Выбрать главу

Wprowadziłem tym pustynnych przewodników w niekłamany zachwyt. I znów usłyszałem: “marabut”. Przyznam, że miałem już tego dosyć…

Tak czy inaczej wciąż jednak nie była to jeszcze najbardziej niewiarygodna z przygód, które przeżyłem, podczas mojej długiej wędrówki.

O skorpionach i Tuaregach

Kończył się kolejny dzień i rozkładaliśmy się na nocleg. Leżałem na piasku, a mój opiekun kończył obrzęd parzenia herbaty. Spokojnie płonęło ognisko i wtedy właśnie zaczęliśmy rozmawiać. Rozumieliśmy się bowiem coraz lepiej. Dowiedziałem się, że jestem w rękach Tuaregów [204], koczujących górali z północy.

“Mój” Tuareg, o dźwięcznym imieniu Ugzan, parzył więc swój napar, a mniej szlachetne czynności pełnił jego służący, którego nazywał harratinem. Początkowo myślałem, że to imię. Później okazało się, że Tuaregowie, podobnie jak Hindusi, dzielą się na kasty. Ugzan należał do najwyższej: był hodowcą wielbłądów. Niższą warstwę stanowili owi harratinowie, najniżej zaś stali czarni niewolnicy.

Odpoczywaliśmy pod skałką. Ugzan ściągnął właśnie tagelmust, czyli czarny zawój zakrywający twarz i głowę. Nie wiem czy już opowiadałem, że Tuaregowie, a właściwie tylko hodowcy wielbłądów i wojownicy, nosili długie, powłóczyste, czarno-błękitne lub białe szaty. Zakrywali też twarze, zaś ich kobiety nie czyniły tego nigdy… Przedziwne są ludzkie obyczaje i tradycje, prawda?

Pod zawojem twarz Ugzana była błękitna! Wiem, że bardzo was to intryguje, zresztą tak samo jak intrygowało mnie. Uśmiechasz się, Tadku, niedowierzająco… Jednak naprawdę, ich twarze były błękitne! Przynajmniej tak długo dopóki ich nie umyli! Okazało się wtedy, że mają jasną karnację skóry. Do dziś nie wiem, jak uzyskiwali ten niesamowity błękitny odcień. Przypuszczam jednak, że od barwnika, którym nasycają tkaninę zawojów i ubiorów [205].

Tak więc leżeliśmy wtedy na piasku i porozumiewali się po trosze na migi, po trosze za pomocą pojedynczych słów francuskich. Ugzan opowiadał o swoich. Jeżeli nie rozumiałem, powtarzał wiele razy, pokazywał na migi. Tak mijały minuty. Nagle wydało mi się, że poza zasięgiem blasku ogniska coś wypełza spod pobliskiej skały. Najpierw myślałem, że mi się przywidziało. Ale nie!

Z piachu wygrzebywał się potwornych rozmiarów skorpion [206]. Wiem, że zwykle ruszają one na łowy wieczorem. Ten trzymał swój groźny ogon wygięty łukowato do przodu, a więc wyraźnie atakował! Ruszył w kierunku Uzgana. Nie przypuszczacie nawet, jakie to szybkie stworzenie! Nie było czasu do namysłu. Skoczyłem w kierunku Tuarega i obcasem buta wdeptałem skorpiona w piach. Skorpion zdążyi jeszcze uderzyć kolcem umieszczonym na końcu ogona w mój but. Nogę na szczęście chroniła cholewa z solidnej skóry. Gdybym zdjął wówczas buty, nie rozmawialibyśmy teraz ze sobą. Jad skorpiona bywa bowiem bardzo trujący.

Ugzan zerwał się przerażony. Wziął moją reakcję za atak, ale gdy popatrzył z bliska, zbladł. Potem spojrzał na mnie z podziwem, pokręcił głową i znowu rzekł:

– Marabut! O! Marabut!!!

Od tej chwili nasze kontakty stały się o wiele bliższe i żywsze. Nawet dogadać się było łatwiej. A mnie wciąż nurtowało jedno tylko pytanie: za kogo oni mnie biorą? Czemu nazywają mnie marabutem?

Pokazałem na siebie, mówiąc:

– Marabut? Marabut? – i rozłożyłem ręce. Milczał.

