Выбрать главу

– Kim jesteście! – zdołał wreszcie zapytać młody Wilmowski. – Czego od nas chcecie?

Przywódca gestem nakazał milczenie. W ciszy słychać było tylko mruczenie wielbłądów i parskanie koni.

– Chcesz naprawdę wiedzieć, giaurze? – spytał po angielsku. – Naprawdę chcesz wiedzieć?… To popatrz, bo pierwszy i ostatni raz możesz zobaczyć żelaznego faraona!

Pochylił się nad jeńcami. W zakrytej twarzy fanatycznie płonęły oczy.

– Nie zabiję was. Uczyni to skutecznie słońce. – Powiedział zimno i znowu już wyprostowany dodał. – Tu rządzi władca Doliny, nie wy, przeklęci giaurzy!

I to było wszystko. Jeźdźcy dosiedli wielbłądów i koni. Ruszyli galopem. Zakurzyło się i nastała cisza.

– A tośmy, brachu, przepadli – wykrztusił Nowicki.

– Spróbujmy się uwolnić.

Pod palącym słońcem podjęli próbę rozwiązania rąk, ale usłyszeli tętent konia. Ktoś wracał galopem. Zatrzymał konia tuż przed nimi, obsypując ich piaskiem tak, że instynktownie pochylili głowy. “Żelazny faraon” pochylił się w siodle i śmiejąc dziko, rzucił na piasek gurtę [124] z wodą.

– Jestem miłosiernym władcą! – wykrzyknął i jeszcze raz wybuchnął śmiechem. Wkrótce znikł.

W milczeniu, pospiesznie uwolnili z więzów ręce. Rozwiązali Patryka i sięgnęli po gurtę. Każdy wydzielił sobie kilka maleńkich łyków wody.

– Uff! – powiedział Nowicki, rozcierając przeguby. Ręce w tym upale zgrabiały mi, jak na mrozie. I dodał z wisielczym humorem:

– Deczko mi się pić chce… Patryk stłumił płacz.

Nie mieli dość sił, by szukać odrobiny cienia, ale żar powoli przygasał. Niemiłosierne słońce obniżyło swą tarczę, zamykając się w sobie i tuląc do snu. Znów wypili po łyku wody.

– No, marynarzu! – rzekł Tomek. – Ruszajmy w drogę.

– Ano, nie mamy wyboru!

Nowicki i Tomek zdawali sobie sprawę, że w tak beznadziejnej sytuacji chyba jeszcze nie byli: bez odrobiny pożywienia porzuceni na pustyni, z ilością wody, która w tym upale, nawet ściśle dozowana, mogła wystarczyć najwyżej na dwa, trzy dni, praktycznie nie mieli szans. Ale był z nimi chłopiec, za którego odpowiadali i który potrzebował otuchy. Nie zwykli zresztą bez walki poddawać się losowi.

– Musimy dotrzeć do studni, gdzie obozowali ostatnio.

– Hm… Nie wiem, czy obserwowałeś niebo… Zdaje się, że jechaliśmy wciąż na zachód. Przebyliśmy z pięćdziesiąt kilometrów.

– Przez cały czas?

– Nie, dziś od rana, od tamtej studni…

– Trzeba do niej dotrzeć. Niewiele mamy wody. Rzeczywiście, w gurcie było jeszcze z dziesięć litrów.

– Może starczy… – westchnął Nowicki. – A potem…

– Jeśli nie dojdziemy do studni… – zaczął Tomasz, ale rzuciwszy okiem na Patryka, dokończył inaczej niż zamierzał: -… to będziemy musieli znaleźć wodę!

– Wedle naszych porywaczy nie wchodziło to w rachubę – mruknął Nowicki.

– To dlaczego zostawili nam gurtę? – Tomek, jak mógł, ratował sytuację.

– Zakpili sobie… To ludzie z fantazją – odparł marynarz.

– Szkoda tylko, że z fantazją na tak niewiele litrów. Ja miałbym większą – uparcie żartował Tomek, któremu żal było chłopca.

Ale to właśnie Patryk w końcu ich ponaglił.

– Wujku! Chodźmy już – zażądał bardzo zdecydowanie.

– Ruszajmy! – rzekł Tomek. – Nie możemy zabłądzić.

– Z pewnością nie zabłądzimy. – Nowicki, któremu dostało się najwięcej, z twarzą naznaczoną śladami walki, uśmiechnął się do Patryka. – Lepiej jednak dobrze pomyślmy, nim wyruszymy.

– Najlepiej iść prosto na wschód! – rzekł Tomek. – Chociaż niekoniecznie. Nie wiem, Tadku, czy pamiętasz mapę. Otóż w okolicach Nag Hammadi Nil skręca dokładnie na wschód i płynie w tym kierunku aż do Kina, jakieś 70 kilometrów. Potem łagodnym łukiem zawraca w kierunku zachodnim, by niedaleko Luksoru podjąć znów swoją wędrówkę…

– Myślisz, że jesteśmy jakby wewnątrz tego łuku?

– Oczywiście! Zamiast na wschód, możemy więc udać się na północ i dotrzeć w rejon Nag Hammadi.

Nowicki przez chwilę milczał.

– Nie wiem czy to dobry pomysł – rzekł wreszcie. – Moim zdaniem, lepiej wracać po własnych śladach.

– Jest jeszcze jedno – Tomek powiedział to z pewnym naciskiem. – Nie wiem czy zauważyłeś… Gdy pędziliśmy przez pustynię, mijaliśmy dwa, czy trzy wyschnięte uady [125], wyschnięte koryta pustynnych potoków. Jakiś czas jechaliśmy dnem jednego z nich. Wszystkie biegły z południa na północ. Idąc wzdłuż nich, dojdziemy do Nilu…

– Tak – mruknął Nowicki. – Byle tylko najpierw je znaleźć. Niespodziewanie włączył się Patryk.

