Выбрать главу

– Czyli to dlatego mam wrażenie, że zaraz umrę – wymamrotałam.

– Umrzesz, całkiem niedługo.

– Dzięki, pani doktor. Co można z tym zrobić?

– Nie mamy wiele możliwości, skoro cię zatruto. Słyszałaś o waranach z Komodo? Ich paszcze są pełne bakterii. Cóż, rany zadane przez menady mają ten sam poziom toksyczności. Po tym, jak waran cię ugryzie, czeka, aż bakterie cię zabiją. Dla menad opóźniony zgon jest formą zabawy. Dla waranów – kto wie?

Dzięki za informacje rodem z National Geographic, pani doktor.

– Co można zrobić? – spytałam przez zaciśnięte zęby.

– Mogę zamknąć zewnętrzne rany, ale twój krwioobieg nie jest wyrównany, a twoja krew musi być usunięta i wymieniona. To robota w sam raz dla wampirów.

Lekarka wydawała się uradowana wizją wszystkich współpracujących ze sobą. Nade mną. Odwróciła się do zebranych wampirów:

– Gdyby tylko jedno z was wyssało zatrutą krew, nie skończyłoby się to dobrze. Zawiera trochę tej dziwnej magii, którą mają w sobie menady. Ugryzienie warana z Komodo nie stanowiłoby dla was takiego problemu. – Zaśmiała się serdecznie.

Nienawidziłam jej. Łzy bólu spływały mi po policzkach.

– Zatem – kontynuowała – kiedy skończę, każde z was po kolei będzie usuwało z niej krew. Potem zrobimy jej transfuzję.

– Z ludzkiej krwi – powiedziałam, żeby było to kompletnie jasne. Raz piłam krew Billa, żeby uleczyć się z poważnych ran, i raz, żeby przeżyć pewnego rodzaju test, wypiłam też przypadkowo trochę krwi innego wampira, choć brzmi to absurdalnie. Widziałam zmiany, jakie potem we mnie zaszły – a były to zmiany, których nie chciałam potęgować przez zażycie kolejnej dawki. Krew wampirów była lekiem dla bogaczy, którzy, z tego co wiedziałam, płacili za nią bajońskie sumy.

– O ile Eric pociągnie za parę sznurków i zdobędzie ludzką krew – powiedziała krasnoludzica. – Połowa transfuzji może być syntetyczna. Przy okazji, jestem doktor Ludwig.

– Mogę zdobyć tę krew. I tak jesteśmy jej winni uleczenie – powiedział Eric ku mojej uldze. Wiele bym dała, żeby zobaczyć w tym momencie twarz Billa. – Jaką masz grupę krwi, Sookie?

– 0 Rh+ – odparłam, zadowolona, że moja krew jest tak często spotykana.

– To nie powinien być problem – powiedział Eric. – Zajmiesz się tym, Pam?

Znów jakieś poruszenie w pokoju. Doktor Ludwig podeszła bliżej i zaczęła lizać moje plecy. Zadrżałam.

– Ona jest lekarzem, Sookie – przypomniał Bill. – W ten sposób cię leczy.

– Ale się zatruje – powiedziałam, starając się, żeby to nie brzmiało tak, jakbym odczuwała jakąś niechęć to innych gatunków. Tak naprawdę nie chciałam, żeby ktokolwiek lizał moje plecy: ani krasnoludzica, ani wampir.

– Ona umie uzdrawiać – dodał z naganą Eric. – Musisz przyjąć jej pomoc.

– Och, okej – skapitulowałam, przestając się przejmować tym, jak ponuro brzmię. – Swoją drogą, jeszcze nie usłyszałam od ciebie żadnych przeprosin.

Moje rozżalenie okazało się większe od instynktu samozachowawczego.

– Przykro mi, że menada cię skrzywdziła.

Utkwiłam w nim spojrzenie.

– To za mało – stwierdziłam. Starałam się ze wszystkich sił podtrzymać konwersację.

– Anielska Sookie, uosobienie miłości i piękna, jestem zdruzgotany myślą o tym, że ta niegodziwa, zła menada śmiała naruszyć twoje delikatne i zmysłowe ciało, żeby przekazać mi wiadomość.

– To już brzmi lepiej.

Z pewnością te słowa dałyby mi więcej satysfakcji, gdybym akurat nie poczuła ukłucia bólu. (Cóż, forma leczenia, którą doktor Ludwig stosowała, nie należała do najprzyjemniejszych.) Przeprosiny te albo płynęły prosto z serca, albo były doskonale przemyślane, a skoro Eric nie miał serca (a przynajmniej do tej pory nie zauważyłam, żeby miał), mógł mnie po prostu mamić słowami.

