Выбрать главу

— Paniusia, moja sąsiadeczka! — zawołała staruszka z niekłamaną radością rozwierając ramiona. — Oto mi dobry dzień nastał! Oto mi gość! Nastka! — krzyknęła głośniej w kierunku sionki, za którą była kuchnia — przystawiaj mi zaraz jembryk do ognia, duży, odrutowany. Jeśli wygasło, to napal, tylko przecie patyczkami… A cóż was tu do Klerykowa zagnało, moje złotko, a któż was też natchnął?…

— Ten oto kawaler! — odrzekła pani Borowiczowa ukazując kawalera, który na ogół w takich razach chętnie przebywać lubił za kotarą matczynej spódnicy.

— Prawda! Jedynak, syngielton[113]! — krzyknęła stara, przyciskając głowę Marcinka do swej piersi i wygniatając mu na policzkach kształt trzech dużych rogowych guzików swego kaftana.

— To już uczeń gimnazjum, moja pani, uczeń rzeczywisty… — wyszeptała przez łzy radości pani Borowiczowa.

— Masz, diable, fartuszek! Taka historia! — zawołała stara, zwijając język w trąbkę i pogwizdując.

Za chwilД™ wyciД…gnД™Е‚a rД™kД™ na stГіЕ‚ i gЕ‚Д™bokim, stanowczym gЕ‚osem, ze zmarszczonymi brwiami spytaЕ‚a:

— Oddajesz go pani do mnie na stancję?

— Właśnie przyszłam…

Teraz staruszka upuЕ›ciЕ‚a z oczu kilka Е‚ez, ktГіre potoczyЕ‚y siД™ kanaЕ‚ami zmarszczek i zaЕ›wieciЕ‚y dopiero koЕ‚o ust.

— Zobaczysz, że mu u mnie będzie dobrze. Już on u mnie zmarnować się nie zmarnuje, już ja jego zrobię człowiekiem. Kiedy mój Teofil był taki oto smarkaty…

Zza kotary dzielД…cej izbД™ na dwie czД™Е›ci wyszЕ‚y jedna za drugД… panny PrzepiГіrkowskie i z oznakami mniemanej radoЕ›ci rzuciЕ‚y siД™ do pani Borowiczowej.

WiedziaЕ‚y doskonale, kto przyszedЕ‚, sЕ‚yszaЕ‚y caЕ‚Д… rozmowД™, a jednak robiЕ‚y miny zdziwione. DowiadujД…c siД™ niby to w owej chwili o pomyЕ›lnym egzaminie Marcinka, jak na komendД™ zwrГіciЕ‚y siД™ do niego i rzekЕ‚y:

— Aa… powinszować!…

Obiedwie[114] zresztД… zaraz umilkЕ‚y i przybraЕ‚y zwyczajne wyrazy twarzy ziejД…ce kwaskowatym chЕ‚odem jak dwie piwnice.

— Pewno, że powinszować — rzekła głośno „stara Przepiórzyca” — na takie facecje[115], jakie oni tam wyprawiają, te…

Tu schyliЕ‚a siД™ i szepnД™Е‚a do ucha pani Borowiczowej:

— Te łajdaki!

Drzwi do sД…siedniego pokoju otwarЕ‚y siД™ i wszedЕ‚ pan Karol PrzepiГіrkowski.

ByЕ‚ to kawaler lat okoЕ‚o czterdziestu, Е‚ysawy juЕј, mizerny i rГіwnie jak siostry wiekuiЕ›cie niekontent[116].

— A!… — rzekł, całując rękę pani Borowiczowej.

Potem odsunД…Е‚ siД™ w kД…t i usiadЕ‚. Na twarzy jego malowaЕ‚a siД™ prawdziwa radoЕ›Д‡, sЕ‚yszaЕ‚ bowiem z sД…siedniego pokoju, Ејe pani Borowiczowa sama przyprowadziЕ‚a ucznia na jego stancjД™.

To go uwalniało od biegania po zajazdach, zaczepiania szlachciców, błagania profesorów. Żadna męczarnia nie może być przyrównana do tej, jaką znosił ten człowiek nieśmiały, małomówny, nieposiadający za grosz ani inicjatywy, ani sprytu, gdy mu przyszło kaptować rodziców, narzucać im się po faktorsku[117], zachwalać swoją stancję.

ToteЕј matka Marcinka sprawiЕ‚a mu ulgД™ gЕ‚Д™bokД…, zwaliЕ‚a jeden z kamieni przygniatajД…cych jego plecy.

