Выбрать главу

Tak mówiono w Warszawie i w kołach regimentarskich, szczególnie u księcia Dominika, z którym emulacja[2048] Jeremiego niemałe już szkody Rzeczypospolitej przyniosła — a ów Mariusz siedział tymczasem w Zbarażu, chmurny, niezbadany. Świeże zwycięstwa nie rozpromieniły mu twarzy. Gdy, bywało, nowa jaka chorągiew kwarciana albo powiatowa pospolitego ruszenia przytoczyła się do Zbaraża, to wyjeżdżał naprzeciw, jednym rzutem oka oceniał jej wartość i zaraz w zadumę popadał. Żołnierze z krzykiem garnęli się do niego, padali przed nim na kolana wołając: „Witaj, wodzu niezwyciężony! Herkulesie słowieński! Do gardła[2049] stać przy tobie będziem!” — on zaś odpowiadał: „Czołem waszmościom! Na Chrystusowym my wszyscy ordynansie, a moja szarża za niska, bym był szafarzem krwi waszmościów!” — i wracał do siebie, od ludzi uciekał, w samotności z myślami się łamiąc. Tak upływały dnie całe. A tymczasem miasto wrzało rojami coraz to nowego żołnierstwa. Pospolitacy[2050] pili od rana do nocy, chodząc po ulicach, wyprawiając hałasy i burdy z oficerami cudzoziemskiego autoramentu. Regularny żołnierz, czując również cugle dyscypliny rozwolnione, używał na winie, jedle[2051] i kościach. Codziennie nowi goście, więc nowe uczty i zabawy z mieszczankami. Wojska zawaliły wszystkie ulice, stały i po wsiach okolicznych, a co za rozmaitość koni, oręża, ubiorów, piór, kolczug, misiurek[2052], barw[2053] rozmaitych województw! Rzekłbyś: odpust jaki walny, na który połowa Rzeczypospolitej zjechała. Leci więc czasem kareta pańska, pozłocista lub purpurowa, koni przy niej sześć lub ośm z piórami, pajucy[2054] z węgierska lub po niemiecku, nadworni janczarowie[2055], Kozacy, Tatarzy; tam znów kilku towarzyszów[2056] świecących jedwabiem i aksamitami, bez pancerzy, rozpiera tłumy końmi anatolskimi lub perskimi. Trzęsienia u czapek i zapinki pod szyją migają ognikami od brylantów i rubinów — a wszystko ustępuje im z drogi dla powagi znaku. Tam znów przed gankiem puszy się oficer od łanowej piechoty, w świeżym, błyszczącym kolecie[2057], z długą trzciną w ręku i pychą na twarzy, a mieszczańskim sercem w piersi; ówdzie migają grzebieniaste hełmy dragonów[2058], kapelusze niemieckiej piechoty, rogatywki pospolitego ruszenia, kapuzy[2059], kołpaki[2060] rysie. Czeladź w rozmaitych barwach uwija się jak w ukropie na posługach. Tu i owdzie ulica zapchana wozami; tam wozy wchodzą dopiero, skrzypiąc niemiłosiernie, wszędy pełno krzyków, nawoływań: „Z drogi”, przekleństw czeladzi, zwad, bójek, rżenia koni. Co mniejsze uliczki tak zawalone słomą, sianem, że i przecisnąć się niepodobna.

A wśród tych świetnych strojów migających wszystkimi barwami tęczy, śród jedwabiów, aksamitów, tyftyków, altembasów[2061], migotania brylantów jakże dziwnie wyglądają pułki Wiśniowieckiego, wynędzniałe, obdarte, wychudzone, w zardzewiałych pancerzach, spłowiałych barwach i podartych mundurach! Towarzysze spod najpoważniejszych znaków wyglądają jak dziady, gorzej czeladzi innych pułków, ale wszyscy czołem przed tymi łachmanami, przed tą rdzą i tą mizerią, bo to znamiona bohaterów. Wojna, zła matka, własne dzieci jako Saturn pożera, a których nie pożre, to poobgryza jak pies kości. Te spłowiałe barwy — to dżdże nocne, to pochody wśród nawałności elementów[2062] albo słonecznej spiekoty; ta rdza na żelezie to krew nie starta, swoja albo nieprzyjacielska, albo obie razem. Toteż wiśniowiecczycy wszędzie rej wiodą. Oni opowiadają po szynkowniach i kwaterach, a inni tylko słuchają. I czasem którego ze słuchających aż porwie spazm za gardło, rękami po lędźwiach się uderzy i krzyknie: „A niechże waściów kule biją! Chybaście diabły, nie ludzie!” A wiśniowiecczycy: „Nie nasza to zasługa, ale takiego wodza, któremu równego nie wydał jeszcze orbis terrarum[2063].” Więc wszystkie uczty kończą się okrzykami: „Vivat Jeremi! Vivat książę wojewoda! Wódz nad wodze i hetman nad hetmany[2064]!…”

Szlachta, gdy się popije, wypada na ulice i z rusznic a muszkietów pali, a że wiśniowiecczycy ostrzegają ją, że do czasu tylko swoboda, że przyjdzie chwila, gdy książę ich weźmie w ręce i taką dyscyplinę zaprowadzi, o jakiej jeszcze nie słyszeli, więc tym bardziej owego czasu używają. „Gaudeamus[2065], póki wolno! — wołają. — Gdy pora na posłuch przyjdzie, będziem słuchali, bo jest kogo, bo to nie »dziecina«, nie »łacina«, nie »pierzyna«!” I nieszczęśliwy książę Dominik najgorzej zawsze wychodził, bo mełły go na otręby języki żołnierskie. Opowiadano, jako się po całych dniach modli, a wieczorem wisi na uchu dzbana i co na brzuch splunie, to jedno oko otworzy i pyta: „Co takiego?” Mówiono także, że na noc „jalapam” zażywa i że tyle bitew widział, ile ma ich na kobiercach holenderską sztuką wyhaftowanych. Już tam nikt go nie bronił i nikt nie żałował, a najbardziej kąsali ci, którzy w jawnej z karnością wojskową stanęli niezgodzie.