– Zgaduję, że tego rodzaju wiadomość oznacza, że wypowiada ci wojnę? – zapytałam, starając się ignorować działania doktor Ludwig. Okropnie się pociłam, a do tego ból w plecach był koszmarny. Czułam łzy płynące po policzkach. Miałam wrażenie, że cały pokój nabrał jakiegoś dziwnego, żółtego koloru, jakby wszystko było chore.

Eric wyglądał na zdziwionego.

– Nie całkiem. – powiedział ostrożnie. – Pam?

– Krew jest w drodze – odpowiedziała. – Źle to wygląda.

– Zaczynajmy – powiedział szybko Bill. – Zmienia kolor.

Zaczęłam się zastanawiać, jakiego koloru się stałam. Nie mogłam podnieść głowy z kanapy, żeby się sobie przyjrzeć, choć próbowałam to zrobić. Oparłam policzek o skórę i pot sprawił, że natychmiast się przykleiłam do jej powierzchni. Wrażenie ognia, które promieniowało na całe ciało ze śladów szponów, wydawało się bardziej intensywne i zaczęłam się trząść – nie mogłam się już dłużej powstrzymywać. Krasnoludzica zeszła z kanapy i zaczęła patrzeć mi w oczy.

Potrząsnęła głową.

– Tak, jeśli jest jeszcze nadzieja – powiedziała, ale ton jej głosu świadczył o tym, że myślami znajduje się gdzieś daleko.

Miała w ręku strzykawkę. Ostatnią rzeczą, którą pamiętam, była zbliżająca się twarz Erica. Wydawało mi się, że mrugnął do mnie.

Tłum. Puszczyk 1

Rozdział 3

Z trudem otworzyłam oczy. Miałam wrażenie, jakbym spała w samochodzie albo ucięła sobie drzemkę na bardzo niewygodnym krześle. Tak, musiałam usnąć w jakimś niewygodnym i niewłaściwym do tego miejscu. Czułam się wycieńczona i obolała. Pam siedziała na podłodze, jakiś jard [5] ode mnie i uważnie wpatrywała się we mnie swoimi błękitnymi oczami.

– Udało się – powiedziała. – Doktor Ludwig miała rację.

– Świetnie.

– Tak, byłoby szkoda, gdybyśmy stracili okazję wykorzystania twojego daru – odparła z szokującym pragmatyzmem. – Jest przecież tylu ludzi związanych z nami, których menada mogła zaatakować, a do tego to ludzie, z których stratą łatwiej byłoby nam się pogodzić.

– Dzięki za ciepłe słowa, Pam – wymamrotałam.

Czułam się brudna, jakbym była zanurzona w kadzi potu i wytarzana w kurzu. Nawet moje zęby były brudne.

– Proszę bardzo – odparła i prawie się uśmiechnęła.

A więc Pam miała poczucie humoru, a ostatecznie nie jest to cecha charakterystyczna wszystkich wampirów. Nie widuje się wampirów-kabareciarzy, a ludzkie dowcipy nie wywołują u nich żadnych reakcji. (Natomiast ich humor przyprawiałby mnie o koszmary przez dobry tydzień.)

– Co się stało?

Pam oplotła kolana rękoma.

– Zrobiliśmy to, co kazała doktor Ludwig. Bill, Eric, Chow i ja po kolei piliśmy twoją krew aż do chwili, kiedy cię prawie osuszyliśmy, a potem zaczęliśmy transfuzję.

Myślałam o tym przez chwilę, zadowolona, że odpowiednio wcześnie straciłam świadomość. Bill zawsze pił moją krew, kiedy uprawialiśmy seks, więc przywykłam do tego, jako do przejawu seksualnej aktywności. Teraz „nakarmiłam” tyle osób, że czułabym się zażenowana, gdybym była przytomna.

– Kim jest Chow? – zapytałam.

– Sprawdź, czy możesz usiąść – poradziła Pam. – Chow to nasz nowy barman. Jest całkiem interesujący.

– Och?

– Tatuaże – powiedziała Pam, brzmiąc przez moment bardzo ludzko. – Jest wysoki jak na Azjatę i ma wspaniałe… tatuaże.

Starałam się wyglądać, jakby mnie to obchodziło. Podniosłam się, czując przy tym dziwną miękkość. Zaczęłam być ostrożna. Czułam, że moje plecy są pokryte świeżymi bliznami, które mogą się znów otworzyć, jeśli nie będę uważać. O to, jak powiedziała Pam, właśnie chodziło.

вернуться

[5] 1 jard to 91,44cm.