– Wujku… Wiem jak. Tu wszędzie piasek… Ale za tą wydmą, dobrze pamiętani… drzewo… A od drzewa, widać wszystko daleko. Tam jest taka skała. Minęliśmy ją z prawej strony. A potem…

– Wspaniale, chłopcze! – zdumiony Tomek przerwał Patrykowi, który opisując drogę, pełen przejęcia, pomagał sobie rękami.

I Tomek i Nowicki byli jednakowo zdziwieni. Wiedzieli, że chłopiec jest więcej niż spostrzegawczy, ale żeby w pełnych strachu chwilach pamiętał o takich szczegółach?

– Zatem ruszajmy!

– I jak mawiał mój dziadek spod Jabłonny: “Niech Bóg nam dopomoże” – dodał Nowicki.

Ze szczytu wydmy rzeczywiście ujrzeli zgrupowanie niskopiennych krzewów.

– Może trudno to uznać za drzewo – uśmiechnął się Tomek. – Ale, z braku laku…

– Och, wystarczy, żeby miały trochę wilgoci… – wzdychał Nowicki. Próbowali dobrać się do wnętrza suchorośli [126], ale uniemożliwił im to bardzo gruby pancerz z ziaren piasku, twardy i niełamliwy. Zrezygnowali i postanowili kilka godzin odpocząć. Zanim przytulili się do siebie i spróbowali zasnąć, Tomek wyjął chustkę do nosa i rozłożył na powierzchni piasku. Za jego radą uczynili to samo. Gdy po parogodzinnym odpoczynku ruszali dalej, chustki na skutek gwałtownego, nocnego ochłodzenia, nasiąkły rosą i z każdej udało się wyżąć dosłownie kilka kropel.

Noc była jasna. Księżyc bladym światłem oświetlał drogę. Patryk pewnie wskazywał drogę. Tak jak zapowiadał, w dali wystrzelała w niebo ostra iglica skalna. Raźnym krokiem ruszyli na wschód. Do świtu opuścili diuny piaskowe i znaleźli się w przetkanej piaskami hamadzie.

Tomek szedł pierwszy, co chwila ustalając z Nowickim i Patrykiem kierunek.

– Musieli jechać jakimś znanym, przejezdnym szlakiem, bo nie utknęli i nie zawracali nigdzie – powiedział.

– Szkoda, że go nie oznakowali – mruknął marynarz.

– Oznakowała za to natura, prawda Patryku? – spytał Tomek.

– Musimy iść tam – powiedział chłopiec, wskazując nieco na południe. Tam gdzie te dwa duże kamienie.

Świt zastał ich przy owych skałkach, między którymi wiódł ślad wyschniętego potoku. Gdy usiedli, tuż obok nich przemknął gekkon [127]. Zauważyli też skoczka [128].

– Jeśli są tu zwierzęta, jest z pewnością i woda.

– Woda i woda… Tylko o niej mowa, do stu fontann wielorybich. Muszę trochę się zdrzemnąć – rzekł Nowicki. – Strasznie chce mi się pić.

Tomek spojrzał na niego z niepokojem. Sam czuł się znośnie. Patryk, cały skupiony na swojej roli przewodnika, też nie wyglądał najgorzej. Nowicki za to cierpiał widocznie. Jego potężnie zbudowane ciało pociło się podwójnie i podwójnie wystawione było na słoneczny żar. Tomek postanowił przydzielić mu dodatkowy łyk wody.

Marynarz przechylił gurtę. W tej samej chwili usłyszeli łopot skrzydeł. Przeleciało nad nimi stado stepówek [129].

вернуться

[124] Gurta – bukłak na wodę ze skóry młodego koźlęcia. Zszyta wzdłuż linii brzucha, ma wieszak z wielbłądziego włosia, służący jednocześnie do zamykania wlqiu.

вернуться

[125] Uady (uadi, wadi, waadi) – z arab. suche łożyska rzek na pustyniach, które wypełniają się wodą jedynie w porze deszczowej na skutek gwałtownej ulewy.

вернуться

[126] Suchorośla – rośliny pustynne, przystosowujące się do niedostatku wody. Mają np. liście o małej powierzchni utrudniającej parowanie wody i bardzo rozbudowany system korzeni. Korzenie mają czasem długość 25-30 m, a sięgają na głębokość 20-25 m.

вернуться

[127] Gekkony (Gekkonidae) – rodzina gadów z podrzędu jaszczurek. Występuje w klimacie gorącym. Prowadzi nocny tryb życia. Osiąga długość od 5 do 30 cm (połowa z tego to ogon). Ciało pokryte miękką skórą i guzowatymi łuskami. Większość gatunków ma palce zakończone nie pazurami, a przylgami, co umożliwia chodzenie po pionowych ścianach i suficie. Żyją od 7-9 lat.

вернуться

[128] Skoczek egipski (Jaculus jaculus), zwany bywa również skoczkiem pustynnym, zamieszkuje pustynie Afryki północnej i południowo-zachodniej Azji. Drobny ssak, gryzoń. Waży około 50-70 gramów, długość – 10 cm, z ogonem 25 cm. Wierzch ciała barwy piaskowej, ogon z białą kitą na końcu. Porusza się nocą skokami. Dzień spędza w norach. Żywi się roślinami stepowymi i nasionami.

вернуться

[129] Stepówki (Pteroclidae) – rodzina z rzędu gołębiowatych, obejmująca szesnaście gatunków. Zamieszkują okolice pustynne i półpustynne. O świcie lub zmroku odbywają masowe przeloty do wodopoju, oddalonego nawet o 60 km. Występują głównie w Afryce i Azji.