— Wydaje mi się, że pięć dni powinno wystarczyć na wyprawę na Górę Kościuszki — odparł Bentley. — Możemy sobie chyba na to pozwolić, gdyż i tak postój nasz, ze względu na zmęczenie zwierząt, musi potrwać około tygodnia.
— Och tak, tak! Musimy ujrzeć górę odkrytą przez Strzeleckiego — prosił Tomek.
— Warto wykorzystać okazję — poparł go bosman Nowicki.
— Uczcimy chociaż w tak skromny sposób pamięć naszego zasłużonego rodaka — dodał Smuga.
— Tony zna dobrze najkrótszą drogę, to jego rodzinne strony — wyjaśnił Bentley.
— Nie ma się co zastanawiać. Jutro w południe wyruszamy na wycieczkę na Górę Kościuszki — zgodził się Wilmowski ku uciesze syna.
Zaraz też ułożyli się do snu, aby należycie wypocząć przed drogą. Zaledwie zajaśniał dzień, Tony zaczął pakować sprzęt obozowy, a Wilmowski, Smuga, Bentley i Tomek udali się nad rzekę, aby sprawdzić wynik łowów na dziobaki. Po wydobyciu sieci z wody ujrzeli w niej dwa dziwne zwierzątka porośnięte gęstą brązową sierścią. Każde z nich nie przekraczało długości sześćdziesięciu centymetrów łącznie z krótkim ogonkiem. Tomek stwierdził, że zamiast pysków miały one, tak jak już słyszał uprzednio od Smugi, szerokie, skórzaste dzioby podobne do kaczych, a palce ich bardzo krótkich nóg połączone były dobrze rozwiniętą błoną pływną. Bentley wyjaśnił, że obserwacje życia, odżywiania się i rozmnażania dziobaków były dotychczas zupełnie jeszcze niewystarczające. Zaledwie przy końcu dziewiętnastego wieku stwierdzono, że dziobaki składają małe jaja w skorupie podobnej do jaj wężów. Młode, jak wszystkie ssaki, karmią się mlekiem matki, które wypływa z sutek na jej brzuchu.
— W jaki sposób będziemy przewozili dziobaki? — zapytał Tomek, przyglądając się oryginalnym zwierzątkom.
— Umieścimy je w koszach wymoszczonych rzecznymi wodorostami — odparł ojciec. — Na “Aligatorze” urządzimy im mały basen z wodą.
— Nie miejcie zbyt wielkich nadziei na dowiezienie ich do Europy — odezwał się Bentley. — Na pewno zdechną, zanim ujrzą ogród zoologiczny.
— Może się nam poszczęści — wtrącił Tomek.
— Zrobimy wszystko, co będzie w naszej mocy, aby podróż jak najmniej dała się im we znaki — powiedział Wilmowski.
Powrócili z dziobakami do obozu i zajęli się przygotowaniem dla nich odpowiedniego pomieszczenia. Około południa gotowi byli do wyprawy na Górę Kościuszki. Aż do zachodu słońca jechali prosto na wschód. Następnego dnia o świcie ruszyli w dalszą drogę. Upał stawał się coraz dotkliwszy. Odetchnęli z ulgą, gdy około południa poczuli ożywczy, chłodny wiatr, wiejący od pobliskiego już, wysokiego łańcucha górskiego. Wkrótce wjechali w dolinę wijącą się między łagodnymi wzgórzami. Tony znał doskonale okolicę i bez wahania wybierał coraz to dziksze, kręte ścieżki. Po kilku godzinach drogi dotarli do dosyć rozległej, głębokiej kotliny otoczonej wysokimi szczytami. Tony zatrzymał konia nad brzegiem wartko płynącego strumienia.
— Ależ to niespodzianka! W górach Australii śnieg pada w lecie — zdziwił się Tomek spoglądając na ubielone szczyty.
— Byłem pewny, że widok śniegu w tym gorącym kraju sprawi wam nie mniejszą przyjemność niż Góra Kościuszki — powiedział Bentley. — W Alpach Australijskich śnieg pada od maja do listopada, co stanowi nie lada urozmaicenie dla mieszkańców wschodniego wybrzeża. Toteż Góra Kościuszki jest dla Australijczyków ulubionym miejscem wycieczek.
— Czy widać już stąd Górę Kościuszki? — zagadnął Tomek.
— Spojrzyj na znajdujący się przed nami ostry szczyt całkowicie pokryty śniegiem. To jest właśnie Góra Kościuszki — wyjaśnił Bentley.
Skalisty, pokryty wiecznym śniegiem szczyt dominował nad kilkoma innymi wzniesieniami masywu. Była to Góra Kościuszki odkryta i nazwana przez Strzeleckiego imieniem polskiego bohatera narodowego. Grupka Polaków w milczeniu spoglądała na zrąb górski. Ze wzruszeniem uzmysławiali sobie, że to właśnie ich rodak odkrył te nie znane przed nim góry na australijskim kontynencie. Bentley musiał odgadnąć uczucia przeżywane przez swych towarzyszy. Oparł dłoń na ramieniu Tomka i odezwał się:
— Sześćdziesiąt dwa lata temu Strzelecki rozpoczął największą swoją wyprawę. Z doliny rzeki Murray dotarł z zachodu do Alp Australijskich. Kto wie, czy właśnie z tego miejsca, na którym stoimy, nie spoglądał wówczas na Górę Kościuszki? Z jednym tylko przewodnikiem odbył trudną i niebezpieczną wspinaczkę na najwyższy szczyt, niosąc przyrządy pomiarowe na własnych plecach.