Stara nie porzuciЕ‚a tematu, ktГіry wЕ‚aЕ›nie jej przerwano:

— Moja pani Borowiczowa, to ci sumiennie mówię, że tu chłopcu będzie jak w domu. Ja tam dobra nie jestem, ale i nie kąsam. Do nauki i dobrego zawsze go napędzę i cała rzecz. Głodny u nas nie będzie, tego możesz być pewna, a jak mu będzie strasznie źle, to niech zadrze ogona i rwie do Gawronek… Co? Może mu pozwolisz, jedynaczkowi, gagatkowi… Kiedy mój Teofil był taki oto…

— Niechże też matka da pokój! — syknęła przez zęby starsza córka i babcia zaraz umilkła. Wszelako nie dała za wygraną i po chwili znowu mówiła:

— Porządek u mnie grunt, a co do nauki, to go będzie pilnował korepetytor, a my znowu wszyscy korepetytora. Oto, jak jest… Nastka!… — zawołała przerywając sobie — postaw drugi, bo pewno zaraz starzy nadejdą, tylko ich patrzeć. Widzisz, moja pani Borowisiu, co do gieldów[118] , to cię nie będziemy obdzierać, nic się nie lękaj… Dacie nam — mówiła w sposób uroczysty — 150 rubli i może tam jaką fureczkę drzewa na miesiąc, w zimie, na saniach, to się wam nawet koniska nie ściągną; parę skrzyń ziemniaków w jesieni, no i tej mąki z waszego młyna… U was ją tam dobrze Wojciech robi, nie można powiedzieć… Mój Boże, jak Teofil żył, częstośmy na Gawronki posyłali do waszego…

— Dajże też matka pokój! — mruknęła znowu panna Konstancja.

— Dużo uczniów macie państwo u siebie? — zapytała pani Borowiczowa, pragnąc zyskać chwilę czasu do rozważenia postawionych warunków.

— Pięciu było w zeszłym roku, moja pani. Trzech Daleszowskich, obywatelscy synowie spod Grzymałowa, jeden tam Szwarc, mały, z pierwszej klasy, to chłopak sztygara[119], wnuczek dawnego znajomego, i jeden także z pierwszej, Soraczek, to znowu rządcy z Dzięciołowa, a korepetytor szósty. Pójdźże pani, pokażę ci stancję!

Staruszka ruszyЕ‚a siД™ Ејwawo, roztwarЕ‚a drzwi do sieni, a pГіЕєniej na prawo do sporej stancji, gdzie o tej porze staЕ‚ tylko na Е›rodku dЕ‚ugi stГіЕ‚ sosnowy, zalany atramentem, a dokoЕ‚a niego krzesЕ‚a i dЕ‚ugie Е‚awy drewniane. W jednym kД…cie sterczaЕ‚o Ејelazne Е‚ГіЕјko bez poЕ›cieli, z tak okropnie zgiД™tymi prД™tami, jakby je pozwijaЕ‚ jakiЕ› straszliwy reumatyzm. Okna byЕ‚y niezamkniД™te i Ејelazne haczyki tych okien monotonnie stukaЕ‚y. Marcinka, ktГіry tam wszedЕ‚ za matkД…, Е›cisnД…Е‚ dziwny Ејal na widok tego pokoju.

— Widzisz… Tu będziesz sypiał z kolegami… — szepnęła do niego matka — wybierz sobie kącik, gdzie ci będzie najlepiej.

Potem, zwracając się do „starej Przepiórzycy”, rzekła:

— Droga babciu, nic taniej nie można?

— Moja pani Borowiczowa, ty wiesz, że ja cię skrzywdzić nie chcę! Wbij zęby w ścianę, nie można! Ani grosz!

— Ha, cóż robić, co robić? — szepnęła matka. — Trzeba się rujnować dlatego huncwota[120], to trudno. Muszę mu jeszcze łóżko kupić. Żelazne chyba? Siennik — to w domu się wypcha, pościel przyślę w tych dniach.

— Żelazne łóżko kup, z gałkami, za osiem rubli, u Siapsiowicza! — doradzała staruszka, zawsze w sposób uroczysty. — Dziś już by mógł spać tutaj…

— A nie, nie… Jeszcze dziś razem przenocujemy w hotelu, a jutro koło południa to się już wprowadzi.

— Zaraz pewno i tamci chłopcy zjadą, ale czy też wszyscy staną znowu u nas, Bogu Wszechmogącemu wiadomo… Od Soraczka jakoś żadnej wieści nie ma…

вернуться

syngielton (z ang.) — jedynak.

вернуться

obiedwie — dziś: obydwie.

вернуться

facecja (z łac.) — żart, dowcip; tu: z ironią.

вернуться

niekontent — niezadowolony.

вернуться

po faktorsku — w sposób właściwy faktorowi; faktor (daw.) — pośrednik handlowy.

вернуться

gield (z niem.) — pieniądze.

вернуться

sztygar (z niem.) — pracownik sprawujący nadzór nad określonym działem pracy w kopalni.

вернуться

huncwot (z niem.) — nicpoń, ladaco.