Выбрать главу

Spojrzała badawczo na Erikę.

— Oczywiście, że nie — odparła Erika i zaczęła opowiadać o Elsy i o tym, dlaczego musiała oddać dziecko.

Mówiła długo, prawie godzinę, starając się oddać sprawiedliwość matce przed kobietą, która wychowała jej syna.

Drgnęły, gdy otworzyły się drzwi i z przedpokoju dobiegł wesoły głos:

— Cześć, mamo, masz gościa?

Kroki się zbliżały. Erika poszukała wzrokiem wzroku Märty, a ona lekko skinęła głową na znak zgody. Skończył się czas tajemnic.

Upłynęły już cztery godziny, zaczęli wpadać w rozpacz. Czuli się w ciemnościach jak krety, chociaż po pewnym czasie przyzwyczaili się na tyle, żeby rozróżniać kontury.

— Nie sądziłam, że to się tak skończy — westchnęła Paula. — Jak myślisz, czy niedługo trafimy na listę osób zaginionych? — zażartowała i znów westchnęła.

Martin rozcierał ramię. Bolało go od ciągłych prób wyważenia drzwi. Będzie imponujący siniak.

— Na pewno jest już daleko — powiedziała z rozpaczą.

— Raczej tak — zgodził się Martin.

Nie poprawiło jej to nastroju.

— Cholera, ale tu tego dużo.

Paula zmrużyła oczy, żeby lepiej widzieć przedmioty ułożone na piwnicznych regałach.

— Większość pewnie należała do Erika — zauważył Martin. — On był kolekcjonerem, Axel nie.

— Okropnie dużo naziolskich rzeczy. Muszą być warte majątek.

— Pewnie tak. Jeśli się coś zbiera przez większość życia, w końcu ma się niezłą kolekcję.

— Jak sądzisz, dlaczego on to zrobił?

Paula zastanawiała się, jakby już przyjęła to za pewnik. Nabrała pewności właściwie w tej samej chwili, gdy zajęła się sprawą alibi i przyszło jej do głowy, żeby sprawdzić, czy Axel Frankel przypadkiem nie odbył w czerwcu jeszcze jednej podróży. Gdy za pierwszym razem sprawdzali jego alibi, upewnili się tylko, czy wyleciał do Paryża, jak twierdził, a nie czy odbył jeszcze jeden lot. I znalazła, czarno na białym. Szesnastego czerwca Axel Frankel ponownie poleciał z Paryża do Göteborga i tego samego dnia wrócił do Paryża.

— Nie wiem — odparł Martin. — Nadal nie rozumiem. Wydawało mi się, że stosunki między nimi były dobre, więc dlaczego miałby zabijać Erika? Co go do tego skłoniło?

— To musiało mieć związek z nieoczekiwanym odnowieniem kontaktów między Erikiem, Axelem, Brittą i Fransem. Nie ma mowy o żadnym zbiegu okoliczności. W dodatku z pewnością łączy się to z zabójstwem Norwega.

— Do tego to i ja doszedłem. Ale jak? Dlaczego w sześćdziesiąt lat później? Tego nie rozumiem.

— Trzeba będzie go spytać. Jeśli kiedykolwiek się stąd wydostaniemy. I jeśli go złapiemy. Pewnie jest już w drodze na drugi koniec świata — powiedziała z rezygnacją.

— Może za rok znajdą tu nasze szkielety — dowcipkował Martin, ale jego żart nie znalazł uznania.

— Jeśli będziemy mieli szczęście, może znów postanowi się tu włamać miejscowa dzieciarnia — odparła sucho.

W tym momencie Martin trącił ją w bok.

— O, przypomniałaś mi o czymś! — powiedział podniecony.

Paula masowała bok w miejscu, gdzie ją szturchnął.

— Mam nadzieję, że to warte walnięcia mnie w nerkę — powiedziała kwaśno.

— Pamiętasz, co Per powiedział podczas przesłuchania?

— Nie było mnie przy tym, przesłuchiwałeś go z Göstą — przypomniała, ale zaciekawiła się.

— Powiedział, że włamał się przez piwniczne okienko.

— Przecież tu nie ma żadnego okna, byłoby dużo widniej — odparła z niedowierzaniem, ale rozejrzała się.

Martin wstał i po omacku doszedł do zewnętrznej ściany.

— Ale tak powiedział. Gdzieś tutaj musi być okno. Prawdopodobnie jest zasłonięte, bo, jak powiedziałaś, te rzeczy są warte majątek i Erik na pewno nie chciał, żeby jego skarby było widać z zewnątrz.

