Выбрать главу

— To potrwa minutę — powiedział Gösta, wyjmując sprzęt.

Chwilę później siedział w samochodzie, na parkingu, i patrzył na pudełko z odciskami palców Mattiasa. Być może okażą się bez znaczenia dla śledztwa, ale w końcu zrobił, co do niego należało. Choć to akurat marna pociecha.

— To ostatni przystanek na dziś, co? — powiedział Martin, wysiadając z samochodu przed redakcją „Bohusläningen”.

— Tak, powinniśmy już wracać.

Paula spojrzała na zegarek. Milczała od chwili, kiedy opuścili biuro Przyjaciół Szwecji. Martin zostawił ją z jej myślami. Rozumiał, że nie jest jej łatwo stawać twarzą w twarz z typami, którzy z góry osądzają człowieka tylko po kolorze skóry, nie zamieniwszy z nim jednego słowa. Wiedział, że to nie może być przyjemne, chociaż jego biała, piegowata twarz i ognistorude włosy nie narażały go na takie spojrzenia. Swoją drogą nasłuchał się w szkole docinków pod swoim adresem. Od tamtej pory minęło jednak sporo czasu. Zresztą to przecież nie to samo.

— Chcielibyśmy porozmawiać z panem Kjellem Ringholmem — powiedziała Paula, podchodząc do recepcji.

— Zaraz go poproszę.

Recepcjonistka podniosła słuchawkę i zawiadomiła Ringholma, że ma gości.

— Proszę usiąść, zaraz po państwa przyjdzie.

— Dziękuję.

Usiedli na fotelach, przy ławie. Po kilku minutach zjawił się tęgawy, ciemnowłosy mężczyzna z wielką brodą. Paula pomyślała, że jest bardzo podobny do Björna. A może Benny’ego[20]. Nie umiała ich rozróżnić.

— Kjell Ringholm — przedstawił się, wyciągając rękę. Uścisk miał tak mocny, że Martin aż się skrzywił.

— Chodźmy do mojego pokoju.

Poprowadził ich przez redakcję.

— Proszę siadać. Myślałem, że znam wszystkich policjantów z Uddevalli, ale was sobie nie przypominam. Z jakiego wydziału jesteście?

Usiadł za zawalonym papierami biurkiem.

— Nie jesteśmy stąd. Jesteśmy z komisariatu w Tanumshede.

— Ach tak? — zdziwił się.

Pauli wydało się, że poza zdziwieniem było w jego minie jeszcze coś, coś, co natychmiast znikło.

— Słucham, jaką macie do mnie sprawę?

Rozsiadł się wygodnie i splótł ręce na brzuchu.

— Przede wszystkim musimy pana powiadomić, że zatrzymaliśmy dziś pańskiego syna. Za pobicie kolegi ze szkoły — powiedział Martin.

Ringholm gwałtowie wyprostował się na krześle.

— Co pan mówi? Zatrzymaliście Pera? Kogo… Jak się czuje ten… — mówił szybko, potykając się o słowa.

Paula zwlekała z odpowiedzią.

— Na szkolnym dziedzińcu pobił kolegę, Mattiasa Larssona. Chłopak trafił do szpitala w Strömstad. Podobno jego stan jest stabilny, ale odniósł poważne obrażenia.

— Co… — Ringholm sprawiał wrażenie, jakby to do niego nie docierało. — Dlaczego nikt wcześniej do mnie nie dzwonił? Z tego, co mówicie, wynika, że było to kilka godzin temu.

— Per prosił, żebyśmy wezwali matkę. Przyjechała do komisariatu i była obecna przy przesłuchaniu. Potem pozwoliliśmy mu z nią wrócić do domu.

— Cóż, pewnie zdążyliście zauważyć, że sytuacja rodzinna nie jest idealna.

Przyglądał im się badawczo.

— Rzeczywiście, podczas przesłuchania zorientowaliśmy się, że są pewne… problemy. — Martin zrobił małą przerwę. — Dlatego zgłosiliśmy sprawę do opieki społecznej. Niech się temu przyjrzą.

Ringholm westchnął.

— Przyznaję, powinienem był się tym zająć wcześniej… Ale ciągle mi coś wypadało… Sam nie wiem…

Spojrzał na stojące na biurku zdjęcie: blondynka z dwojgiem dzieci, mniej niż dziesięcioletnich. Zapadła cisza.

— Co teraz będzie?

— Zajmie się tym prokurator. Zdecyduje, czy i jakie wdrożyć postępowanie. Ale sprawa jest poważna…

Ringholm machnął ręką.

