Выбрать главу

Stanowczo odmówiłem.

– Będziesz miał wiele czasu, by się zastanowić – odparł obojętnie i już odwrócił się do Harry’ego, nakazując mu gestem, by stanął do licytacji. Towarem miał być ujeżdżony przeze mnie ogier.

Właściciel zaproponował cenę: dwieście pięćdziesiąt tysięcy.

– Dam sto- odparł Harry.

– Za takiego ogiera! Młody, wytrwały, dzielny – zachwalał właściciel. – Ale dla ciebie opuszczę do dwustu dwudziestu.

– Masz tu sto dwadzieścia.

– Słowo się rzekło – rzekł właściciel. – Dwieście.

– Mówiliśmy sto pięćdziesiąt – zaoponował Harry.

– Mówiliśmy sto osiemdziesiąt!

– Słowo mężczyzny, sto sześćdziesiąt!

– Słowo mężczyzny, sto siedemdziesiąt!

– Zgoda. Sto sześćdziesiąt pięć!

– Niech będzie sto sześćdziesiąt pięć.

Opowiadam to tak dokładnie, żebyście zrozumieli, jak należy się targować z ludźmi Wschodu. Poza tym wszystko dokładnie rozumiałem, bo targowano się po angielsku, a liczby dotyczyły bardzo starego środka płatniczego, jakim są w Sudanie muszelki kauri [210]. I oczywiście, Harry zapłacił kilkoma pękami tych muszelek, a resztę banknotami.

Tajemnica posążka

Wiem, wiem, że wszyscy na to czekacie! Obejrzyjmy jeszcze raz posążek. Tak, macie rację! Nie jest ze złota…

… O, nie, mylisz się, Tadku, nie jest również pusty w środku. A więc, kochana moja Sally, nie zawiera także magicznych zaklęć…

Poznałem tajemnicę tej figurki wtedy, gdy byłem już więźniem na wraku parostatku.

Nie będę wam opowiadał szczegółów mojej podróży. Doznałem wielu upokorzeń, choć “faraon” wielokrotnie ponawiał swoją propozycję. Nie mogłem jej przyjąć. Nie pozwalał mi na to mój honor i moja godność…

Ostatnia z takich rozmów toczyła się w kajucie “faraona”. Wezwał mnie tam. Gdy wszedłem, gestem wyprosił strażników i zostaliśmy sami. Siedział wyprostowany w fotelu, z taką powagą jakby to był tron i bawił się posążkiem.

– Odrzucasz wszystkie moje propozycje – powiedział z wolna. Milczałem.

– Widzisz ten posążek? – postawił go na stole. – Jest potrzebny angielskiemu bogaczowi do kompletu. Goniłeś za nim ty i twoi przyjaciele…

Milczałem nadal…

Nie spodziewał się odpowiedzi.

– Żaden kraj nie ma takiej historii jak mój! I znów uczynię go wielkim! – podniósł głos, a ja po raz kolejny upewniłem się o jego szaleństwie.

– Przy mnie i ze mną możesz stać się sławny! – uśmiechnął się. – Takie jest życzenie bogów… Dlatego zdradzę ci coś, co będzie świadczyło o mojej życzliwości. Zdradzę ci tajemnicę posążka.

Tym obudził moje zainteresowanie. Tak długo byłem przecież ciekaw, podobnie jak wy, dlaczego oderwał go od złotej tacki!

– Weź go do ręki! – zachęcił mnie łaskawym gestem. To było silniejsze ode mnie. Sięgnąłem po posążek.

– Nie wydaje ci się za lekki jak na złoto? Mimowolnie skinąłem głową. Uśmiechnął się.

– Zapewne wiesz, kogo przedstawia? Zapewne myślisz, że Tutanchamona? – zawiesił głos. – Nieprawda – stwierdził spokojnie. – To ja.

Gdybym nawet chciał, nie zdołałbym czegokolwiek powiedzieć. Był szalony!