Potem piliśmy herbatę, pojadali daktyle… I wreszcie coś pękło. Ugzan zaczął mówić.

Najpierw o karawanie.

Narysował na piasku wschodzące i zachodzące słońce, by w ten sposób określić kierunki na swej mapie. Potem postawił punkt, który nazwał Ahaggar [207]. Zrozumiałem, że chodzi o jego rodzinne strony.

– Tuareg – Ahaggar – powtarzał, pokazując na siebie i na punkt naniesiony na piaskową mapę. Później począł szkicować marszrutę ich karawany. Nigdy się nie dowiedziałem, dlaczego wybrali taką okrężną drogę. W każdym razie z rodzinnych gór ruszyli na wschód i przez Ghak oraz Mursuk dotarli do oazy Siwa, by później zmienić kierunek na południowy i przez Farafra i Dachel dojść do oazy Charge, gdzie wkroczyli na jeden z najbardziej znanych pustynnych szlaków [208].

Widzę, Tadku, że zaczynam cię tak nudzić tymi nazwami, jak niegdyś Sally opowiadaniami o egipskich zabytkach. Wiem, że najlepiej byłoby pokazywać to wszystko na mapie, ale pozwólcie mi się pochwalić! Wszystkie te nazwy nie były mi obce, dzięki twoim, ojcze, egzaminom z geografii. Mogłem nawet uzupełniać relację “mojego” Tuarega, co go tak zdumiało, że znowu powtórzył, patrząc na mnie w zadumie, kilka razy:

– Marabut! Ho! Ho! Marabut! Odczułem, że rośnie mój autorytet…

Marabut

Zacieśniała się także moja przyjaźń z Ugzanem. Spróbowałem więc ponowić prośbę o uwolnienie. Chciałem, by mnie zostawili w którejś z oaz. Przecież mijaliśmy ich sporo po drodze. Mnie nie pozwolono jednak wjechać do żadnej. Zostawałem w rozbitym w pobliżu obozie i byłem strzeżony tak pilnie, że nawet nie próbowałem ucieczki. Zażądałem rozmowy z ową kobietą, szefem karawany. Wciąż zresztą dziwiłem się, dlaczego właśnie ona pełniła tę funkcję. Ugzan wyjaśnił to bardzo prosto. Była żoną przywódcy ich klanu, zwanego amenokai, który zmarł w pobliżu oazy Siwa. Dlaczego jednak ona, a nie żaden z mężczyzn, do dziś nie rozumiem.

Rozmowa nic nie pomogła. Kobieta wysłuchała mnie uważnie, a potem odmówiła mi, powtarzając owo sakramentalne słowo:

– Marabut!

Miałem tego doprawdy dość! Uprowadzono mnie w nieznane, z dnia na dzień posuwałem się na południe, w głąb Afryki, na dodatek nie wiadomo, w jakim celu. Zacząłem bez przerwy zadawać Ugzanowi wciąż to samo pytanie.

– Marabut – mówiłem – ptak. Marabut, ja – wskazywałem na siebie i dodawałem – dlaczego!?

вернуться

[204] Tuaregowie – koczownicze plemiona pochodzenia berberyjskiego zamieszkujące środkową Saharę. Trudnią się pasterstwem, handlem i rzemiosłem. W czasach, gdy toczy się akcja powieści, niewiele o nich było wiadomo.

вернуться

[205] Tak było rzeczywiście, a ów barwnik to indygo otrzymywane z liści indygowca – tropikalnej rośliny.

вернуться

[206] Skorpion chwyta ofiarę kleszczami, a w razie oporu poraża ją jadem, umieszczonym w maleńkiej banieczce w kolcu na końcu ogona. Opisany tutaj skorpion jest typowy dla Sahary.

вернуться

[207] Ahaggar (Haggar) – masyw górski w centralnej Saharze (obecnie Algieria), najwyższy szczyt Tahat – 3300 m.

вернуться

[208] Prowadził z Asjut przez oazy Charga, Selima, Bir Natrum do Der Fur w południowo-zachodnim Sudanie. Nazywany był przez Arabów “Derb el Arabain” – drogą czterdziestu dni. Znany faraonom i biblijnemu królowi Salomonowi, który sprowadzał nim złoto i drzewo na budowę świątyni jerozolimskiej.