czy dyrektorem departamentu — tylko za pośrednictwem tłumacza”…
Rys. H. Pozycja Polski w kompleksie wojskowo—przemysłowym bloku państw socjalistycznych
Dla przybysza z kraju anglosaskiego w polskiej atmosferze unosi się nieomylny zapach Irlandii (i to nie tylko dlatego, że, jak zauważył pewien wybitny profesor, Polska i Irlandia są jedynymi na świecie krajami katolickimi, których mieszkańcy odżywiają się ziemniakami i wódką). W obu mnóstwo kapryśnych anomalii. Większość Polaków z samego już usposobienia jest „przeciw”.
Polska rywalizuje z Irlandią i Hiszpanią o tytuł Najbardziej Katolickiego Narodu na Świecie. Dziewięćdziesiąt pięć procent Polaków to ochrzczeni członkowie Kościoła rzymskokatolickiego; większość z nich to katolicy wierzący i praktykujący. Mimo to oficjalnie państwo jest państwem bez Boga i nie udziela żadnego poparcia organizacjom o charakterze religijnym. Wobec wynikającej z takiego stanu rzeczy bezustannej walki każdy obywatel jest wplątany w zawiłą sieć sprzecznych lojalności, z której musi się wyplątywać, jak tylko umie najlepiej. Rozdarte umysły, podwójne życie i orwellowskie podwójne myślenie są na porządku dziennym. Nie ma niczego niezwykłego w tym, że młodzi księża bywają antyklerykalni, ani w tym, że komuniści regularnie chodzą do kościoła. Robotników często zmusza się pod groźbą zwolnienia z pracy do udziału w fabrycznych mityngach lub demonstracjach politycznych, starannie zaplanowanych, tak aby kolidowały z procesjami religijnymi. Jakimś sposobem — ze świecą w jednej kieszeni, a czerwoną szturmówką w drugiej — udaje im się wziąć udział w obu tych imprezach i na obie się spóźnić. Dzieci szkolne, wysyłane na przymusową darmową wycieczkę w góry, jakimś sposobem dowiadują się, że ich rodzinne miasto leży na trasie podróży kardynała. Kierowca autobusu, dobry katolik, przypilnuje, aby wróciły do domu na czas i mogły wiwatować na cześć Jego Eminencji (którego wizyta była zresztą powodem zorganizowania wycieczki). W tym słowiańskim Clochemerle Don Camillo czułby się jak u siebie w domu.
564
Karta Narodów Zjednoczonych została podpisana 26 czerwca 1945 r. w San Francisco. Weszła w życie 24 października 1945. Polska ma w ONZ status członka—założyciela, ale ze względu na fakt istnienia dwóch rządów na konferencji w San Francisco nie była obecna. Przedstawiciel Polski złożył podpis pod Kartą NZ właśnie 16 października 1945 r. (przyp. red.).
565
Z. Brzeziński, The Soviet Bloc: Unity and Conflict, Cambridge, Mass., 1960; A. Bromke, Polish Foreign Policy in the 1970’s, „Canadian Slavonic Papers”, XV (1973), s. 192—204.