Выбрать главу

Prawie już nie zadawałam sobie trudu, żeby mydlić ojcu oczy. i tak zresztą od dawna coś przeczuwał. Wydaje mi się, że czekał jeszcze tylko na ostateczny dowód. Wkrótce go miał. Któregoś wieczora, jak już nie miałam ani krzty hery na rano, a nie mogłam wyjść, bo ojciec był w domu, zadzwoniłam po kryjomu do Heinzai umówiłam się z nim na następny dzień w Gropiusstadt. Ojciec zaskoczył nas pod knajpą „Schluckspecht”. Heinz ledwie zdążył prysnąć. Ale stary znalazł towar, który od niego dostałam.

Od razu wszystko mu wyśpiewałam. Przede wszystkim musiałam mu powiedzieć, co wiem o Heinzu. Nie miałam już siły kłamać. Ojciec kazał mi się umówić z Heinzem na następny dzień w Hasenheide, żeby mi znowu przyniósł towar. Potem zadzwonił do glin, wszystko im opowiedział i zażądał, żeby aresztowali Heinza w czasie tego spotkania. Gliniarze mu na to odpowiedzieli, że w Hasenheide tylko obława coś by może dała, a tego się nie da zrobić tak z dnia na dzień. Czyli, że kompletnie im się nie chciało bawić w zdejmowanie takiego „uwodziciela nieletnich”, jak go nazwał ojciec, bo za dużo by ich to kosztowało wysiłku. Oczywiście ucieszyłam się, że nie muszę odgrywać tej parszywej roli szpicla.

Zawsze myślałam, że stary zakatuje mnie na śmierć, kiedy się dowie, jak go robiłam w jajo. Ale on zareagował zupełnie inaczej. Był wręcz zrozpaczony. Prawie jak mama. Tak jakoś serdecznie do mnie przemawiał. Chyba pokapował, że nie da się zerwać z heroiną ot tak sobie, nawet jak się tego bardzo chce. Ciągle jeszcze robił sobie jakieś nadzieje, że mu się ze mną uda.

Następnego dnia znowu mnie zamknął w domu. Psa wziął ze sobą. Nigdy już więcej nie zobaczyłam Janie. Złapał mnie potworny głód. Już koło południa myślałam, że nie wydolę. Wtedy zadzwonił Heinz. Normalnie zaczęłam, żebrać o działkę. Ponieważ bez kluczy nie mógł się dostać nawet na klatkę, chciałam mu spuścić sznurek z 11 piętra. W końcu udało mi się go ubłagać. Zażądał za to, żebym mu napisała list miłosny i spuściła na sznurku razem ze swoimi majtkami. Nigdy nie dawał towaru za darmo. W końcu – człowiek interesu.

Pozbierałam wszystko, co udało mi się znaleźć w mieszkaniu i co było podobne do sznurka. Plastikowe linki do bielizny, paski od szlafroków, sznurówki i tak dalej. Musiałam wiązać mnóstwo supłów i co chwilę sprawdzać, czy wystarczy na te jedenaście pięter. Potem nagryzmoliłam jeszcze ten list. Na pełnym głodzie.

Heinz faktycznie się zgłosił i zadzwonił z dołu w umówiony sposób. Wyjęłam z szafy majtki z haftem, który sama zrobiłam, zapakowałam to razem z listem do plastikowego woreczka od suszarki i spuściłam przesyłkę z okna swojego pokoju. Udało się. Heinz włożył do środka towar. Parę osób zaczęło się już przyglądać tej naszej dziwnej zabawie. Ale Heinz wcale się tym nie przejął, a mnie i tak było wszystko jedno. Myślałam tylko o działce. Dopiero jak z okna dziewiątego piętra wychylił się jakiś szczeniak i zaczął łapać za sznurek, wpadłam w kompletną panikę. Zaczęłam się wydzierać jak głupia i próbowałam odsunąć sznurek, żeby nie mógł go dosięgnąć. Niesamowicie się bałam o swoją herę.

W końcu miałam ją już na górze i właśnie się zabierałam, żeby podgotować działkę, kiedy zadzwonił telefon. Heinz. Powiedział, że zaszło nieporozumienie. Majtki miały być noszone. Miałam już swoją działkę i właściwie było mi już wszystko jedno. Żeby mi nie zawracał głowy, rzuciłam mu z okna najstarsze gacie, jakie znalazłam w koszu z brudną bielizną. Zawiesiły się na jakimś krzaku. Najpierw Heinz uciekł, ale potem podkradł się z powrotem, żeby je ściągnąć.

Ten Heinz to był kompletnie skończony facet. Zupełna szajba. Jak się potem dowiedziałam, w czasie jak był ten numer ze sznurkiem, już od trzech tygodni mieli na niego nakaz aresztowania. Tyle tylko, że gliny nie miały czasu go przyskrzynić. Adwokat Heinza mówił mu nawet, że już z nim kiepsko. Ale jeśli szło o dziewczyny, to Heinz dostawał kompletnego zajoba.

Musiałam zeznawać na jego procesie jako świadek. Powiedziałam wtedy całą prawdę. W końcu Heinz był mi właściwie tak samo obojętny, jak każdy klient.