— Dlaczego Strzelecki sam niósł przyrządy? — zapytał Tomek.
— Przed przybyciem Strzeleckiego koloniści nie znali tych okolic — wyjaśnił Bentley. — Nie było tu wtedy dróg ani ścieżek. Dzisiaj można dotrzeć końmi niemal na sam szczyt Góry Kościuszki[81], lecz kilkadziesiąt lat temu Strzelecki wspinał się w najtrudniejszych warunkach. Był przecież pierwszym białym człowiekiem, który dotknął stopą nieznanych gór. Wspinaczka nie była łatwa, tym bardziej, że sam niósł przyrządy, aby uchronić je przed ewentualnym uszkodzeniem. Ten właśnie ostry szczyt wydał mu się najdogodniejszym miejscem do dokonania pomiarów. Przekonamy się sami, jak rozległy widok roztacza się z Góry Kościuszki.
Nasi podróżnicy zatrzymali się na nocleg na brzegu strumienia. Przy obozowym ognisku długo jeszcze rozmawiali o wybitnym polskim podróżniku, badaczu Nowej Południowej Walii. Późnym wieczorem, układając się do snu, otulili się szczelnie kocami, ponieważ noc była chłodna.
Wczesnym rankiem znowu dosiedli koni. Tony kluczył, aby dotrzeć do szczytu góry od wschodniej strony. Wreszcie odnalazł dość szeroką ścieżkę, po której konie mogły już piąć się bez trudu. Zaledwie kilkaset metrów od szczytu zsiedli z wierzchowców. Pozostawili je pod dozorem tropiciela. Bentley poprowadził Polaków na sam szczyt. Kiedy dotarli do ostatecznego celu, zatrzymali się zdumieni. Roztaczał się stąd wspaniały, niczym nie zmącony widok, obejmujący rozległą przestrzeń około osiemnastu tysięcy kilometrów kwadratowych. W dali na wschodzie, mimo odległości osiemdziesięciu kilometrów, widoczne było morskie wybrzeże. Bezpośrednio pod nimi ciągnęły się niższe pasma, kręte, przepaściste doliny rzeki Murray oraz jej dopływu Murrumbidgee.
— Więc to tutaj musiał zapewne Strzelecki rozmyślać o Kościuszce, skoro ten szczyt nazwał jego imieniem — odezwał się Tomek do stojącego obok niego Bentleya.
— Dla ścisłości muszę ci coś wyjaśnić, Tomku — odparł Bentley. — Strzelecki nadał miano Góry Kościuszki temu sąsiedniemu szczytowi, uznając go za najwyższe wzniesienie Australii. Dopiero w kilkadziesiąt lat później zoolog austriacki Lendenfeld, badając te okolice i dysponując nowocześniejszymi przyrządami, stwierdził, że ten właśnie szczyt jest wyższy o kilka metrów od góry uznanej przez polskiego podróżnika za najwyższą. Największą więc górę nazwał na cześć austriackiego geodety Mount Townsend, a Górę Kościuszki przemianował na Mount Muller dla upamiętnienia niemieckiego przyrodnika. Mimo to mieszkańcy Australii, po stwierdzeniu słuszności pomiarów Lendenfelda, przenieśli nazwę Góry Kościuszki na najwyższy szczyt, a nazwę Mount Townsend nadali górze odkrytej uprzednio przez Strzeleckiego, właściwego odkrywcę tych gór. W ten sposób Australijczycy uszanowali intencję Polaka[82].
— No tak, szanowny panie! Takiemu Lendenfeldowi nie w smak było, że jakiś tam Polak odważył się uprzedzić Niemiaszków w odkryciu najwyższej góry w tym kraju — odezwał się ironicznie bosman Nowicki. — Dobrze to świadczy o Australijczykach, że nie zapomnieli, co uczynił dla nich nasz rodak.
82
W 1939 roku Polacy osiedleni w Australii utworzyli komitet do przygotowania uroczystych obchodów z okazji setnej rocznicy odkrycia Góry Kościuszki przez Polaka Pawła Strzeleckiego w Alpach Australijskich. Do komitetu tego również przystąpił rząd Nowej Południowej Walii oraz szereg osobistości australijskich.
17 lutego 1940 roku podczas uroczystości centralnej na Górze Kościuszki, w obecności przedstawicieli rządu Nowej Południowej Walii, nastąpiło odsłonięcie pamiątkowej tablicy, ufundowanej ze składek młodzieży szkolnej. Tablica wykonana z brązu została umieszczona na granitowym cokole. Napis na tablicy w języku angielskim podaję w całości poniżej we własnym przekładzie polskim:
Z Doliny Rzeki Murray
Polski Badacz Paweł Edmund Strzelecki
wspiął się na te Alpy Australijskie 15 lutego 1840.
“Szczyt skalisty i nagi przewyższający kilka innych” wspominał Strzelecki “wywarł na mnie tak wielkie wrażenie przez podobieństwo do kopca wzniesionego w Krakowie nad grobem patrioty Kościuszki, że choć w obcym kraju, na obcej ziemi, lecz wśród wolnego ludu, który cenił wolność i jej atrybuty, nie mogłem powstrzymać się od nadania górze nazwy Góra Kościuszki.”