— Accipiam — powtórzył mnich.
— Jesteś pewny?
— Jeśli mnie wybiorą, będę pewny.
— Wystarczy.
Zostało więc postanowione. Klamka zapadła. O wschodzie słońca został wybrany pasterz, który poprowadzi stado.
Potem msza zakonna stała się mszą za pielgrzymów i podróżnych.
Nie było łatwo zarezerwować samolot na lot do Nowego Rzymu. Jeszcze trudniej przyszło uzyskanie pozwolenia na start, kiedy już samolot został zaczarterowany. Wszystkie cywilne samoloty znalazły się na czas stanu wyjątkowego w kompetencji wojska i potrzebne było wojskowe zezwolenie. Miejscowy SOK odmówił wydania zezwolenia. Gdyby opat Zerchi nie miał świadomości, że niektórzy marszałkowie sił powietrznych zaprzyjaźnili się z niektórymi arcybiskupami, rzekoma pielgrzymka do Nowego Rzymu dwudziestu siedmiu tropicieli ksiąg, którzy zabrali ze sobą swoje tobołki, mogłaby pomaszerować na własnych nogach ze względu na brak zezwolenia na lot szybkim odrzutowcem transportowym. Po południu jednak zezwolenie przyszło. Opat Zerchi wszedł tuż przed odlotem na pokład, żeby pożegnać się z nimi po raz ostatni.
— Stanowicie o ciągłości zakonu — oznajmił. — Wraz z wami odlatują memorabilia. Z wami także odlatuje sukcesja apostolska i być może tron Piotrowy.
— Nie, nie — odpowiedział, słysząc szmer zdumienia wśród mnichów. — Nie Jego Świątobliwość. Nie powiedziałem wam tego poprzednio, ale jeśli na Ziemi dojdzie do najgorszego, zbierze się kolegium kardynałów — czy raczej to, co zostanie z kolegium. Kolonia w Centaurze może być wtedy uznana za osobny patriarchat, przy czym cała jurysdykcja patriarchalna spadnie na kardynała, który odleci z wami. Jeśli dosięgnie nas tutaj bicz Boży, do tego właśnie kardynała należeć będzie dziedzictwo Piotrowe. Chociaż bowiem życie na Ziemi może być, Boże, uchroń nas przed tym, zniszczone, dopóki gdziekolwiek żyje człowiek, musi przetrwać urząd Piotrowy. Wielu myśli, że jeśli przekleństwo spadnie na Ziemię i nikt tutaj nie przeżyje, papiestwo powinno mu przypaść na mocy zasady epikei. Ale tym nie musimy się bezpośrednio martwić, bracia moi, synowie, aczkolwiek podporządkowani zostaniecie waszemu patriarsze na mocy specjalnych ślubów podobnych do tych wiążących z papieżem jezuitów. Spędzicie całe lata w kosmosie. Statek stanie się waszym klasztorem. Kiedy już w kolonii Centaura będzie ustanowiona siedziba patriarchy, założycie tam macierzysty dom braci wizytujących zakonu świętego Leibowitza z Tycho. Ale statek pozostanie w waszych rękach i tak samo memorabilia. Jeśli cywilizacja albo jakiś jej strzęp zdoła utrzymać się w Centaurze, wyślecie misje do innych skolonizowanych światów i może nawet do kolonii kolonii. Gdziekolwiek uda się człowiek, tam będziecie i wy. A wraz z wami zapisy i pamiątki ponad czterech tysięcy lat. Niektórzy z was albo tych, którzy po was przyjdą, będą żebrakami i tułaczami wpajającymi kronikę Ziemi i pieśni dla Ukrzyżowanego ludziom i kulturom, jakie wyrosną z grup kolonistów. Niektórzy bowiem mogą zapomnieć. Niektórzy będą może na jakiś czas straceni dla wiary. Uczcie ich i przyjmujcie do zakonu tych spośród nich, którzy zostaną wezwani. Przekazujcie im ciągłość. Bądźcie dla człowieka wspomnieniem Ziemi i początku. Pamiętajcie o Ziemi. Nigdy jej nie zapomnijcie, ale też… nigdy tu nie wracajcie. — Głos Zerchiego stał się ochrypły i niski. — Jeśli kiedykolwiek wrócicie, być może na wschodnim krańcu Ziemi spotkacie Archanioła, który będzie pilnował dostępu z mieczem ognistym. Czuję to. Kosmos stanie się waszym domem. To bardziej bezludna pustynia niż nasze pustynie. Niechaj Bóg was błogosławi i módlcie się za nas.
