Выбрать главу

W epoce Bismarcka przymierze Prus z Rosją wiązało się ze ścisłym porozumieniem co do tłumienia wszelkiego rozgłosu na temat spraw polskich, wykluczając wszelką ingerencję z zewnątrz. W 1872 r. ranga tego przymierza wzrosła w związku z przystąpieniem Austro-Węgier do Dreikaiserbund (Sojuszu Trzech Cesarzy).

Upadek Bismarcka i zmiany w układzie mocarstw, jakie nastąpiły w wyniku tego wydarzenia politycznego, pozostawiły pewne pole manewru, zwłaszcza w okresie wojny rosyjsko-japońskiej i rewolucji z lat 1905—06. Ale przymierze rosyjsko-francuskie z r. 1893 unieszkodliwiło jedną z dwóch potęg zachodnich, które mogłyby podjąć sprawę polską; zawarta w 1907 r. umowa Anglii z Rosją wyeliminowała drugą. Z każdego możliwego punktu widzenia sprawa polska była stracona.

W świadomości narodowej Polaków również panował zamęt. W Niemczech Polacy mieli stosunkowo słabszą pozycję niż w Królestwie Prus. Pewna ich liczba rzeczywiście trzymała się twardo na Pomorzu i w Poznańskiem; skutecznie oparli się Kulturkampfowi z lat siedemdziesiątych oraz działaniu Pruskiej Komisji Kolonizacyjnej w latach 1886—1913. Nieustępliwa presja postępującego uprzemysłowienia, rosnącej ruchliwości społecznej oraz faktycznego monopolu niemieckiego w szkolnictwie wyższego stopnia zbierały jednak obfite żniwo. Element polski stał w obliczu niebezpieczeństwa przekształcenia się w szczątkową społeczność wiejską. Tylko Poznań ze swoimi wspaniałymi szkołami i znaczną liczbą kwalifikowanych polskich robotników trzymał się mocno, stawiając czoło czasom i zachowując swoją polskość. Na Śląsku, który pod względem produkcji przemysłowej ustępował tylko Zagłębiu Ruhry, germanizacja postępowała szybkimi krokami. W odróżnieniu od poznaniaków, tutejsza ludność nie miała w pamięci żadnych dawniejszych powiązań z państwem polskim. Przyklejona im przez Niemców etykietka Wasserpolaken, czyli „rozwodnionych Polaków”, jest ogromnie krzywdząca dla ich bardzo indywidualnego charakteru; stanowi ona natomiast odbicie ich ograniczonego zainteresowania polityką narodowościową aż do schyłku dziewiętnastego wieku. W zaborze rosyjskim świadomość narodowa była o wiele silniejsza. Kampanie „rusyfikacyjne” okazały się fatalnymi niewypałami. W odróżnieniu od Niemiec, państwo rosyjskie nie miało ani środków, aby wychować Polaków zgodnie z wymogami nowej sytuacji, ani też zrozumienia dla takiej potrzeby. Jego potężne siły przymusu były jednak wyraźnie widoczne dla wszystkich. Cesarstwo przetrwało rewolucyjny okres lat 1905—07 i zdołało przełamać wszelki opór polityczny. Wydawało się, że w latach poprzedzających wojnę wkracza w okres reform konstytucyjnych i rozległej ekspansji ekonomicznej. Wydawało się także, że oferuje szerokie perspektywy dla polskich inicjatyw — zwłaszcza w dziedzinie gospodarczej i umysłowej. Wielu wykształconych Polaków, straciwszy nadzieję na jakikolwiek postęp polityczny, widziało się w roli Greków w tym współczesnym Rzymie. W Galicji sytuacja była jeszcze inna. Duma galicyjskich Polaków z silnego poczucia tożsamości polskiej łączyła się z głęboką wdzięcznością dla Habsburgów. We wszystkich trzech rozbiorach zmieniające się układy społeczne wywierały silny wpływ na kształtowanie się postaw politycznych. Wyzwolenie chłopów pańszczyźnianych i rozwój oświaty rozbudziły wrażliwość na ideały narodowe w całych odłamach społeczeństwa. Jan Słomka (1842—1932) z Dzikowa nad Wisłą przeszedł, jak sam to określał, drogę od „pańszczyzny po samorząd”. Jako młody człowiek nie miał pojęcia, że jest Polakiem. Chłopi zamieszkujący tę część dorzecza Wisły nazywali siebie „Mazurami”. Według tradycji dawnej Rzeczypospolitej, za Polaków uważano jedynie szlachtę. Jednakże kiedy Słomka opanował umiejętność czytania i zaczął brać udział w życiu politycznym Galicji, rozbudziła się w nim entuzjastyczna świadomość polskiej tożsamości[50].