— Wiem, rozumiem. Wierzcie, że nie chcę tego bagatelizować i zdaję sobie sprawę z powagi sytuacji. Chciałbym od was usłyszeć jakieś konkrety. Jak wam się wydaje…

Znów spojrzał na zdjęcie, potem na policjantów.

— Trudno powiedzieć — odpowiedziała Paula. — Domyślam się, że trafi do zakładu poprawczego.

Ringholm z rezygnacją kiwnął głową.

— Może to i dobrze. Od dawna są z nim… problemy. Może teraz coś do niego dotrze. Nie było mu łatwo. Nie kontaktowałem się z nim dostatecznie często, a jego matka… Wiecie, jak wygląda sytuacja. Kiedyś tak nie było. To ten rozwód… — Znów zerknął na zdjęcie. — Ciężko to zniosła…

— Jest jeszcze jedna rzecz.

Martin pochylił się do przodu, uważnie obserwując Ringholma.

— Słucham?

— Podczas przesłuchania wyszło na jaw, że w czerwcu Per włamał się do pewnego domu i został przyłapany przez właściciela, Erika Frankla. O ile nam wiadomo, nie jest to dla pana nowina.

Ringholm chwilę milczał, potem potrząsnął głową.

— To prawda. Erik Frankel zamknął Pera w bibliotece i zadzwonił do mnie. Pojechałem tam. — Uśmiechnął się krzywo. — Nawet zabawny widok: Per wśród książek. Prawdopodobnie pierwszy i jedyny raz w życiu.

— Włamanie to nic śmiesznego — stwierdziła sucho Paula. — To poważna sprawa. I mogła się źle skończyć.

— Wiem, przepraszam. Kiepski dowcip. — Ringholm uśmiechnął się przepraszająco. — Ale uzgodniliśmy, że nie będziemy z tego robić sprawy. Erik był zdania, że Per już dostał nauczkę i że to się już nie powtórzy. I tyle. Zabrałem Pera, zmyłem mu głowę i…

Z rezygnacją wzruszył ramionami.

— Ale rozmawialiście chyba o czymś jeszcze. Syn słyszał, jak Frankel mówił panu, że wie coś, co mogłoby pana zainteresować jako dziennikarza. Według Pera umówiliście się na spotkanie przy innej okazji. Coś pan sobie przypomina?

Cisza. Po chwili Ringholm potrząsnął głową.

— Nie, nic takiego sobie nie przypominam. Per albo zmyśla, albo źle zrozumiał. Erik mówił, że mogę się do niego zgłosić, gdybym potrzebował pomocy, gdybym nie mógł dotrzeć do jakichś dokumentów dotyczących nazizmu.

Martin i Paula spojrzeli na niego z powątpiewaniem. Nie wierzyli w ani jedno słowo. Było dla nich oczywiste, że kłamie, ale nie mieli dowodów.

— Nie wie pan przypadkiem, czy pański ojciec i Erik Frankel utrzymywali kontakty? — spytał w końcu Martin.

Ringholm rozluźnił się, jakby mu ulżyło, że zmienili temat.

— O ile wiem, nie. Z drugiej strony nie orientuję się, co robi mój ojciec, i nie jestem ciekaw. Chyba że dotyczy to tego, o czym piszę w gazecie.

— Nie ma pan wrażenia, że to dziwne? — powiedziała z zaciekawieniem Paula. — Że donosi pan na własnego ojca?

— Kto jak kto, ale pani powinna sobie zdawać sprawę, jak ważna jest walka z ksenofobią — odparł Ringholm. — Nienawiść do cudzoziemców toczy to społeczeństwo jak rak. Trzeba z tym walczyć wszelkimi środkami. A skoro tak się złożyło, że mój własny ojciec szerzy tę chorobę… trudno. To jego wybór. — Ringholm rozłożył ręce. — Nic nas nie łączy poza tym, że zrobił dziecko mojej matce. Przez całe dzieciństwo spotykałem się z nim tylko podczas widzeń w więzieniu. Gdy dorosłem na tyle, żeby samodzielnie myśleć i podejmować decyzje, uznałem, że ojciec nie jest w moim życiu osobą pożądaną.

— I nie utrzymujecie żadnych kontaktów? A Per utrzymuje? — spytał Martin raczej z ciekawości niż z przekonania, że może to być istotne dla śledztwa.

— Ja nie utrzymuję. Niestety udało mu się wmówić mojemu synowi całą masę bzdur. Dopóki Per był mały, pilnowaliśmy, żeby się nie spotykali, ale odkąd chodzi własnymi drogami… niestety nie udaje się to tak, jak byśmy chcieli.