– Wiesz, przecież kim jestem! Jestem faraonem z żelaza – wstał. – Posążek pozłocono tylko z zewnątrz, ale wykonano z żelaza.

… Widzę, Sally, że zaczynasz rozumieć! No, no, nie rób takiej miny, Tadku. Zaraz wszystko wyjaśnię!… “Faraon” tłumaczył dalej.

– Gdybyś znał historię Egiptu, wiedziałbyś, iż uważa się, że w czasach Tutanchamona nie znano żelaza. A więc… wielkie odkrycie!

Byłem poruszony. Moglibyśmy być autorami archeologicznej sensacji, moglibyśmy się stać sławni.

– Jeśli będziesz ze mną współpracował, pozwolę ci wrócić do Europy z posążkiem… zawiesił wyczekująco głos.

Milczałem. Jakże ogromna była pokusa! Jeśli mówi prawdę… Długo w milczeniu patrzyłem mu w oczy.

Nie, jemu nie mógłbym się sprzedać! Nie mógłbym się zaprzedać złu. Nawet za cenę wolności, pieniędzy i sławy! Nawet dla wielkiego celu! Powiedziałem:

– Nie! “Faraon” usiadł.

– Wobec tego spotkamy się na rozprawie – odrzekł spokojnie. Odtąd czekałem na śmierć. Aż tu nagle wy spadliście dosłownie z nieba!

– Ech, brachu! – przeciągle powiedział Nowicki w głębokiej ciszy. – Ale opowiadasz! Zawsze mówiłem, że powinieneś wierszyska pisać!

*

Ostatnią noc podróży statkiem Tomasz spędził z ojcem na pokładzie. Mieli sobie wiele do powiedzenia. Obu ogarnęła tak samo silnie fala smutku i tęsknota za przeszłością, rodziną, krajem…

– O czym myślisz, ojcze? – spytał Tomasz.

– O walce… O tym, że całe moje życie jest walką. I że taki sam los zgotowałem tobie.

– Sam go wybrałem, ojcze. I wierzę, że nie na darmo. Wrócimy kiedyś razem do Polski.

– Czasem w to wątpię – smutek brzmiał w głosie Wilmowskiego.

– Ja nie wątpię nigdy!

– Ty… Może wrócisz. Jesteś jeszcze młody…

– Nie mów tak. Wrócimy razem, ojcze. I to już niedługo.

Przed świtem dołączyli do nich Sally i Nowicki. Marynarz wskazał na blednące i różowiejące na wschodzie niebo.

– Ech! Słońce wszędzie wschodzi inaczej. Ale najpiękniej u nas, na Powiślu…

Sally zaś, uśmiechając się tajemniczo, powiedziała:

– Moi drodzy! Znowu śnił mi się Ozyrys…

– No i… – Nowicki nie pozwolił jej dokończyć i aż się wstrząsnął na samo wspomnienie snu o Ozyrysie.

– No i nic! – żartobliwie przekomarzała się z nim Sally. – Uśmiechał się po prostu.

W rozmowę niespodziewanie włączył się Smuga, który paląc swą fajkę, przysłuchiwał im się już od dłuższej chwili.

– A nie przyszło wam do głowy… – zaczął z namysłem i przerwał.

– Co takiego? – zaciekawił się Tomasz.

– Czy nie przyszło wam do głowy, że “faraon” uciekł?

Pytanie zawisło nad nimi jak miecz. Inne napłynęło najcichszym szeptem, niczym echo dawno wypowiedzianych słów:

“Czy znasz historię Egiptu? Nie chcesz ze mną mówić…”

вернуться

[210] Muszelki kauri przywożone do Afryki ze Wschodu, były od XI wieku stałym środkiem płatniczym w Sudanie. Później do użytku weszły banknoty, ale jeszcze w 1911 r. za nabyty towar płacono częściowo tymi muszelkami. Koń kosztował od 60 do 120 tysięcy muszelek.