Выбрать главу

Szeroko otwarły się drzwi. Inspektor Homberg obrzuca nieufnym spojrzeniem klasę.

Ale w klasie jest wszystko w największym porządku. Dziewczęta bardzo pilnie, z marsem na czółkach, mozolą się nad dziurkami, na katedrze lśni bielą kart duża rosyjska książka. I na wzrok inspektora odpowiadają uczennice wzrokiem tak obojętnym i spokojnym, jak gdyby żadnego w ogóle wrażenia nie robiła na nich jego ciężka postać, jego twarz nalana — i ten nienawistny mundur. I jakby się żadna z nich nie bała jego malutkich oczek, biegających za szkłami okularów w złotej oprawie. (…) Wszystko się udało! Chociaż tak strasznie prędko dzisiaj wszedł do klasy — prawie natychmiast po dzwonku, którym woźny nas zaalarmował (…).

I przełożona uspokaja się. Równym, urzędowym tonem, w „urzędowym” języku oczywiście, objaśnia.

— W klasie są dwie godziny robót tygodniowo.

— A? Dobrze — mówi inspektor. A potem do „Tupci” — pani czytała im głośno? Co to za książka? (…)

— Bajki Kryłowa. Zaczęłyśmy je właśnie dzisiaj…

Na szczęście Homberg nie pyta (…). Ruchem niby mimowolnym podnosi pulpit jednej — drugiej ławki… Nie. Nic podejrzanego tam nie ma. Żadnych „nieprawomyślnych” (czytaj: polskich) książek ani zeszytów. (…)

Ciężko siadł Homberg na krześle, uprzejmie mu podsuniętym przez nauczycielkę.

— Pani zechce wywołać którąś z uczennic.

W swej ławce koło okna Maria Skłodowska instynktownie odwraca twarz, nagle pobladła (…). Lecz równocześnie wie dobrze, że to będzie ona. Wie, bo przecież prawie zawsze ją wywołują przy wizycie inspektora (..,). Wstaje, jak we śnie, na dźwięk swojego nazwiska (…).

Homberg ma minę do głębi znudzoną i obojętną.

— Zmów pacierz.

Głosem obojętnym Maria recytuje poprawnie „Ojcze Nasz”. Jednym z najwymyślniejszych upokorzeń stosowanych przez cara było zmuszanie dzieci polskich do powtarzania co dzień w języku rosyjskim modlitw kościoła rzymskokatolickiego. (…)

— Jakie są imiona władców, którzy panowali w naszej ojczyźnie od czasu carowej—matuszki Katarzyny II? (…)

— Paweł I, Aleksander I, Mikołaj I, Aleksander II, obecnie najmiłościwiej nam panujący.

Inspektor jest zadowolony. Dziecko mówi pewnie, używa odpowiednich, przepisowych zwrotów (…).

Teraz Homberg wymieniać każe dziewczynce nieskończoną litanię imion i tytułów członków tego rodu „obecnie najmiłościwiej nam panującego”. Wielkich książąt, wielkich księżniczek, wszystkich, jak należy, „po imieni i otczestwie” (tj. z imienia ojca). Litania jest długa, lecz Mamusia recytuje ją bez ząjąknienia i Homberg uśmiecha się coraz uprzejmiej, nie widząc, czy może nie chcąc widzieć, że twarz dziecka staje się coraz twardsza i coraz bledsza.

(…)

— Nu, dobrze, dobrze. A jak brzmi tytuł batiuszki—caria?

— Jewo impieratorskoje wieliczestwo.

— A mój tytuł jak brzmi?

— Wasze wysokobłagorodje.

Homberg jest rzeczywiście zadowolony. Ta orientacja w tytułach podbiła go do reszty.

Bo dziwną ma ów człowiek pasję w tym kierunku. Znajomość tytułów wydaje mu się nierównie ważniejsza od umiejętności rachunków, czytania, pisania (…).

W tej klasie inspekcja skończona. Homberg wstał, lekko skinął głową na pożegnanie i dostojnym krokiem poszedł do sąsiedniej sali.