Ogólny obraz sytuacji był zatem niezwykle złożony. Mierzona w kategoriach ilościowych, polska świadomość narodowa nie uległa zmniejszeniu. W r. 1914 za Polaków uważało się o wiele więcej ludzi niż w r. 1814. Natomiast sposób rozumienia tej polskości był tak bardzo zróżnicowany, tak rozczłonkowany przez ścierające się ze sobą lojalności i sprzeczne interesy społeczne i gospodarcze, że nie stanowił żadnej pewnej podstawy do skoordynowanej akcji politycznej. Nacjonalizm polski żarzył się nieprzerwanie, w niektórych miejscach wypalając się na popiół, jednocześnie rozprzestrzeniając się w innych. Nie mogło jednak być nadziei, że uda mu się objąć żywym płomieniem cały naród, dopóki pozostawały nie tknięte krępujące go więzy, nałożone przez trzy mocarstwa. Nie było ogólnej zgody co do przyszłych perspektyw Polski. Garstka zatwardziałych optymistów nadal wierzyła, że ich kraj raz jeszcze powstanie jak feniks z popiołów. Natomiast większość optymistycznie nastawionych obserwatorów, w tym wielu szczerych sympatyków sprawy polskiej, uważało, że nie jest rzeczą zbyt prawdopodobną, aby polska kultura miała trwać w nieskończoność. W r. 1886 Georg Brandes przeczuwał nadchodzący kryzys: „Przez sto lat”, pisał, „Polska służyła jako kowadło dla trzech wielkich mocarstw i znosiła ciosy ogromnych młotów, nie dając się zmiażdżyć. Albo te młoty zostaną szybko zatrzymane, albo ta kultura ulegnie unicestwieniu”. W osiem lat później, w 1894 r., Brandes przyrównywał położenie Polski do sytuacji bohatera opowieści Prospera Merimee, Arlekina, który wypadł z piątego piętra. Gdy przelatywał obok okna znajdującego się na trzecim piętrze, ktoś zapytał go, jak się czuje. „Bardzo dobrze”, odparł Arlekin, „oby tylko tak było dalej”. „Wszyscy wiemy, jak skończy się ten upadek”, konkluduje Brandes, „ale póki się jest w powietrzu, nie jest jeszcze tak źle”[51].

Polski nacjonalizm miał w dziewiętnastym wieku ograniczone osiągnięcia także z powodu druzgocącej klęski, jaką skończyły się próby znalezienia wspólnych interesów z całym szerokim wachlarzem potencjalnych sprzymierzeńców.

Teoretycznie nacjonaliści polscy uważali się za oczywistych partnerów wszystkich uciskanych ludów wschodniej Europy, jeśli już nie całego świata. Iluzję tę dzielili z wieloma idealistami swych czasów, od Marksa po Macaulaya. W praktyce natomiast odkrywali, że ich roszczenia do niepodległości Polski nieodmiennie antagonizują ewentualnych sprzymierzeńców, wywołując gorzkie konflikty i nieuleczalną rywalizację.

Jeden z takich konfliktów powracał wciąż na nowo w kontekście polityki społecznej. Reforma rolna w pierwszej połowie wieku oraz uprzemysłowienie i urbanizacja w drugiej zawsze były uważane za problemy, które powinny stać się przedmiotem narodowej troski. Wyzwolenie chłopów pańszczyźnianych spod władzy właścicieli ziemskich, a później wyzwolenie klasy robotniczej spod władzy kapitalistów były w coraz większym stopniu uważane za nieodłączny element uwolnienia narodu od panowania mocarstw rozbiorowych. W idealnym świecie naród miał zostać wyzwolony dzięki wysiłkom podejmowanym przez zjednoczone społeczeństwo. W praktyce sprawy potoczyły się nieco inaczej. Jak wynika z jednego z najpopularniejszych utworów poetyckich epoki, napisanego w 1836 r. przez Gustawa Ehrenberga (1818—95), podziały społeczne nadal unicestwiały jedność polityczną:

вернуться

50

Jan Słomka, Pamiętniki włościanina od pańszczyzny do dni dzisiejszych, Kraków 1929.

вернуться

51

Georg Brandes, Polana: a study ofthe land, people and literaturę, op. cit., s. 105, 114.