Ale mimo wszystko nie chciałam go obciążać, bo mi go było żal. W każdym razie wcale nie był gorszy od innych klientów, którzy dawali narkomankom pieniądze i wiedzieli dokładnie, że one i tak wydadzą to na herę. Był nawet w gorszej sytuacji od innych, bo autentycznie miał zajoba na punkcie młodych dziewczyn. Wydaje mi się, że bardziej nadawał się do psychiatry niż do kicia. [1]

Towar od Heinza wystarczył mi jakoś na tych parę dni, kiedy ojciec zamykał mnie w domu. Czyli z odtrucia nici. Pierwszego dnia, kiedy ojciec nie zamknął drzwi na klucz, prysnęłam. Cały tydzień byłam na trasie, zanim ojciec znowu mnie znalazł i znowu zabrał do domu. Znowu myślałam, że mnie stłucze. Ale on był tylko jeszcze bardziej zrozpaczony.

Powiedziałam mu wtedy, że sama nie dam rady. Nie ma siły, żeby człowiek wydolił, jak przez cały dzień siedzi kompletnie sam. Babsi nie żyje. Detlef siedzi. Stella siedzi. Opowiedziałam mu o Stelli. Że mając te swoje czternaście lat właśnie kończy się w pudle. Słyszałam to od takiej jednej dziewczyny, która siedziała z nią w jednej celi, a teraz ją wypuścili, Stella cały czas chciała się zabić. Jedyne oparcie znalazła w terrorystkach, które siedzą w tym samym pudle. Stella rozmawiała już podobno parę razy o RAF-ie z Moniką Barberich i dostała kompletnego fioła na punkcie tej facetki. Wielu narkomanów uważa terrorystów za obłędnych ludzi. Byli tacy, którzy zanim wsiąkli w narkomanię, próbowali wejść do jakiejś grupy terrorystycznej. A jak było to uprowadzenie Schleyera, to mnie też to jakoś tak wzięło. Właściwie jestem przeciwna wszelkiej przemocy. Nigdy bym nie umiała komuś coś zrobić. Robiło mi się niedobrze na widok przemocy. Ale wtedy pomyślałam sobie, że ci z RAF-u może naprawdę wiedzą, co robią, bo przecież w tym kurewskim społeczeństwie tylko przemocą można coś zmienić.

Ta historia o Stelli strasznie ojca rąbnęła. W końcu stwierdził, że ją wyciągnie z kicia i adoptuje. Wmówiłam mu, że razem ze Stellą na pewno mi się uda zrobić odwyk. Chwycił się tej nadziei jak tonący brzytwy. Idiotyczna nadzieja. Ale skąd mógł wiedzieć, jak trzeba działać? Oczywiście, że wszystko robił nie tak, przez ten czas, jak byłam u niego. Ale robił wszystko, co mógł. Tak jak mama.

Ojciec poleciał zaraz zrobić piekło w urzędzie dla nieletnich i faktycznie udało mu się wyciągnąć Stellę z pudła. Psychicznie i fizycznie goniła autentycznie resztkami. Była w jeszcze gorszym stanie niż przed wpadką. Kiedy do nas przyszła, nie byłam jeszcze zupełnie „czysta”, chociaż twardo to sobie postanowiłam i jeszcze tego samego dnia zaćpałyśmy razem, i tak by zresztą sama zaczęła ładować. Tylko przez pierwsze dni rozmawiałyśmy jeszcze poważnie o odwyku. Potem szybko wykapowałyśmy, że we dwie możemy robić mojego ojca w konia jak chcemy. Podzieliłyśmy między siebie zadania. Na zarobek też chodziłyśmy często na zmiany. Polowałyśmy wyłącznie na Kurfürstendamm na samochodziarzy.

Wszystko zwisało mi tak dokładnie, że nawet się już nie bałam wsiadać do obcych wozów. Trzymałyśmy się w tej robocie we cztery. Oprócz Stelli i mnie jeszcze dwie Tiny. Przypadkowo obie miały na imię Tina. Jedna z nich była jeszcze o rok młodsza ode mnie. Czyli, że miała akurat dokładnie czternaście lat. Pracowałyśmy zawsze co najmniej we dwie. Kiedy jedna odjeżdżała samochodem, druga spisywała numery w taki sposób, żeby facio to widział, bo wtedy od razu mu się odechciewało ewentualnych sztuczek. Była to też jakaś ochrona przed alfonsami. Gliniarzy w ogóle się nie bałyśmy. Radiowozy przejeżdżały spokojnie obok, gliniarze często kiwali do nas przyjaźnie. Jeden z nich był nawet moim stałym klientem. Strasznie zabawny facet. Ciągle chciał miłości. Za każdym razem trzeba mu było wyjaśniać, że to, co robię, to przecież praca, a nie miłość.

вернуться

[1] Heinz G skazany został 10 II 1978 przez Sąd Krajowy w Berlinie na trzy i pół roku pozbawienia wolności za przekazywanie heroiny Chnstiane i Babsi oraz za kontakty seksualne z nieletnią.