— Chodź do mnie, dziecko — mówi „Tupcia” z tkliwością, o jaką nikt by jej nie posądził, kto jej dobrze nie zna.

I serdecznie, długo całuje dziewczynkę, która na piersiach jej wybucha gwałtownym płaczem[77].

Każdy Rosjanin, który śmiał okazać sympatię dla polskiego języka czy polskich obyczajów, narażał się na kłopoty. Tak na przykład niejaki pułkownik Krupskij, który po upadku powstania styczniowego pełnił funkcje komendanta w pewnym polskim miasteczku, został przez władze wojskowe zdegradowany z tego właśnie powodu. Wysunięto przeciw niemu zarzut, że publicznie mówił po polsku oraz tańczył poloneza. Długa walka o odzyskanie dobrej opinii zaważyła na życiu całej jego rodziny i przyczyniła się do tego, że jego córka, Nadieżda Krupska, towarzyszka życia Lenina, została zagorzałą rewolucjonistką. Jak więc widać, w polityce rusyfikacji w Polsce można dostrzec czynnik, który przesądził o zaciętości najwaleczniej szych przeciwników cara. Ulgi wprowadzone po 1905 roku nie zdążyły już naprawić zniszczeń, jakich dokonały poprzednie dziesięciolecia.

Jest jednak rzeczą niewątpliwą, że rusyfikacja wywarła istotny wpływ na wiele doniosłych aspektów życia. Sądząc z zewnętrznych pozorów, pod koniec XIX wieku Warszawa miała cechy kosmopolitycznej metropolii, gdzie polski koloryt lokalny być może modyfikował nieco cechy wspólne miastom w całym carskim imperium, ale nie mógł ich całkowicie przysłonić.

WARSZAWA I OKOLICE

PRZYJAZD. Większe hotele wysyłają powozy na dworce kolejowe (…).

ODJAZD. Bilety na koleje państwowe można nabyć za przedpłatę w wysokości 10—20 kopiejek; bagaż można zarejestrować za dodatkową opłatą, nie niższą niż 50 kopiejek, na ul. Długiej 30 i ul. Moniuszki 2; biura czynne są w godzinach 9—4, w niedziele i święta 9—12. Biura Międzynarodowej Spółki Wagonów Sypialnych mieszczą się w Hotelu Bristol (…).

DWORCE KOLEJOWE. Warszawa ma pięć dworców kolejowych. Na lewym brzegu Wisły:

l. DWORZEC WIEDEŃSKI (Foksal Warszawsko—Wiedeński) dla pociągów odjeżdżających w kierunkach na Kraków, Wiedeń, Toruń, Berlin i Sosnowiec. Stojący przy wyjściu policjant wręcza podróżnemu kontramarkę z numerem powozu. 2. DWORZEC KOWELSKI (Foksal Warszawsko—Kowelski), na południowy zachód od cytadeli, dla pociągów odjeżdżających w kierunkach na Mławę (Marienburg), Lublin, Kowel (Kiew) i Moskwę. (Trzy pociągi ekspresowe dziennie, dodatkowy pociąg do Moskwy odjeżdża z dworca brzeskiego). 3. DWORZEC KALISKI (Foksal Warszawsko—Kaliski), w pobliżu Dworca Wiedeńskiego, dla pociągów odjeżdżających w kierunkach na Łódź i Kalisz (pociągi ekspresowe z dworców Brzeskiego i Kijowskiego). Na prawym brzegu Wisły (Praga): 4. DWORZEC PETERSBURSKI (Foksal Warszawsko—St.Petersburski) dla pociągów odjeżdżających w kierunku na Wilno, Dyneburg i Petersburg. 5. DWORZEC BRZESKI (Foksal Warszawsko—Brzeski) dla pociągów odjeżdżających w kierunkach na Brześć Litewski, Moskwę, Kijów, Odessę, oraz w kierunku granicy (Wiedeń). Poszczególne dworce są ze sobą połączone liniami dojazdowymi.

вернуться

77

Ewa Curie, Maria Curie, tłum. Hanna Szyllerowa, Warszawa 1949, s. 29—32.