Była to niespokojna noc, noc należąca do Lucyfera. Była to noc atlantyckiego ataku na azjatyckie instalacje w kosmosie.
Natychmiastowe uderzenie odwetowe i zginęło starożytne miasto.
26
— Tu Specjalna Sieć Ostrzegania — ogłaszał spiker, kiedy Joszua wszedł następnego ranka po jutrzni do gabinetu opata. — Podajemy najnowszy komunikat o zasięgu opadu po nieprzyjacielskim ataku rakietowym na Teksarkanę…
— Chciałeś mnie widzieć, domne?
Zerchi skinął, żeby zamilkł i usiadł. Twarz księdza była mizerna i blada — stalowoszara maska lodowatego panowania nad sobą. Joszui wydawało się, że opat skurczył się i postarzał od wczorajszego wieczoru. Wsłuchiwali się posępnie w głos, który wznosił się i opadał w czterosekundowych odstępach, w miarę jak przełączano kolejne stacje nadawcze, żeby zwieść nieprzyjacielskie urządzenia radiopelengacyjne.
— … Ale najpierw najświeższe obwieszczenie Naczelnego Dowództwa. Rodzina królewska jest bezpieczna. Powtarzam: wiadomo, że rodzina królewska jest bezpieczna. Powiada się, że Rada Regencyjna przebywała poza miastem, kiedy nieprzyjaciel uderzył. Nie ma doniesień o jakichkolwiek zaburzeniach poza obszarem dotkniętym klęską i nie spodziewamy się takich wiadomości.
Światowy Trybunał Narodów wydał polecenie przerwania ognia i ogłosił werdykt o wyjęciu z zawieszeniem spod prawa, aż do kary śmierci, szefów rządów obydwu narodów. Ponieważ wykonanie wyroku zostało zawieszone, będzie on miał zastosowanie jedynie w przypadku niepodporządkowania się dekretowi. Oba rządy poinformowały natychmiast Trybunał, że przyjęły polecenie do wiadomości, a tym samym istnieje wielkie prawdopodobieństwo, że wygasa konflikt, który kilka godzin temu zaczął się od prewencyjnego uderzenia na pewne sprzeczne z prawem instalacje kosmiczne. Kosmiczne siły Konfederacji Atlantyckiej wykonały ubiegłej nocy uderzenia na trzy zamaskowane azjatyckie wyrzutnie rakiet umiejscowione po niewidocznej stronie Księżyca i całkowicie zniszczyły nieprzyjacielską stację kosmiczną, o której wiadomo było, że jest członem systemu naprowadzania rakiet kosmos-Ziemia. Można się było spodziewać, że nieprzyjaciel zaatakuje w odwecie nasze siły kosmiczne, ale barbarzyński napad na naszą stolicę był aktem desperacji, którego nikt nie oczekiwał.
Komunikat specjalny: Nasz rząd obwieścił przed chwilą, że gotów jest przestrzegać przez dziesięć dni zawieszenia ognia, jeśli nieprzyjaciel zgodzi się na natychmiastowe spotkanie ministrów spraw zagranicznych i dowódców wojskowych na wyspie Guam. Spodziewamy się, że nieprzyjaciel przyjmie naszą propozycję.
— Dziesięć dni — stęknął opat. — To dla nas za krótko.
— Jednak radio azjatyckie stale podkreśla, że niedawną katastrofę nuklearną w Itu Wan, która pociągnęła za sobą około ośmiu tysięcy ofiar, spowodowała zbłąkana rakieta atlantycka, a zniszczenie miasta Teksarkana było tym samym rodzajem odwetu…
Opat wyłączył gwałtownym ruchem odbiornik.