Przed opuszczeniem samolotu powoli przeszedł między rzędami foteli, zatrzymując się przy każdym bracie i biorąc go w ramiona. Samolot potoczył się po pasie startowym i zawarczał wysoko w górze. Zerchi patrzył za nim, aż zniknął na wieczornym niebie. Potem pojechał z powrotem do opactwa i reszty swojej trzódki. Wprawdzie na pokładzie samolotu mówił o przeznaczeniu grupy brata Joszui tak, jakby rysowało się ono wyraźnie niby modlitwy przepisane na jutrzejsze nabożeństwo, ale zarówno on, jak i oni wiedzieli, że przedstawił tylko chwalebną część planu, opisywał nadzieję, nie zaś pewność. Bo przecież grupa brata Joszui dopiero zaczęła pierwszy krótki odcinek długiej i pełnej niespodzianek wyprawy, nowy exodus z Egiptu pod patronem Boga, który z pewnością musi już być bardzo znużony ludzką rasą.
Tym, którzy zostają, przypada łatwiejsza cząstka. Wszystko, co mają do zrobienia, to czekać na koniec i modlić się, by nie nastąpił.
27
— Obszary dotknięte lokalnym opadem są względnie stabilne — oznajmił spiker — i niebezpieczeństwo dalszego rozprzestrzeniania opadu przez wiatr prawie nie istnieje…
— No cóż, na razie nie zdarzyło się nic gorszego — zauważył gość opata. — Jak dotąd jesteśmy tu bezpieczni. Wygląda na to, że nic nam nie grozi, jeśli konferencja nie zostanie zerwana.
— Teraz już tak — mruknął Zerchi. — Ale proszę przez chwilę posłuchać.
— Ostatni szacunkowy spis ofiar — ciągnął spiker — przygotowany na dziewiąty dzień po zniszczeniu naszej stolicy, daje dwa miliony osiemset tysięcy poległych. Ponad połowa to mieszkańcy samego miasta. O reszcie można sądzić na podstawie odsetka ludności, która zamieszkuje peryferie i strefy opadu i o której wiadomo, że przyjęła krytyczną dawkę promieniowania. Eksperci zapowiadają, że liczby te będą rosły w miarę napływania informacji o kolejnych przypadkach napromieniowania.
Nasza stacja dostała polecenie nadawania przez cały czas trwania stanu wyjątkowego dwa razy na dzień następującego komunikatu: „Postanowienia prawa międzynarodowego 10-WR-3E w żadnej mierze nie dają poszczególnym obywatelom uprawnień do stosowania eutanazji wobec ofiar promieniowania. Ofiary, które były wystawione, albo myślą, że były wystawione, na promieniowanie znacznie przekraczające dawkę krytyczną, muszą zwrócić się natychmiast do najbliższego ambulatorium Zielonej Gwiazdy, gdzie sędzia zgodnie z prawem wyda zaświadczenie Mori Vult[98] każdemu, kto został we właściwy sposób oceniony jako przypadek beznadziejny, jeśli taki chory pragnie eutanazji. Ofiara promieniowania, która odbiera sobie życie w sposób inny niż określony przez prawo, będzie uważana za samobójcę i tym samym narazi na uszczerbek tytuł swoich spadkobierców i osób pozostających na jej utrzymaniu do wypłaty ubezpieczenia i innych form pomocy przewidzianych przez prawo w wypadku napromieniowania. Co więcej, każdy obywatel, który pomaga przy popełnianiu tego rodzaju samobójstwa, może być ścigany za morderstwo. Ustawa o klęsce promieniowania dopuszcza eutanazję wyłącznie po przeprowadzeniu stosowanego postępowania prawnego. W przypadku ciężkiej choroby popromiennej należy się zgłosić do ambulatorium Zielonej Gwiazdy.
Zerchi gwałtownie i prawie ukręcając gałkę, wyłączył odbiornik. Zerwał się z krzesła, podszedł do okna i patrzył w dół na dziedziniec, gdzie tłum uciekinierów kłębił się wokół kilku naprędce zbudowanych drewnianych stołów. Opactwo, zarówno stare, jak i nowe, było zatłoczone ludźmi w najrozmaitszym wieku i najrozmaitszych stanów, zamieszkującymi zniszczone tereny. Opat wprowadził czasowo pewne zmiany w klauzurowej części opactwa, żeby udostępnić uchodźcom dostęp właściwie do wszystkiego poza sypialniami mnichów. Usunięto znak przed bramą zewnętrzną, gdy trzeba było nakarmić kobiety i dzieci, ubrać, udzielić dachu nad głową. Patrzył, jak dwaj nowicjusze dźwigają parujący kocioł z prowizorycznej kuchni. Ustawili go na stole i zaczęli nalewać zupę.