Выбрать главу

– Jezu Chryste – westchnął Morante. – Spróbujmy kanji.

Niczym za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, wszystko zaczęło pasować.

Becker zrobił na kryptoanalitykach odpowiednie wrażenie, ale mimo to nie przekazywali mu ideogramów w normalnej kolejności.

– To dla pańskiego bezpieczeństwa – wyjaśnił Morante. – Dzięki temu nie wie pan, co pan przetłumaczył.

Becker się zaśmiał, ale zauważył, że poza nim uwaga szefa nikogo nie rozśmieszyła.

Gdy wreszcie skończyli łamać szyfr, nie miał pojęcia, jaką straszna tajemnicą pomógł ujawnić, ale jedno było pewne – NSA uważała łamanie szyfrów za poważne zajęcie: Becker miał w kieszeni czek na sumę wyższą od jego miesięcznej pensji.

Kiedy przechodził przez kolejny punkt kontroli w głównym korytarzu, zatrzymał go wartownik, który właśnie odkładał słuchawkę telefonu.

– Panie Becker, zechce pan tu chwilkę poczekać.

– O co chodzi?

Becker nie przypuszczał, że będzie w NSA tak długo, i śpieszył się na popołudniową partię squasha.

– Szefowa Krypto chce z panem porozmawiać – wyjaśnił wartownik i wzruszył ramionami. – Zaraz tu będzie.

– Szefowa? – zaśmiał się Becker. Dotychczas w budynku NSA jeszcze nie zauważył żadnej kobiety.

– Czy to stanowi dla pana jakiś problem? – usłyszał za plecami kobiecy głos.

Becker odwrócił się i poczuł, że się rumieni. Zerknął na identyfikator przyczepiony do bluzki kobiety. Szefowa wydziału kryptoanalizy nie tylko była kobietą, ale na dokładkę bardzo ładną kobietą.

– Nie – zaczął się nieporadnie tłumaczyć. – Po prostu…

– Nazywam się Susan Fletcher – przerwała mu z uśmiechem, podając rękę na powitanie.

– David Becker – przedstawił się i uścisnął jej dłoń.

– Gratuluję, panie Becker. Słyszałam, że świetnie pan sobie dziś poradził. Czy mogłabym z panem o tym chwilę porozmawiać?

– Przepraszam, ale trochę się śpieszę – odpowiedział z wahaniem. Miał nadzieję, że zbagatelizowanie najpotężniejszej agencji wywiadowczej świata nie okaże się głupotą. Za czterdzieści pięć minut powinien pojawić się na korcie, a przecież musiał dbać o reputację: David Becker nigdy nie spóźnia się na squasha… na wykład, tak, to może się zdarzyć, lecz na squasha? Nigdy.

– Nie zajmę panu dużo czasu – uśmiechnęła się Susan Fletcher. – Tedy, proszę.

Dziesięć minut później Becker siedział w stołówce NSA, jadł herbatniki, popijał sok żurawinowy w towarzystwie pięknej szefowej wydziału kryptoanalizy. David szybko doszedł do wniosku, że Susan Fletcher nie objęła tego stanowiska przypadkiem – niewątpliwie była jedną z najinteligentniejszych kobiet, które poznał w swoim życiu. Gdy rozmawiali o szyfrach i ich łamaniu, Becker z trudem za nią nadążał – to było dla niego nowe i fascynujące doświadczenie.

Godzinę później, kiedy najwyraźniej zrezygnował już z partii squasha, a Susan zignorowała trzy dzwonki pagera, oboje zaczęli się śmiać. Oto siedzieli razem, dwie osoby obdarzone ścisłymi, analitycznymi umysłami, rozmawiali o morfologii lingwistycznej i generatorach liczb pseudolosowych, ale czuli się jak para nastolatków – to był prawdziwy fajerwerk.

Susan nigdy nie zdobyła się na to, by wyjaśnić, dlaczego chciała z nim porozmawiać. W rzeczywistości miała zamiar zaproponować mu pracę w wydziale azjatyckim, lecz Becker mówił o wykładach uniwersyteckich z takim zaangażowaniem, że nie miała wątpliwości, iż ten młody profesor nie zdecyduje się na porzucenie uczelni. Postanowiła zatem nie psuć nastroju rozmową o interesach. Znów czuła się tak, jakby była studentką. Nie chciała, żeby coś to popsuło. I nic im nie przeszkodziło.