Teraz również Paula wstała. Poszła za Martinem. Usłyszała jęk bólu, gdy wpadł na ścianę, a zaraz potem triumfalny okrzyk. Poczuła, jak wstępuje w nią nadzieja. Martin zdarł zasłonę i do piwnicy wpadło światło.

— Nie mogłeś na to wpaść parę godzin wcześniej? — spytała kwaśno.

— A ty mogłabyś okazać odrobinę wdzięczności za rozwiązanie dylematu więźnia[24] — odparł Martin wesoło, zdejmując haczyk i otwierając okienko.

Sięgnął po stojące nieopodal krzesło i postawił je pod oknem.

— Pani pierwsza!

— Dziękuję — mruknęła Paula.

Weszła na krzesło i wyczołgała się przez okienko. Martin za nią. Musieli chwilę postać, żeby przyzwyczaić wzrok do ostrego dziennego światła, a potem pobiegli do drzwi. Były zamknięte, ale tym razem klucza na belce nie było. To oznaczało, że ich kurtki są w środku, a co za tym idzie, również telefony i kluczyki od samochodu. Martin już miał biec do najbliższego domu, gdy rozległ się głośny brzęk. Obejrzał się i zobaczył zadowoloną minę Pauli. Kamieniem wybiła okno na parterze.

— Pomyślałam, że skoro wyszliśmy przez okno, tą samą drogą możemy się dostać do środka.

Podniosła patyk, żeby usunąć z ramy kawałki szkła, a potem spojrzała hardo na Martina.

— Co tak stoisz? Pozwolisz, żeby Axel zyskał jeszcze większą przewagę, czy pomożesz mi dostać się do środka?

Nie zastanawiał się długo. Podsadził ją, a potem sam wszedł. Trzeba dogonić mordercę Erika Frankla. Axel już miał sporą przewagę, a jeszcze tyle pytań pozostało bez odpowiedzi.

Dojechał do lotniska Landvetter i już tam został. Podniecenie, które mu towarzyszyło, gdy zamykał w piwnicy dwójkę policjantów, a potem wrzucał walizki do samochodu i odjeżdżał spod domu, zniknęło. Czuł całkowitą pustkę.

Siedział bez ruchu i patrzył, jak samolot za samolotem wzbija się w powietrze. Mógłby odlecieć każdym z nich. Miał pieniądze i kontakty. Mógłby zniknąć, gdzie i na jak długo by chciał. Tak długo sam był myśliwym, że znał wszystkie sztuczki ściganej zwierzyny. Ale nie chciał. Już nie. Mógł uciekać, ale nie chciał. Dlatego utkwił na tej ziemi niczyjej i patrzył na lądujące i startujące samoloty. Czekał, aż los go dopadnie. Ku swemu zdziwieniu stwierdził, że to wcale nie takie straszne, jak sądził. Może jego zwierzyna czuła się podobnie, gdy w końcu ktoś pukał do drzwi i wymieniał jej prawdziwe nazwisko. Dziwna mieszanina strachu i ulgi.

W jego przypadku cena okazała się zbyt wysoka. Kosztowała życie Erika.

Gdyby córka Elsy nie przyszła do niego z tym krzyżem, który przypomniał mu wszystko, o czym próbował zapomnieć. Ta kobieta w jednej chwili obudziła w nim wszystko. W dodatku uznał to za znak, że nadeszła pora. Wprawdzie już wcześniej mówił, że powinni naprawić, co się da, a przynajmniej za to odpowiedzieć. Nie przed sądem, bo na to było już za późno. Prawo już nie mogło ich sądzić. Ale ludzie, moralność — tak. Według Erika powinni odpowiedzieć przed ludźmi, bo zasłużyli na wstyd i potępienie. Zbyt długo udawało im się unikać ludzkiego osądu. Upierał się przy tym coraz bardziej stanowczo.

Dotąd Axelowi udawało się uspokajać brata. Przekonywać, że na nic się to nie zda, tylko zaszkodzi. Co się stało, już się nie odstanie. Co było, to było. Jeśli zostawią za sobą przeszłość, Axel poświęci życie odkupieniu win. Nie naprawi tego, co zrobili, ale przecież długie lata służył dobru i walczył ze złem. Nie będzie mógł tego robić, jeśli Erik się uprze, żeby odpokutowali za dawne grzechy. Było, minęło. Nie ma sensu poświęcać czynionego dziś dobra, bo to i tak nic nie zmieni. Nawet prawo już nie działa, jest bezradne.