— Gdzie jest prawda? — spytał spokojnie. — W co mamy wierzyć? I czy to ma jakiekolwiek znaczenie? Kiedy na masowe morderstwo odpowiada się masowym morderstwem, na gwałt gwałtem, na nienawiść nienawiścią, nie ma już znaczenia, na czyich rękach jest więcej krwi. Zło, zło i na to jeszcze raz zło. Czy istnieje jakiekolwiek usprawiedliwienie dla naszych policyjnych poczynań w kosmosie? Skąd mamy to wiedzieć? Z pewnością nie ma żadnego usprawiedliwienia dla działań, jakie podjęto… Czy też jest? Wiemy tyle, ile mówi ta skrzynka, a ona jest tylko niewolnikiem. Radio azjatyckie musi podawać wyłącznie to, co wzbudzi najmniejszą niechęć do ich rządu, nasze musi podawać to, co najmniejszą niechęć wzbudzi u naszego wyśmienitego i patriotycznego motłochu, a co, tak się składa, chce także powiedzieć rząd, a więc co za różnica? O Boże, jeśli uderzyli w Teksarkanę prawdziwym pociskiem, musi tam być z pół miliona poległych. Czuję się, jakbym wypowiadał słowa, których nigdy dotychczas nie słyszałem. Żabie łajno. Ropa z jędzy. Gangrena duszy. Nieśmiertelna zgnilizna mózgu. Czy rozumiesz mnie, bracie? I Chrystus oddychał tym samym rozkładającym się powietrzem, co my! Jaki łagodny jest majestat naszego Boga Wszechmogącego! Co za nieskończone poczucie humoru — kiedy On staje się jednym z nas! — Król świata przybity do krzyża jak żydowski szlemiel, i to przez takich jak my. Powiadają, że Lucyfer został strącony za to, że odmówił oddania czci Wcielonemu Słowu. Temu plugawcowi musiało całkowicie braknąć poczucia humoru! Boże Jakuba, Boże nawet Kaina! Dlaczego powtarzają wszystko od początku?
Wybacz, bredzę — powiedział nie tyle do Joszui, ile do starej rzeźby świętego Leibowitza stojącej w kącie gabinetu. Przerwał swój spacer, żeby raz jeszcze spojrzeć na twarz posągu. Wizerunek był stary, bardzo stary. Któryś z poprzednich zwierzchników opactwa kazał znieść go na dół do magazynów w suterenie, by stał tam w kurzu i mroku, a w tym czasie próchnica trawiła drewno, zżerając włókna wiosenne, a zostawiając letnie, tak że twarz robiła wrażenie pokrytej głębokimi zmarszczkami. Uśmiech świętego przywodził trochę na myśl Satyra. Zerchi uratował go od zapomnienia właśnie ze względu na ten uśmiech.
Czy widziałeś tego starego żebraka zeszłego wieczoru w refektarzu? — spytał ni w pięć, ni w dziewięć, nadal przyglądając się z zaciekawieniem uśmiechowi posągu.
— Nie zwróciłem uwagi, domne. Dlaczego pytasz?
— Nieważne, pewnie po prostu coś mi się zdawało. — Wskazał wiązkę chrustu leżącą w miejscu, gdzie stał drewniany męczennik. Oto, gdzie znaleźliśmy się my wszyscy — pomyślał. — Na wysokim stosie grzechów przeszłości. A niektóre z nich są moje. Moje, Adama, Heroda, Judasza, Hannegana, moje. Nas wszystkich. Zawsze w ten lub inny sposób kończy się to powstaniem państwa-kolosa, które narzuca sobie na ramiona płaszcz boskości, a potem pada, powalone gniewem niebios. Dlaczego? Dosyć głośno o tym krzyczeliśmy. Trzeba, żeby narody i ludzie wysłuchali głosu Boga. Cesarz musi być strażnikiem w imię Boga, nie zaś Jego pełnomocnym zastępcą, nie Jego spadkobiercą. Do wszystkich wieków, do wszystkich ludzi: „Ktokolwiek wynosi rasę lub państwo o szczególnej formie ustrojowej albo depozytariuszy władzy… ktokolwiek podnosi te narody ponad należną im wartość i nadaje im boskość sięgającą bałwochwalstwa, wypacza i psuje porządek świata zamyślony i stworzony przez Boga…” Skąd to jest? Pius XI — pomyślał, choć nie miał całkowitej pewności — osiemnaście wieków temu. Ale kiedy cesarz ma w swym ręku środki pozwalające zniszczyć świat, czyż już przez to samo nie jest boski? Jedynie z przyzwolenia narodu, motłochu, który wrzeszczał: Non habemus regem nisi caesarem[84], a stojąc przed Nim, przed Wcielonym Bogiem, drwił i opluwał go. Tego samego motłochu, który zadał męczeńską śmierć Leibowitzowi… I znowu oto objawia się boskość Cezara.
— Domne?
— Nieważne. Czy bracia są jeszcze na dziedzińcu?
— Mniej więcej połowa z nich była, kiedy przechodziłem. Czy mam sprawdzić?
— Sprawdź. Potem wróć. Muszę ci coś powiedzieć, zanim do nich wyjdziemy.
Podczas nieobecności Joszui opat wyjął dokumenty Quo peregrinatur z umieszczonego w ścianie sejfu.
— Przeczytaj wyciąg — polecił mnichowi. — Spójrz na schemat organizacyjny, zapoznaj się z zarysem procedury. Resztę będziesz musiał przestudiować szczegółowo, ale później.
Kiedy Joszua był pogrążony w lekturze, zabrzęczał głośno komunikator.