Ich znajomość rozwijała się powoli i w romantycznym stylu – szybkie spotkania w wolnych chwilach, długie spacery po kampusie Georgetown, cappuccino u Merluttiego późnym wieczorem, czasami jakieś wykłady i koncerty. Susan przekonała się, że w jego towarzystwie śmieje się częściej niż kiedykolwiek wcześniej. Wydawało się, że David potrafi żartować ze wszystkiego. Była to dla niej świetna okazja, żeby zapomnieć o stałym napięciu w NSA.

Pewnego jesiennego dnia siedzieli na trybunie stadionu i przyglądali się, jak drużyna piłki nożnej z Georgetown dostaje baty od Rutgersów.

– Mówiłeś, że też uprawiasz jakiś sport – zażartowała Susan. – Co to takiego? Dynia?

– Nie, to squash * – jęknął David. Susan popatrzyła na niego tak, jakby nic nie rozumiała. – Podobny do dyni – dodał. – Ale gra się na mniejszym korcie.

Dała mu kuksańca.

Lewoskrzydłowy Georgetown wybił piłkę z rogu na aut. Na trybunach rozległy się gwizdy. Obrońcy szybko cofnęli się pod swoją bramkę.

– A ty? – spytał Becker. – Uprawiasz jakiś sport?

– Mam czarny pas w ćwiczeniach na siłowni.

– Wolę sporty, w których można wygrać – skrzywił się David.

– Ambicjoner, prawda? – uśmiechnęła się Susan.

Najlepszy obrońca Georgetown przejął podanie. Tłum zaczął krzyczeć. Susan pochyliła się ku niemu i szepnęła mu prosto do ucha: „Doktor”.

David spojrzał na nią ze zdziwieniem. Najwyraźniej nie wiedział, o co chodzi.

– Doktor – powtórzyła. – Powiedz pierwsze słowo, jakie przychodzi ci do głowy.

– Gra w słowne skojarzenia? – David skrzywił się sceptycznie.

– Standardowa procedura NSA. Muszę wiedzieć, z kim mam do czynienia. – Susan spojrzała na niego surowo. – Doktor.

– Seuss. – David wzruszył ramionami.

– Okej… – zmarszczyła brwi. – Spróbujmy teraz… „kuchnia”.

– Sypialnia – odrzekł bez chwili wahania.

– Okej… teraz „baran”.

– Jelita – rzucił Becker.

– Jelita?

– Tak. Jelita baranie. Z nich robi się najlepszy naciąg do rakiet.

– Jak miło – jęknęła Susan.

– I jak brzmi twoja diagnoza? – spytał Becker.

Susan przez chwilę zastanawiała się nad odpowiedzią.

– Jesteś dziecinnym, seksualnie sfrustrowanym maniakiem squasha.

– Z grubsza się zgadza – uśmiechnął się David, wzruszając ramionami.

Tak było przez wiele tygodni. Podczas kolacji w restauracjach czynnych całą noc Becker zadawał jej niezliczone pytania.

Gdzie się uczyła matematyki?

Jak trafiła do NSA?

Jak stała się tak urocza?

Susan zarumieniła się i przyznała, że późno rozkwitła. Jako nastolatka długo była chuda jak patyk i niezgrabna, a na dokładkę nosiła aparat ortodontyczny. Opowiedziała mu, jak ciotka Clara zauważyła kiedyś, że brak urody Bóg wynagrodził jej rozumem. Przedwczesna rekompensata, pomyślał Becker.

Susan zainteresowała się kryptologią w gimnazjum. Prezes szkolnego klubu komputerowego, dominujący ósmoklasista Frank Gutmann, napisał dla niej wiersz miłosny i zaszyfrował go, nadając mu postać ciągu cyfr. Susan błagała, by zdradził tajemnicę, ale Frank kokieteryjnie odmówił. Zabrała list do domu i przez całą noc, pod kołdrą, przy świetle latarki, ślęczała nad szyfrem, aż wreszcie go złamała. Uważnie odszyfrowała cały tekst i patrzyła z zachwytem, jak pozornie przypadkowa sekwencja cyfr zmienia się w piękny wiersz. W tej samej chwili poczuła, że się zakochała – wiedziała już, że szyfry i kryptologia staną się jej życiem.

Zaczęła studia matematyczne na Johns Hopkins University, a później otrzymała pełne stypendium w MIT i zajęła się teorią liczb. Niemal dwadzieścia lat po pierwszym kontakcie z szyframi przedstawiła swoją rozprawę doktorską zatytułowaną Metody kryptografii, protokoły i algorytmy do ręcznego stosowania. Najwyraźniej promotor nie był jedynym czytelnikiem rozprawy, bo niedługo potem Susan otrzymała zaproszenie i bilet lotniczy z NSA.

вернуться

* Nieprzetłumaczalna gra słów: squash (ang.) to gra lub kabaczek.