Wszelako i nad tymi jeszcze celował w przekąsach i wyśmiewaniu pan Zagłoba. Już on się był ze swego bólu w krzyżach wyleczył i teraz był w swoim żywiole. Ile zaś zjadał i wypijał, daremnie spisywać, bo rzecz wiarę ludzką przechodzi. Chodziły za nim i otaczały go ustawicznie kupy żołnierzy i szlachty, a on rozprawiał, opowiadał i drwił z tych, którzy go podejmowali. Patrzył też z góry, jako stary żołnierz, na owych, którzy szli na wojnę, i z całą wyższością doświadczenia mawiał im:

— Tyle waszmościów moderunki[2066] wojny zaznały, ile mniszki mężów; szaty macie świeże i larendogrą[2067] pachną, ale choć to piękny zapach, wszelako w pierwszej bitwie postaram się od waszmościów pod wiatr trzymać. Oj, kto nie wąchał wojennego czosnku, nie wie, jakie on łzy wyciska! Nie przyniesie jejmość rano piwa grzanego ani polewki winnej! Poopadają waszmościom brzuchy, zeschniecie się jak twaróg na słońcu. Możecie mnie wierzyć. Eksperiencja[2068] grunt! Bywało się w różnych okazjach, bywało! Zdobyło się niejedną chorągiewkę, ale już to muszę waszmościom powiedzieć, że żadna nie przyszła mi tak ciężko, jako ta pod Konstantynowem. Niech diabli porwą tych Zaporożców! Siódme poty, mówię waszmościom, ze mnie poszły, nimem za ratyszcze uchwycił. Spytajcie pana Skrzetuskiego, tego, który Burdabuta zabił, on to na własne oczy widział i admirował. Ale też teraz krzyknijcie jeno Kozakowi nad uchem: „Zagłoba!” — obaczycie, co wam powie. Ale co tu waszmościom prawić, którzyście jeno muscas[2069] po ścianach packą bili, więcej nikogo.

— Jakże to było? Jakże? — pytali młodzi.

— A cóż to waszmościowie chcecie, żeby mi się język od kręcenia się w gębie zapalił jako oś w wozie?

— To trzeba polać! Wina! — wołała szlachta.

— Chyba że tak! — odpowiadał pan Zagłoba i rad, że znalazł wdzięcznych słuchaczów, opowiadał im wszystko ab ovo[2070], od podróży do Galaty[2071] i od ucieczki z Rozłogów aż do zdobycia chorągwi pod Konstantynowem, oni zaś słuchali z otwartymi ustami, czasem mruczeli, gdy sławiąc własne męstwo, zanadto ich niedoświadczenie poniewierał, ale zapraszali i poili co dzień w innej kwaterze.

вернуться

emulacja (z łac.) — rywalizacja.

вернуться

do gardła — do śmierci.

вернуться

pospolitacy — szlachcice z pospolitego ruszenia.

вернуться

jedle — dziś: jadle, jedzeniu.

вернуться

misiurka — hełm z osłoną karku, wykonaną z plecionki kolczej (z kółek metalowych).

вернуться

barwa — umundurowanie lub element stroju, świadczący o przynależności noszącego.

вернуться

pajuk (daw.) — członek służby lub straży przybocznej; lokaj.

вернуться

janczarzy a. janczarowie (z tur.) — piechota turecka.

вернуться

towarzyszów — dziś popr. forma D. lm: towarzyszy; towarzysz — tu: rycerz, szlachcic.

вернуться

kolet (z fr. collet: kołnierz) — strój wojskowy ze skóry łosia lub wołu.

вернуться

dragon — żołnierz walczący pieszo, a poruszający się konno.

вернуться

kapuza (z łac. caput: głowa) — futrzana czapka-uszanka.

вернуться

kołpak — wysoka czapka bez daszka, z futrzanym otokiem.

вернуться

altembas — kosztowna tkanina z wypukłymi wzorami, przetykana złotymi nićmi, rodzaj brokatu aksamitnego.

вернуться

elementów (z łac.) — żywiołów.

вернуться

orbis terrarum (łac.) — ziemia.

вернуться

nad hetmany — dziś popr. forma N. lm: nad hetmanami.

вернуться

gaudeamus (łac.) — cieszmy się.

вернуться

moderunek (daw.) — ekwipunek, wyposażenie.

вернуться

larendogra (fr. L'eau de la reine d'Hongrie: Woda Królowej Węgierskiej) — nalewka tymiankowo-rozmarynowa, ówczesny odpowiednik wody kolońskiej.

вернуться

eksperiencja (z łac.) — doświadczenie.

вернуться

muscas (łac.) — muchy.

вернуться

ab ovo (łac., dosł.: od jaja) — od początku.

вернуться

Galata — dziś dzielnica Stambułu, położona po europejskiej stronie cieśniny Bosfor, dawniej osobne miasto tureckie.